Moja tajna broń...
Jarosław Figurski (jarekf61)
2011-03-03
Moja przygoda zdarzyła się ok. 15 lat temu.
Przyszedł do mnie wtedy mój Kolega Maciek i zaproponował mi wyjazd na ryby nad Odrę w okolicach Jelcza-Laskowic. Bez chwili zastanowienia zgodziłem się.
Wyjazd zaplanowaliśmy na dwie nocki. Przez kilka dni solidnie przygotowywaliśmy się do naszej wyprawy, a wieść o niej szybko rozniosła się po dzielnicy, przez co w krótkim czasie dołączyło do nas jeszcze siedmiu Kolegów.
Tak, więc wyruszyliśmy w dziewiątkę na trzy auta.
Nad Odrę przyjechałem wtedy po raz pierwszy i od razu to miejsce przypadło mi do gustu, wspaniała okolica i ta wszechobecna cisza…
Nad wodą każdy z nas rozrobił swoje „supertajne” zanęty, rozłożył cały sprzęt i przystąpił do połowów. Mijały godziny, a szczytówki naszych wędek wciąż tkwiły w bezruchu, jedynie od czasu do czasu tylko drobna ryba miała ochotę żerować.
Następnego dnia sytuacja nie uległa zmianie- nad wodą zapanował dosłownie pomór.
Późnym popołudniem podeszło do naszej „watahy” trzech chłopców trzymających słoiki w rękach, może mieli gdzieś po 12 lat, najprawdopodobniej mieszkali w okolicznej wsi.
Grzecznie zapytali się o nasze sukcesy w połowach…
Oczywiście ja i moi Koledzy zaczęliśmy narzekać i żartować, że
„Ryby? Jakie ryby? Przecież tu nie ma ryb!”
Chłopcy popatrzyli na siebie jednoznacznie i zaproponowali nam kupno pijawek, które dzielnie dzierżyli w słoikach za naprawdę niewielkie, a wręcz śmieszne pieniądze.
Moi Koledzy nie chcieli nawet słyszeć o tych „krwiożerczych stworzeniach”, a co dopiero o ich kupnie. Jako jedyny dałem się skusić i nabyłem 20 sztuk.
Uzbrojony w pijawki za przynętę, ponownie rozpocząłem połowy.
Pod koniec mojej wędkarskiej wyprawy miałem na koncie kilka dorodnych leszczy oraz kilkanaście przepięknych byczków, a moi Koledzy, przecierając oczy ze zdumienia jedynie mogli obejść się smakiem. Łowienie „na pijawkę” jest bardzo skuteczne szczególnie latem. Najwięcej brań miałem zaraz przed świtem i zaraz po zmierzchu.
Do dzisiaj wspominamy ten wyjazd, który radykalnie zmienił moje podejście do połowu ryb, a pijawki stały się moją tajną bronią.
Obecnie na koncie mam już kilkadziesiąt leszczy powyżej 3 kg, a kilka oscylowało w granicach 5 kg.
Następnym razem zdradzę mój sposób „jak zmusić do współpracy wybredne leszcze”.