Moje czerwone robaczki
Marek Mika (M@rek)
2009-02-21
Moja przygoda z hodowaniem czerwonych robaków zaczęła się jesienią 2007 roku, kiedy to ostatni raz byłem nad jeziorem na rybach. Zostało mi kilkanaście sztuk czerwonych robaków, kupionych w sklepie wędkarskim. Nie chciałem ich wyrzucać więc postanowiłem jak na razie je zatrzymać. Wziąłem stare wiaderko, nasypałem do niego trochę skoszonej trawy, ziemi z ogrodu i pozostałe czerwone robaki. Wtedy jeszcze nie miałem zielonego pojęcia o hodowaniu dżdżownic kalifornijskich.
Kilka dni później w deszczowy jesienny wieczór postanowiłem poszukać informacji na temat hodowli czerwonych robaków. Muszę przyznać, że na stronach w języku polskim znalazłem trochę informacji, ale najczęściej były to informacje pobieżne i kopiowane ze strony na stronę.
Szukając dalej znalazłem kilka stron w języku angielskim. Trafiłem nawet na stronę hodowli dżdżownic w Anglii. Zebrałem te wszystkie informacje i zacząłem hodować czerwone robaczki. Na początku hodowla mieszkała w plastikowym pojemniku o pojemności około 90 litrów, napełnionym skoszoną trawą, tekturą, odpadkami kuchennymi itp. Po pewnym czasie okazało się jednak, że skrzynka do połowy była przemoczona, bo po odsłonięciu wierzchniej warstwy zawartość skrzynki była bardzo mokra. Postanowiłem więc zrobić otwory w skrzynce i osuszyć nieco mieszkanko czerwonych robaczków. Ciecz, która zaczęła się wylewać nie miała zbyt przyjemnego zapachu i kapiąc do podstawionej miski, zalewała podłogę piwnicy.
Kolejnym krokiem było powiększenie otworu i zamontowanie w nim rurki, żeby ciecz spływała w sposób „kontrolowany”. Wszystko było dobrze, tyle, że przez otwór na ciecz spływały małe dżdżownice, które przypadkiem wpadły w róg, w którym była zamontowana rurka akwarystyczna. Skrzynka była lekko przechylona i otwór powoli zapychał się. Wtedy nadszedł czas na kolejną, ostateczną modyfikację, którą z powodzeniem mam do dziś.
Pierwszym krokiem było pójście do marketu budowlanego i kupienie 2 pojemników, które nazywają się „kastra budowlana”. W markecie, w którym kupowałem, dostępne były 3 rozmiary, 30, 60 i 90 litrów. Ja wybrałem największy z nich, za dwa pojemniki zapłaciłem ok. 45 zł.
Kolejnym krokiem było kupienie w sklepie zoologicznym rurki, którą wykorzystuje się do napowietrzania, przekrój około 5 mm. Tak naprawdę potrzebujemy około 1 metra rurki, więc można wykorzystać inną dostępną pod ręką elastyczną rurkę.
Zebrałem wszystkie zakupione materiały i przygotowałem mieszkanko dla dżdżowniczek. A wyglądało to tak:
Rys 1. Dwa pojemniki na przyszłą hodowlę
Rys 2. W jednym z pojemników wykonałem w dnie i w ściankach bocznych bardzo wiele otworów wiertłem 2-3 mm. Otwory nie mogą być zbyt duże, żeby dżdżownice nie wypadały przez nie a jednocześnie woda musi przez nie przepływać. Mają też za zadanie dostarczyć powietrza do najgłębszych części hodowli.
Rys 3. W drugim pojemniku wykonałem kilka większych otworów w ściankach bocznych, około 15 cm ponad dnem. Mają one zapewnić dopływ powietrza do pierwszego pojemnika.
Rys 4. W tym samym pojemniku w jednym z rogów wykonałem otwór o średnicy odpowiadającej średnicy rurki, przez którą odpływać będzie niechciana ciecz.
Następnie przykleiłem rurkę do pojemnika w taki sposób, że na długości około 1-2 cm rozciąłem ją w pół, przełożyłem przez otwór i dwie połówki przykleiłem do dna pojemnika. Klejenie powinno być w miarę sprawne, żeby nie zatkać klejem otworu i żeby spoina zbyt nie wystawała ponad dno pojemnika.
