Hmm, zaczęło się to całkiem niewinnie jakiś rok temu. Dostałem zaproszenie od cioci i wujka na przyjazd do nich do pięknego miasteczka, położonego nieopodal Trójmiasta, Żukowa na wakacje. Długo się nie zastanawiając spakowałem swoje graty i wsiadłem w pociąg (czekała mnie dość długa bo 18 godzinna podróż z Nowego Sącza do Gdyni). O wędkarstwie nie miałem żadnego pojęcia, lecz mój wujek jest wędkarzem od około 15 lat i jego wyposażenie jest ogromne. Kilkanaście wędzisk od spiningowych aż po karpiówki. Przynęt spiningowych około 300 szt do tego różnego rodzaju zanęty i przynęty karpiowe. Pojechałem ta główni aby odpocząć nad morzem lecz jednego pięknego dnia postanowiliśmy jechać na niewielkie dzikie jeziorko obfitujące w białą rybę a w szczególności płoćie, leszcze, karasie i liny. Dzień przed wyjazdem skoczyliśmy do oddalonego o jakieś 100 m od miejsca zamieszkania sklepu wędkarskiego i kupiliśmy 2 kg zanęty na płoć, kukurydzę o smaku waniliowym i truskawkowym, oraz w pobliskim spożywczaku kukurydzę konserwową. Nad łowisko pojechaliśmy o godzinie 4:30 było one oddalone od nas o jakieś 50-60 km. Na miejscu byliśmy o godzinie 5:10. Po rozpakowaniu się, zanęceniu i zarzuceniu wędek do wody była godzina 5:40. Mieliśmy trochę czasu bo do godziny 11:00. Pierwsze branie było na mojej Daiwie (wędka spławikowa dł. 3m) wyciągnąłem swoją pierwszą rybę i ku nie dowierzaniu mojego wujka był to pięknie ubarwiony 20cm okoń który wziął na kukurydzę o smaku truskawki :D (wielkie było to zaskoczenie). Kolejne brania następowały po około 10-20 minutach, były to przede wszystkim małe płotki i średniej wielkości leszcze które dostarczyły mi dużo adrenaliny. Razem złowiliśmy około 5 kg ryb. Oczywiście wszystkie wróciły do wody. Były to niezapomniane chwile w moim życiu. Zostałem tak zainfekowany wędkarstwem że postanowiłem zrobić kartę wędkarska i udało mi się to zrobić w wakacje bieżącego roku. Należę teraz do Koła PZW Zakamienica w Nowym Sączu.
Pozdrawiam MonsterFishPolska.
Autor tekstu: Patryk Jabłoński