Zaloguj się do konta

Moja osobista beloniada

O tym, że wędka jest najlepszym przyjacielem każdego prawdziwego wędkarza , nie trzeba się długo rozpisywać. Sezon wakacyjny stwarza wiele możliwości do poznania nowych łowisk i powalczenia z niespotkanymi dotąd przez nas gatunkami ryb. Niestety nie w każdej sytuacji jesteśmy w stanie mieć ze sobą standardowe wędzisko. Na przykład z przyczyn komunikacyjno-transportowych. Wyobraźmy sobie wycieczkę rowerową z lancą u boku lub chociażby plażowanie z tym długim i trudnym do umiejscowienia narzędziem. W takim nagłym przypadku z pomocą przyszedł mi mój nowo zakupiony trójskładowy travelspinn o długości transportowej nie przekraczającej 40 cm!

Maj jest miesiącem, w którym znacznie ogrzewają się przybrzeżne wody Bałtyku. W związku z tym ku brzegowi przybywają ryby, które dotychczas przebywały w cieplejszych wodach portów lub bezpiecznej toni morskiej.

Jakież było moje zaskoczenie, kiedy przechadzając się po plaży ujrzałam przepływające kilka metrów ode mnie belony! Pełnię szczęścia zapewnił fakt posiadania ze sobą wędziska.
Niestety moje nieudane próby skuszenia ryb twisterami ostudziły emocje. Oczywiście w nocy nie mogłam zmrużyć oka dopóki, dopóty nie opracowałam nowego sposobu na przechytrzenie tych tajemniczych okazów.

Pomysł był prosty i logiczny – postanowiłam użyć podłużnej błystki wahadłowej, prowadzonej tuż pod powierzchnią wody. Miała ona imitować uciekającą przed tym drapieżnikiem drobnicę. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, chociaż tylko pojedynczym...

W samo południe powróciłam na plażę. Przy drugim rzucie, w trakcie przeprowadzania przynęty nad pasmem roślinności podwodnej poczułam na kiju uderzenie - tej tak oczekiwanej przeze mnie ryby. Walka była piękna – belona wyskakiwała nad taflę wody, robiła odjazdy i młynki. Po około 2 minutach wspaniały okaz znalazł się w moich dłoniach.
Była to sztuka mierząca 75 cm długości.

Co ciekawe – plażowicze, którzy z pobłażaniem patrzyli na mnie, gdy próbowałam złowić ‘coś, czego nie dostrzegali’, teraz otoczyli mnie robiąc zdjęcia swoimi telefonami. Po szybkiej sesji ryba w pełni sił powróciła do wody. Niestety nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego to była jedyna i ostatnia belona złowiona tego dnia. Stwierdziłam, iż reszta po prostu musiała się spłoszyć przy efektownej walce.

Następnego dnia postanowiłam powrócić na niezmącone jeszcze wody. Chociaż nadal było słonecznie, wiatr był już zupełnie inny – zimny, dął od strony morza. Bez skutku obrzucałam płytkie partie przybrzeżnych wód. Po rybach nie było śladu. Zrezygnowana postanowiłam zakończyć nieudane połowy i położyć się na plażowym ręczniku. Jak na złość wyżej wspomniany wiatr nie dawał mi spokoju także i tutaj ,obsypując mnie ziarnkami piachu.
W tym momencie, kiedy byłam już w pełni wściekła – olśniło mnie...

Przypomniałam sobie dawno przeczytany artykuł o surfcastingu, w którym autor wspominał o takim właśnie wietrze od morza. Ryby ( w tamtym przypadku turboty i stornie)podczas niego miały przebywać dalej od brzegu.

Bez zastanowienia wzięłam wędkę w dłoń, weszłam kilkanaście metrów w głąb morza i wykonywałam dalekie rzuty z szybkim zwijaniem błyski (Mikado Tramp 10g). Na reakcję ryb nie trzeba było długo czekać. Niektóre nawet podprowadzały mi błystkę pod same nogi ( pas). Efektem połowu było 7 wyholowanych belon, z których największa miała 76 cm ,a najmniejsza 65 cm. Wszystkie ryby powróciły do morza. Oczywiście brań było więcej, lecz kilkakrotnie ryby wygrywały walkę – stosując efektowne wyskoki ponad fale. Po części działo się to za sprawą zbyt dużej kotwiczki, którą trzeba było zmienić na mniejszą by belona mogła ją bez problemu , w całości pochwycić w wąski, uzbrojony w ostre zęby dziób.
Wracając z plaży uświadomiłam sobie, iż były to jedne z najpiękniejszych i najwaleczniejszych drapieżnych ryb naszych wód z jakimi dotąd się spotkałam.

