Moja metoda łowienia linów
piotr figurski (pioter94)
2012-10-31
Lin nie jest łatwą rybą do złowienia, mówię tu o osobnikach ważących ponad kilogram.
Pierwszym krokiem jest znalezienie stałej miejscówki ryb przeważnie są to płytkie i porośnięte roślinnością blaty (uda nam się to po dokładnym obserwowaniu wody wczesnym rankiem oraz późnym wieczorek kiedy to lin jest najaktywniejszy, podczas rycia w mule uwalniają się charakterystyczne bombelki w kształcie ścieżki które podczas bezwietrznej pogody możemy spokojnie ujrzeć), następnym krokiem jest nęcenie przynajmniej 3-4 dni o tych samych porach dnia żeby przyzwyczaić ryby do darmowej wyżerki. Według moich spostrzeżeń największe liny łowiłem w miejscu podsypanym grubym ziarnem gotowanej kukurydzy z domieszką czerwonym grubych robaczków w ilościach kilogram dziennie (w małych zbiornikach z małą ilością ryb nie przesadzajmy z ilością zanęty która może doprowadzić do skiśnięcia wody). Na hak wielkości 8 zakładam kukurydzę konserwową zastopowaną dwoma czerwonymi gnojakami. Przynętę kładę na dnie tak aby 5 cm przyponu z hakiem spokojnie spoczywało na dnie zbiornika. Branie jest bardzo widoczne gdyż spławik unosi się kilka cm nad wodę po czym znika w nie wiadomo którym kierunku.
Sprzęt z którym wybieramy się na lina musi być mocny a za razem delikatny tzn. żyłka przeponowa 0.16 zależy od ilości zarośli w wodzie, spławiczek jak najlżejszy prawidłowo wyważony od 0,7 do 2 g zależy od warunków panujących na akwenie. Kijek oraz kołowrotek to zależy od zasobności portfela jedni używają cudów za 1000+/- a inni zwykłe bazarówki i też dają sobie radę ze sporymi sztukami.
To są moje osobiste spostrzeżenia w połowie tej ryby i mam nadzieję że komuś moje rady się przydadzą. Jeśli zapomniałem o jakiś szczegółach poprawiajcie mnie w komentarzach (mile widziane);D. Pozdrawiam i życzę Taaaaaaaaaaaaaaaaaaakiego lina;).