Rys 5 i 5a. Po wyschnięciu kleju (najlepiej jakiś dwuskładnikowy, np. poxipol) zniosłem pojemniki do piwnicy i postawiłem na podwyższeniu. Pojemniki muszą być na podwyższeniu żeby pod pojemnik można było wstawić butelkę. Włożyłem jeden pojemnik w drugi, w środek ten z otworami w dnie i w bokach. Rurkę, którą przykleiłem włożyłem do butelki po wodzie mineralnej.
Rys 6 i 6a. Po zbudowaniu pojemnika przyszedł czas na napełnienie go resztkami kuchennymi i ścinkami kartonów. Ja robię to w ten sposób, że warstwę odpadków przekładam warstwą podartych kawałków kartonów. Co należy podawać dżdżownicą a czego nie wolno, opisałem na końcu artykułu. Każdą warstwę zraszam wodą, zraszaczem do kwiatów.
Po napełnieniu całej skrzynki, czekam około 14 dni, aż zacznie się proces rozkładu resztek kuchennych. Wtedy dopiero można wpuścić dżdżownice. Należy pamiętać, że dżdżownice do rozwoju i rozmnażania się potrzebują odpadków, wilgotności około 80%, powietrza i temperatury około 18 – 30 stopni Celsjusza. Powyżej 30 stopni giną, poniżej 18 zaczynają się hibernować.
Po wpuszczeniu posiadanych przeze mnie robaczków dokupiłem jeszcze 100 sztuk dżdżownic kalifornijskich. W chwili obecnej mam około 2000 robaków w 3 takich pojemnikach. Hodowla potrafi pomnożyć się około 10 razy w ciągu roku. Hodowla nie wydziela przykrych zapachów, nie przeszkadza innym mieszkańcom, można ją mieć w piwnicy. Ja hoduję robaczki w piwnicy w bloku już 2 lata i nie mam z tym żadnych kłopotów. Dżdżownice nie uciekają ze skrzynek, nie padają, bo dżdżownica kalifornijska żyje około 14 lat.
Ilość odpadków po około 2-3 miesiącach zmniejszy się do około 30% objętości pierwotnej, więc należy pamiętać, żeby dokładać robaczkom nowe jedzonko i zraszać hodowlę wodą.
Ciecz, która będzie się sączyć z pojemników można albo wylać do kanalizacji, albo podlewać nią rośliny w ogrodzie. Kwiatków w mieszkaniu nie polecałbym podlewać tym odciekiem, bo ma on niezbyt miły zapach.
Dzięki opisanej powyżej konstrukcji pojemników kompost nie jest przemoczony, dżdżownice mają optymalną do życia wilgotność i mogą się swobodnie rozmnażać.
Dżdżownice można karmić min:
- świeżo skoszoną trawą
- fusy i filtry papierowe z kawy
- bardzo drobno pokruszone skorupki z jaj
- obumarłe części roślin, np. z ogrodu
- skórki z melona, ziemniaków i wszelkie inne obierki z warzyw i owoców
- zepsute, nadgniłe owoce i warzywa
- fusy i torebki z herbaty
- podarty karton, najlepiej bez nadruków( ja osobiście odrzucam części z nadrukami i daję dżdżownicom szary karton, na którym składają jajeczka)
- ręczniki papierowe.
- w niewielkich ilościach obierki z owoców cytrusowych, cebuli i czosnku.
- odpadki z chleba
Dżdżownice nie jedzą:
- mięsa
- drobiu
- ryb
- żadnych tłuszczów takich jak oleje, masło, margaryna, majonez, żadnych sosów
- serów, mleka, jogurtów
Podanie w/w zakazanych produktów skutkuje zatruciem i śmiercią dżdżownic.
Ja osobiście 1, 2 razy w tygodniu zanoszę do mojej hodowli wiaderko odpadków kuchennych, które trzymam pod zlewem. Odpadki dokładam pod warstwę wytworzonego już kompostu i całość zraszam wodą. Kiedy kompostu jest zbyt dużo, to wybieram z niego dżdżownice, a sam najlepszy na świecie nawóz naturalny rozsypuję w ogrodzie, wykorzystuję do uprawy roślin i warzyw w szklarni na działce lub rozrabiam z wodą i podlewam nim kwiaty w domu. Gwarantuję, że rosną wyśmienicie.