Niestety tego wieczoru czekał mnie powrót do Warszawy. Pomimo to belony widziałam za każdym razem , gdy przymknęłam oczy w pociągu i przez kilka kolejnych nocy w domu.

Dziś oprócz kilku pamiątkowych zdjęć pozostaje mi marzenie, żeby za rok znaleźć trochę czasu, by wyrwać się na kilka dni do Kołobrzegu. Mam nadzieję, że i belony będą już tam wtedy na mnie czekały...

Opinie (10)

marck

Szalona: - super rybki - pozazdrościć połowu - wiem już, co zabieram ze sobą na następny wypad rodzinny nad morze ;) Zdradź jeszcze proszę kilka szczegółów: - jaki kij używałaś ? a może polecasz coś innego niż miałaś ze sobą ? - żyłka czy plecionka ? - rozumiem, że przypon i to długi (patrz zęby) ? pozdrawiam serdecznie MK [2008-09-15 18:58]

Szalona

Artykuł " Belonowe ABC" jest już w drodze ( sądzę,że do piątku znajdę chwilę by go dokończyć),także spokojnie - przed majem każdy będzie mógł w 100 procentach przygotować się do połowów:) Pozdrawiam serdecznie [2008-09-15 19:54]

robson1

Super.Gratulacje !Prawdę mówiąc niechce mi sie wierzyć, żebyś chodziła po plaży z wędką w dłoni,ale jeżeli tak było, to jesteś pozytywnie zakręcona.Piekne rybki.Tylko pozazdrościc. [2008-09-15 20:02]

Szalona

Nie bez powodu mówią na mnie szalona:P A co do wędki to nawet czasem zdarza mi się zabrać ją ze sobą do pracy:P [2008-09-15 21:39]

ryba2907

ja także chodzę często z wędką po plaży iż ku zdziwienie nie których ale tam można czasem złapać ładne okazy prędzej niż w zacisznym miejscu ponieważ woda jest zmącona duża ilość drobnicy a co za tym idzie także drapieżnik co prawda trzeba być ostrożnym i miecz oczy do o koła głowy zwracając uwagę na ludzi i często jest dużym zdziwieniem i obawą aby nie zostać złapanym ale gdy się coś złapię jest duże zainteresowanie pozdrawiam koleżankę po kiju :) [2008-09-17 17:48]

krzycag1978

super wciągający artykulik i bogaty w piękne zdjęcia no nic trzeba bendzie się zastawić na tą rybkę i sprubować swojego szcześcia ...pozdro... [2009-01-14 20:41]

użytkownik

Belonie trudno wbić cokolwiek w twardy pyszczek, więc stosuję mniejsze kotwiczki gamakatsu. Są ostre ale też wystarczająco mocne i nie rozginają się. Zazwyczaj łowię belony na podłużne błystki wahadłowe, w większości srebrne ale eksperymentowałem też z woblerami i to z dobrym skutkiem. Wobler musi być płytko schodzący z drobną pracą, w kolorach przypominających pokarm belony. Czasem belony potrafią być kapryśne i biorą codziennie na inną lub inaczej prowadzoną przynętę. Zdarza się że jednego dnia chcą błystki z czerwonym chwostem, drugiego dnia tylko bez dodatków, trzeciego chcą szybką pracę błystki w trolingu a czwartego trolling zero - tylko spinning i powolne prowadzenie. Bywają dni że belona upatrzy sobie coś nietypowego, np: Algę 3 bez przeróbek i bije w nią bezkrytycznie. Polecam więc na początku kilka razy zmienić błystkę by wyczuć co dziś belonki "jedzą". Niektórzy stosują dozbrojenie w postaci drugiej kotwicy ale ma to też swoje wady - często plącze się przy rzutach i połowa rzutów zmarnowana. Ostatnio łowię bez dozbrojenia, suma ryb wyholowanych jest ostatecznie taka sama. Ponadto niektórzy przesadzaja z długością dozbrojenia i kotwica zapinała się poza głową, do tego stosowali zbyt duże kotwice. [2009-08-19 07:03]

Mateo19517

Piękne rybki jednym słowem połowy sie udały [2010-02-06 15:32]

janglazik1947

W tym roku Wielkanoc przypada dość póżno,a że co roku właśnie o tej porze jestem nad morzem,więc i ja spróbuję powalczyć z tymi ślicznymi rybkami.A Ty przyjmij ode mnie gratulacje-oby tak dalej!!! [2011-01-08 10:04]

minus

super wpisik*****pozdrawiam [2011-04-21 13:32]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…

Nie amur lecz karp

Piątek, minął wreszcie tydzień pracy, czas pomysleć o wyjeżdżie na r…

Karaś z gruntu

Po męczącym tygodniu w szkole postanowiłem z kolegą wybrać się na ryb…