Moje pierwsze karasie.
użytkownik 24247
2010-03-31
Tak jak już pisałam dzień jak co dzień, ale w mojej rodzinie od rana na 'hacjendzie' u teściów wielkie poruszenie , bo oto został przyłapany na gorącym uczynku szczupak - jak wygrzewał się na mieliźnie w stawie. Warto by parę słów napisać o ww. stawie.Jest to niezwykłe miejsce- dla mnie .Każdy ma jakieś swoje ulubione łowiska , miejsca gdzie zwyczajnie lubi wracać ja mieszkam od tego stawu jakieś 300 może 400 m a kocham tam przychodzić i kochać będę.Odcinam się od wszystkiego ,nawet zimą.
Staw to wielkie oczko w głowie moich teściów.Teściowa zaraziła mnie rok temu wędkowaniem i miłością do ryb, teściu(ach mój kochany teściu),' tatuś'- pieszczotliwie nazywany łagodnieje jeszcze bardziej i staje się wielkim misiem do przytulania, hehehe
Tatuś regularnie dokarmia rybki ,żeby je nie kusiło na robaki na naszych haczykach.Swoją drogą bardziej rozkapryszonych i wybrednych ryb jeszcze nie widziałam. Jest tych rybek trochę w tym stawie.Pływa szczupak w liczbie jednego , osiem tołpyg, amury (nie wiem ile)sandacze, karpie, karaski, liny i sumy i to chyba wszystkie jak na razie.
W sumie dobrze bo mamy różnorodność.Ale ale - miałam pisać o szczupaku.Toteż wzbudził zainteresowanie bo od dwóch lat kiedy został wpuszczony nikt go nie widział, także poruszenie nie z tej ziemi, i dobrze. Widział go osobiście teściu i ja zakradłam się nad staw , tatuś pokazał mi go- największy to on może nie był(jakieś;łokieć z kawałkiem), ale świadomość że 'na własnej piersi wychowany' a raczej piersi teściów - bezcenna. Ładna to była sztuka ,jak nas zauważył , to nawet nie wiedziałam kiedy uciekł, po prostu znikł mi z oczu.A ja zostałam, bo po drugiej stawu stronie karpie każdy po jakimś kilogramie , sztuk około piętnastu urządziło sobie wyżerkę.Ale to był widok, mlaskać może nie mlaskały ale zawzięcie oczyszczały staw po długiej zimie z brudu , nawet rybki wzięły się za porządki, to i chyba na nas ludzi pora?
Ja swoje już zrobiłam wiec z czystym sumieniem byłam nad stawem i oglądałam tak wytęskniony widok rybek. Tatuś znalazł robaczka pod kamieniem i już mogłam przeprowadzić eksperyment- Biorą rybki na stawie czy nie żerują jeszcze? Efekt był taki , że w wiaderku do zmroku były wypasione trzy karaski, bo czwarta nie chciała dać się skusić na wymiętoszonego robaka i popłynęła dalej.Pełen sukces skoro kraski biorą znaczy , że można moczyć kij o ile pogoda dopisze .Wychodzi na to , że rybcie mają już dostatecznie ciepłą wodę i zgłodniały po zimie, a muszę przyznać , że wiosna to chyba najlepsza pora na łowienie, bo jak tatuś zacznie je dokarmiać to zostanie tylko moczenie kija ,bo złowienie tych spaślaczków małych, graniczyć będzie z cudem.Jak na razie, i jak na mnie pierwszy sukces, trzy karasie kochane.
Celem moim jest złapanie tego przystojniaka , którego podglądałam na mieliźnie, nie wiem jak to zrobię , bo zielona jestem jak but, ale zrobię. Przecież każdy kiedyś zaczynał.Ważne , że kocham tam siedzieć , patrzeć w wodę, ważne że odpoczywam z kijem w ręku, ważne , że zawsze wracam wyciszona i spokojna po takim seansie na łonie natury. No i wzruszają mnie wędkarze dogłębnie , może sama kiedyś zostanę wędkarzem? Może, kto wie? Tym czasem...