Wyjazd na urlop też nie stanowi problemu. Hodowlę dobrze dokarmiam, zraszam wodą i na górę pojemnika na kompost kładę mokry ręcznik lub inną szmatkę lub większe kawałki kartonu, namoczone wcześniej w wodzie, który przepuszczą powietrze ale zatrzymają wilgoć w kompostowniku. Gwarantuję, że 2 tygodnie dżdżownice przeżyją bez dodatkowego podlewania.
Czasami lub na początku hodowli część kuchennych odpadków mieliłem w maszynce do mielenia mięsa, ręcznej oczywiście, którą kupiłem za 30 zł. Proces mielenia przyspieszał proces rozkładu resztek a wiedząc że dżdżownice pobierają pokarm w postaci półpłynnej, pozwalał na szybsze przetwarzanie przez nie resztek.
Na koniec jeszcze mam propozycję dla tych, którzy chcą rozpocząć przygodę z własnymi czerwonymi robakami. W tym sezonie nie skorzystacie z własnej hodowli, ale w następnym jak najbardziej już tak.
Proponuję założyć kompostownik np. w sposób opisany przez mnie. Kiedy będziecie kupować czerwone robaczki na wyprawy na ryby, nie wyrzucajcie tych, które wam pozostaną, tylko wpuśćcie je do swojej hodowli. Kilka takich zasileń i w pojemniku może mieszkać już około 20-30 sztuk, które normalnie zostałyby wyrzucone. W sprzyjających warunkach bardzo szybko się rozmnożą i już za rok będzie ich kilkaset. Dzięki temu „przy okazji” pozyskacie porcję startową dżdżownic, nad wodami mniej będzie porzuconych pudełek po i z robaczkami, które nieraz gotują się w pudełku w letnim słońcu, a wy już od następnej wiosny łowić będziecie na własne, wyhodowane czerwone robaki. Aha i rzadziej będziecie wynosić śmieci, bo jak się przekonałem, odpady organiczne, czyli takie, jakie przetwarzają dżdżownice, to około 50% wszystkich wyrzucanych odpadków. Jeśli dżdżownice przetworzą je na kompost, to będziemy mieli mniej śmieci, darmowe robaczki i mniej wycieczek do śmietnika.
Zaprezentowany przeze mnie sposób hodowli jest stosowany przeze mnie z powodzeniem już od 2 lat. Dżdżownice hoduję w piwnicy w bloku, bo na to pozwalają mi warunki. Jeśli kiedyś wybuduję swój dom, to na pewno powiększę hodowlę i założę kompostownik w ogrodzie, gdzie w porze, gdy nie ma mrozów, będę hodował część dżdżownic. Na zimę wybiorę je i przeniosę do domowej hodowli, a co sezon, będę miał świeże, czerwone robaczki i biohumus do zasilania ogrodu.
Na koniec jeszcze chcę opisać sposób, w jaki można przygotować czerwone robaki do wędkowania metodą gruntową i nie tylko. Ponieważ żyją one w kompoście, to można na dzień przed wyjazdem na ryby przełożyć porcję robaków do pojemnika, najlepiej zamkniętego, z otworami w pokrywie. Rozmoczyć w mleku płatki owsiane i taką papkę wlać do dżdżownic. Dzięki temu dżdżownice wyczyszczą się z kompostu i najedzą płatkami owsianymi. Czasem takie robaczki okazują się „tajną bronią”
Należy pamiętać, że aby nie zachwiać równowagi w hodowli, nie należy jednorazowo wybierać więcej niż 1/3 populacji czerwonych robaków. Pozwoli to na prawidłowe przetwarzanie odpadków i mnożenie się dżdżownic.
Mam nadzieję, że moje porady pomogą wam założyć własną hodowlę czerwonych robaków. W razie pytań służę pomocą. Mogę też dostarczyć „porcję startową” do przyszłej hodowli.
Tekst przygotowany na konkurs wedkuje.pl