Zaloguj się do konta

Moja pierwsza nocka - tak zaczynałem.

Nad Zalew Sulejowski lubię jeździć od bardzo dawna. Przygodę z zalewem mogę śmiało powiedzieć zaszczepił we mnie wędkarz z mojego koła już nie żyjący Pan Waldek. Wędkuję od 1981 roku o czym wiedział i Pan Waldek. Kiedyś widząc mnie na osiedlu zaproponował, że jadą na nockę nad zalew i maja jedno wolne miejsce w samochodzie. Od razu wyraziłem chęć wyjazdu. To była pierwsza nocka w mojej karierze wędkarskiej. Podpytałem co i jak. Co trzeba zabrać, jak się ubrać i jak w nocy się wędkuje. Do wyjazdu było kilka dni więc miałem czas aby sie przygotować. Nigdy w nocy nie wędkowałem wcześniej więc skąd miałem wiedzieć co i jak. Podpytałem starszych znajomych, którzy powiedzieli mi, że potrzebna jest "bombka" jako sygnalizator, że trzeba wziąć coś ciepłego na noc, jakiś termos z herbatą.  - No nie wiesz jak się w nocy wędkuje?  Takie były na ogół podpowiedzi.  Cóż było robić. Spakowałem plecak, wędki i heja.    Pojechaliśmy do miejscowości Zarzęcin nad Zalewem Sulejowskim, do którego do dzisiaj chętnie zaglądam na ryby.  Nad zatoką siedziało już kilku wędkarzy. Po dojściu do wody okazało się, że są tam trzej wędkarze również z  naszego koła. Było nas zatem na nockę siedmiu. Rozkładamy sprzęt na wybranych stanowiskach, robimy zanętę (wtedy nie kupowano gotowych w sklepie) namoczony chleb, otręby, płatki, śruta kukurydziana, zapach waniliowy.

