Moje brzany - sezon 2012
Krzysztof Kloc (ryukon1975)
2012-12-20
Pada deszcz.Wieczorem opady się nasilają,wiem że jutro poziom wody w rzece się podniesie i nabierze ona koloru kawy z mlekiem. Na dzień jutrzejszy prognozy pogody są jednak dobre.Dlatego po zmroku biorę latarkę i ruszam na łowy. Nie,nie na ryby.Ruszam nazbierać rosówek które rano w przewidywanych warunkach będą stanowić moją przynętę.
04.10.2012
Budzik dzwoni o piątej jest jeszcze ciemno,idę do kuchni zrobić kawę. W czasie gdy kawa "nabiera mocy" wynoszę na podwórko sprzęt. Wyprowadzam skuter i patrzę jaką pogodę przyniósł dzień.Pogoda wspaniała taka z jaką wiążą się moje bardzo dobre wspomnienia wędkarskie. Po wczorajszym deszczu dziś zrobiło się ciepło. Potężna mgła,ziemia paruje a powietrze jest ciężkie od wilgoci. Wszystko gotowe czas ruszać. Miejscówkę mam już wytypowaną od wczoraj tak jak i gatunek na jaki się nastawię.Do ulicy mam ledwo jakieś 200 m jednak zaraz po wjechaniu na nią zaczynają się małe kłopoty. Okulary zaparowały mi tak że nic nie widzę. Pochylam głowę i kieruję wzrok poza nimi jadąc dalej. Jednak po pewnym czasie muszę się zatrzymać i wytrzeć okulary z wilgoci. Gdy to robię wracają wspomnienia z roku 2011,wtedy taka sama sytuacja miała miejsce w dniu kiedy złowiłem największą brzanę tamtego sezonu. Czyżby miała być powtórka?Nie miałbym nic przeciwko temu. Dojeżdżam do rzeki i zatrzymuję się na końcu drogi jakieś 150 m od niej,dalej nie da się jechać tu mam swój stały "parking".
Schodzę stromym brzegiem w kierunku wody na wybrane miejsce. Tu dostaję odpowiedź na najważniejsze pytanie.Jaki jest poziom wody czyli ile się podniósł po opadach. Przybór nie jest wielki,woda "poszła" w górę około 1 m.Jest dobrze w tych warunkach nie będę miał kłopotów z łowieniem.Szybko wyciągam z pokrowca dwa feedery i montuję zestawy. Jestem na końcu krótkiego odcinka który jakieś 100-150 m niżej wchodzi w zakręt a na moim zewnętrznym jego brzegu jest kamienna opaska. Przez lata złowiłem tu mnóstwo ryb z chyba wszelkich gatunków jakie tu występują. W czasie przyboru brzany z opaski podchodzą tu i kryją się przed nurtem w nie zauważalnym wgłębieniu brzegowym które ma góra 1,5-2 m szerokości. Teraz całkowicie zalała je woda ale ja wiem,ono tam jest.Wędki zarzucone już od trzydziestu minut brań nie ma więc zaczyna się myślenie. Czyżby przybór wody był zbyt mały? Wiem że jak woda nie podniesie się dostatecznie brzany nie wyjdą z opaski i chyba nie wyszły bo nie mam wątpliwości że w tych warunkach żeruje. Tu jednak mam tylko nieliczne brania drobnicy co świadczy o tym że nie ma tu brzan.Minęła godzina i moja cierpliwość się skończyła. Do następnej swojej miejscówki już na opasce mam jakieś 200 m dwa szybkie kursy,pierwszy z skrzynką,podbierakiem i innymi rzeczami drugi z wędkami i już na niej jestem. Pierwszy feeder zarzucam w dół rzeki bardzo blisko brzegu tam gdzieś za kamieniami są ryby. Drugi posyłam bliżej i w miarę możliwości dalej od brzegu. Duża głębokość i szybki nurt nie pozwalają na wiele. Znam jednak dobrze to miejsce i pomimo że woda mocno trącona i nic w niej nie widać łowię "na pamięć".
Patrzę na zegarek 7.30,słońce coraz wyżej. Dobrze zrobiłem zmieniając miejsce. Tu nie ma dużo brań ale ryba zdecydowanie "grubsza" trafia się płoć później certa. W oczekiwaniu na kolejne branie wspominam jak to było z brzana w tym roku. Niestety nie było za dobrze. Pierwszą zaciąłem na spinning nie była duża 45-50 cm,wypięła mi się jak chciałem ją podebrać ręką na środku rzeki w czasie brodzenia. Drugą mającą ponad 60 cm złowiłem w miejscu które opuściłem kilkadziesiąt minut wcześniej. Natomiast trzecia i ostatnia też ponad 60 cm złowiona została znacznie niżej na innym odcinku rzeki. Niesamowicie niski stan wody jaki utrzymywał się przez całe lato nie sprzyjał połowom tego gatunku,brzana nie lubi takich warunków.
Wspomnienia te przerywa kolejne branie. Delikatne ale stanowcze spokojne przygięcia szczytówki sygnalizacyjnej świadczą spokoju,sile i pewności siebie. Tak biorą ryby dla których nie istnieją słowa "nie, czy, może". Zaczęła brać i weźmie. Tak tez się stało.Po zacięciu żadnej nerwówki z jej strony. Została zacięta jakieś 2 m od brzegu i w takiej odległości od niego płynie powoli pewnie przy samym dnie w moim kierunku. Dlaczego brzana po zacięciu płynie przeważnie pod prąd? Nie wiem ale dzieje się tak w osiemdziesięciu lub nawet więcej procentach przypadków. Na mojej wysokości próbuję ją oderwać od dna. Sprzęt mam mocny ale tak nie jest to łatwe, w czasie pierwszych prób odrywam ją od dna ale wraca na nie nim udaje mi się ją zobaczyć.Wiadomo z każdą kolejna próbą ryba w głowie rośnie,czas przynosi wątpliwości. Czy dam radę? Czy nie wypnie mi się przy kolejnym nawrocie? Nie wypięła się i po kolejnej próbie trafia do podbieraka. Znajduję na zarośniętym krzakami brzegu trochę miejsca by położyć delikatnie podbierak z rybą na trawie.Pięknie się prezentuje w słońcu a wątpliwości zostają rozwiane. Niestety nie będzie moją życiówką bo "tamta" z przeszłości była większa,nawet nie potrzebuję mierzyć by to wiedzieć. Jeszcze tylko szybko biorę aparat który zawsze leży w zasięgu ręki i robię zdjęcie na pamiątkę.