Robię to wszystko ale kątem oka spoglądam co robi mój sąsiad Grzesiek "Korek" aby wszystko było ok.  Zanęta gotowa ładowanie sprężyn i trzeba zarzucać zestawy. Korek wprawnie zarzuca dość daleko i równiutko a ja raz w lewo, raz w prawo. Nie idzie mi to bo nigdy tak nie wędkowałem. Koledzy zobaczyli, że mam problem. "Korek  zaproponował, że będzie mi zarzucał a ja się nie sprzeciwiałem. Bombki powieszone i czas na ogarnięcie terenu i przygotowanie się do przetrwania nocy.  Kurcze ja patrzę a koledzy siadają wygodnie w fotelach turystycznych (gdzie tam wtedy do wygodnych  karpiowych) a ja na małym wędkarskim stołeczku.   No to w nocy  się umorduję - pomyślałem. No ale nikt nie mówił, że będzie lekko.  Pan Waldek i Zdzisek jeden z kolegów, który już był nad wodą wyjęli po jednym leszczu. Pozostali czekają w tym ja. Kilkakrotnie przed nocą Korek przerzucił mi zestawy. Zanęcone czas na brania. Zrobiło się ciemno. Koledzy powyciągali lampy naftowe aby oświetlić swoje stanowiska a u mnie ciemno.  - Zapal lampę mówi "Korek".  - A skąd nie mam. Nikt mi nie powiedział, że takie coś jest potrzebne - odpowiedziałem  - Mam latarkę.  Co z tego, ze mam latarkę, przecież całą noc baterie nie wytrzymają. Tak więc kolejna porażka. Owszem co  jakiś czas błysnąłem światłem na bombki.   Raz udało mi się zaświecić, gdy bombka podskakiwała. Zaciąłem i był  ładny żółty leszcz może z 1,5 kilograma. Koledzy w nocy złowili kilka leszczy ja już brania nie widziałem. Tak na małym stołeczku przemordowałem się do rana. Gdy zaczęło świtać to była już inna bajka. Widziałem brania i mogłem wyjąc rybę. "Korek" mi zarzucał a ja wyjmowałem ryby. W końcu nie wytrzymał i mówi.  - Sławek teraz za każdą rybę z mojego zarzucenia stawiasz mi piwo.  No cóż pomyślałem. Jak złowię jeszcze 2 może 3 leszcze to przecież mnie stać to mu postawię. Ale brań miałem  sporo więc postanowiłem sam zarzucać bo bym zbankrutował na układzie z "Korkiem".  Słysząc propozycję "Korka", Zdzichu zaproponował abym przyszedł do niego do pracy. Tam jest sporo wolnego  pola to będę mógł trenować rzuty na sucho. Loża szyderców pomyślałem - jaja sobie z młodego robią.  Fakt faktem, że mój pierwszy wyjazd na nocne wędkowanie był udany. Złowiłem chyba 8 ładnych dużych leszczy.  Co prawda przez noc umęczyłem się bardzo ale przeżycia, wrażenia nie do opisania. Wracając już poprosiłem, że gdy będzie następny wyjazd niech pamiętają o mnie. W głowie już miałem pomysły jak usprawnić swoje stanowisko, gdzie można kupić lampę naftową i najważniejsze gdzie w skryciu zrobić próbę rzutów zestawem gruntowym.  Pomocny okazał się dziadek żony. Miał w szopie starą lampę, naftę kupiłem a i pola miał sporo, gdzie dopracowałem rzuty  Dzisiaj już nie potrzebuję pomocy "Korka" a i moje stanowisko do nocnego wędkowania jest przynajmniej dobrze zabezpieczone. Ten pierwszy wyjazd sprawił, że pokochałem nocne wyprawy i przez wiele lat wolałem jechać do Zarzęcina na nockę niż na dzienne wędkowanie.  Dzisiaj już Pan Waldek nie żyje, "Korek" wyprowadził się z mojego osiedla i jakoś takie zbiorowe wyjazdy zaniknęły. Dzisiaj jak ktoś jedzie na nockę to w tajemnicy bez powiadomienia kumpla. A przecież nikt nikomu ryb nie wyłowi. Wiem, że są samotnicy ale w grupie zawsze jest przyjemniej.

Opinie (20)

adam56

Fajny opis twoich początków nad sulejowskim. Tak było pamiętam bo od tamtego razu wielokrotnie razem robiliśmy nocki nad wodą. A przy okazji ile ładnych ryb wyjęliśmy. [2016-01-31 14:54]

mariusz68

Kolejna fajna przygoda z nad wody. Tobie jakoś łatwo przychodzi składanie słów haha. Gratulacje. [2016-01-31 17:51]

pakul1206

Ja swoje spiningowanie też zaczynałem na zaoranym polu, ojciec zdjął kotwicę z jakiejś starej wahadłówki i tak napieprzałem godzinami :) [2016-02-01 15:28]

użytkownik

Super i ciekawy wpis lubię nocki . [2016-02-01 17:33]

rysiek38

Nie ma to jak sentymentalne wspomnienia swoich pierwszych wędkarskich szlifów ja mojej pierwszej nocki też nigdy nie zapomnę a zwłaszcza tej drugiej - coś jest o tym na moich starszych wpisach na blogu, a tak na marginesie to nie ma to jak zgrana ekipa i ognisko przy okazji [2016-02-01 23:51]

groniar

Super opis i piękne wspomnienie dawnych lat.Pozdrawiam***** [2016-02-02 18:45]

pinda

Pozostając w konwencji sentymentalnej jedne z pierwszych nocek wraz z moim serdecznym kolegom Romanem B.to polowa lat 70-tych rzeka Warta miejscowość Włyń i kilkanaście węgorzy .Cóż , miłe wspomnienia... [2016-02-03 16:19]

użytkownik

Fajne opowiadanko, bez głupawego wciskania reklamy , że to czy tamto najlepsze na świecie i bez tego wyprawa wędkarska będzie nieudana, co wielu tu niby testerów uprawia. Lubię takie klimaty i ocenię jak najwyżej. pozdrawiam. [2016-02-03 17:54]

Venca

Łowiliśmy kiedyś tak jak Ty nocą, ale węgorze. Nie na zalewie, ale na małej, zapomnianej, zarośniętej rzeczce. Nieżyjący już szwagier, który zbytniego do ryb szczęścia nie miał złowił ich wtedy , w tamtych kilku wyprawach 16, ja siedząc 3 metry niżej, nie zanotowałem brania!!! Po latach wędkarskich doświadczeń dowiedziałem się, dlaczego. Naftówka!! Tak, właśnie, przeklęta naftówka. Ja ją w domu przygotowywałem, dolewłem nafty, nad wodą zapalałem, w trakcie wędkowania uzupełniałem naftę, nie zdając sobie sprawy z niesamowitego węchu węgorzy..Węgorze wyczuły atomy nafty na przyjęcie i omijały ją, biorąc tą samą przynętę na wędkach szwagra, który z naftą styku nie miał. Co wy na to? Pozdrawiam [2016-02-03 19:39]

rysiek38

I dlatego można wnioskować że np palacze mają często gorsze efekty więc unikam sytuacji by ręka w której trzymam to świństwo miała kontakt z przynetą nie jest to łatwe ale możliwe [2016-02-03 21:41]

mariusz kanzas

W Zarzecinie tej jesieni hitem był lis który wszystkim pod jadał zanęty i wynosił do lasu buty itp [2016-02-04 11:27]

karol79

Pamiętam swoje pierwsze nocki, mimo tego że wędkowałem z ojcem to pierwsze nocki wyglądały podobnie :) Swoją drogą jak tylko zrobi się cieplej to na nockę zawsze możemy razem pojechać. W razie jakby co to kontakt masz, dzwoń i może coś się razem wymyśli. pozdrowienia dla wszystkich i połamania. [2016-02-04 12:01]

slawomir66

Karol tak sobie kiedyś myślałem aby zebrać kilku chłopaków i razem posiedzieć nie koniecznie z flaszeczką ale tak jak kiedyś. Przyjmuje ofertę. Pogadamy w sobotę. [2016-02-04 16:48]

mariusz68

To jak będziecie jechać to proszę o sygnał też bym się wybrał. [2016-02-07 19:16]

jendreczek

Oj a ja na samym początku jeździłem na nocki dwa kije w ręce mała torba przez ramie i dawaj do pociągu. A dziś nie bardzo idzie się zmieścić w aucie ze sprzętem . Teraz jestem na etapie odkrywania samotnego wędkowania ale czasem lubię jechać z taką łajzą :-) z . która jeżdżę od 25 lat. [2016-02-07 21:51]

rysiek38

A ja Wam powiem że na nocce raźniej w kupie , i weselej i bezpieczniej i jest do kogo morde otworzyć ale wiadomo że o gustach się nie dyskutuje - to moje osobiste zdanie z jednym ale- ekipa musi być ZGRANA ! [2016-02-07 23:19]

mariusz kanzas

ok 3 tyg i na zarzecin bede na nocke jechal [2016-02-08 16:21]

rysiek38

Drogi Mariuszu ,kiedyś moglem zimą jechac nawet do lublina na rzekę do wujka ,2 x8 godzin pociągiem by trzy godzinki połowić ale teraz przy moich zdrowotnych problemach jak w nocy nie ma plus min.12 ,nic mnie nie wygna :-) [2016-02-08 23:39]

mariusz kanzas

Karta wykupiona tak wiec w nastepna niedziele wyruszam na zarzecin na cypelek i zobaczymy jak sie sezon rozpocznie. [2016-02-14 14:35]

Glinnik

oczywiście że jeździmy minimum po dwie osoby, zależy od chęci i czasu [2016-03-28 08:36]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…