Moje ulubione przynęty morskie na troć

/ 2 komentarzy / 6 zdjęć


Sezon na połów troci wędrownej w Bałtyku w tym roku rozpoczął się już 16 listopada, a nie jak w ostatnich latach 1 grudnia. Na początku roku (czyli jakoś w połowie zeszłego sezonu) trafiłem tylko jedną niewymiarową troć (przypominam zainteresowanym, że w wodach morskich dla troci obowiązuje wymiar ochronny 50 cm w przeciwieństwie do wód PZW, gdzie wymiar ten wynosi zaledwie 35 cm) i zerwałem dwie wymiarowe: wypięły się w pięknym stylu, wypluwając przynętę podczas widowiskowego salta nad taflą wody. Dodatkowo poprzedni sezon był krótszy, ponieważ z powodu wiadomych obostrzeń plaże trójmiejskie zostały po prostu zamknięte i można było zapomnieć o wędkowaniu w tak bardzo publicznym miejscu.
W tym roku postanowiłem nie spieszyć się. Wciąż bardziej zajmuje mnie pogoń za sandaczem i szczupakiem, chociaż zestaw na troć mam już od paru dni przygotowany, a przynęty w miarę uporządkowane (niestety w pudełkach zawsze mam lekki nieład). Z doświadczenia wiem, że intensywne brania w morzu zaczynają się dopiero w lutym i marcu, wcześniej troć przebywa głównie w górskich odcinkach rzek. Oczywiście zdarza się trafić jakąś zbłąkaną troć, ale najczęściej dosyć daleko od brzegu, albo sztukę niewymiarową, czyli tzw. króciaka. Dodatkowo pogoda nad samym morzem od początku grudnia wybitnie nie rozpieszcza...
Na obecny sezon zimowy obrałem sobie taktykę, według której trociowanie rozpocznę jeszcze przed końcem roku w Bałtyku, a od stycznia 2021 będę odwiedzał i Bałtyk i przynajmniej dwie rzeki górskie naprzemiennie. Z powodu charakteru mojej pracy pierwszy dzień wolny jest zazwyczaj do południa zmarnowany, ale w kolejnym jestem na nogach najczęściej jeszcze przed świtem. Postanowiłem więc, że mając mniej czasu pojadę nad morze, gdzie przejazd autobusem na najbliższą miejscówkę (na plaży orłowskiej) zajmuje 10-12 minut, natomiast dłuższy dzień wykorzystam na wyjazd nad rzekę, co już jest dla mnie konkretną wyprawą.
Jednak w tym artykule chcę się skupić na moich ulubionych przynętach morskich na troć, wahadłówkach i woblerach bezsterowych. Wśród blach mam swoich faworytów, którymi najczęściej łowię, mam również ulubioną firmę, której wyroby namiętnie kolekcjonuję. Długo zbierałem się do tego tekstu i do samych zdjęć, ale właśnie wczoraj nadarzyła się okazja, kiedy to z różnych względów nie pojechałem na ryby. Za to wybrałem się na spacer plażą z Sopotu do Gdyni Orłowo (i trochę dalej), a do plecaka wrzuciłem pudełko z przynętami trociowymi. Zaliczyłem rekonesans na sucho i wykonałem kilka zdjęć w okolicznościach przyrody.

Wahadłówki Dragon Madman 25 g
Bardzo lotne blachy z dociążeniem (osobiście nie lubię dociążeń). Kiedy przyjeżdżam nad morze i jest silny bądź bardzo silny wiatr, obrzucam łowisko właśnie nimi. Często także od nich zaczynam łowienie. Wielu moich kolegów na dzień dobry wymienia w nich kotwice na solidniejsze od oryginalnych. Mam na obecną chwilę tylko dwie i z lekka już poharatane, ale planuję w niedalekiej przyszłości uzupełnić kolekcję.

Woblery bezsterowe Jaxon Holo Select Tryton 25 g
Estetycznie wykonane ale dosyć upierdliwe w prowadzeniu przynęty. Tonące woblery to mało powiedziane: one idą na dno jak kamień. Stąd bierze się możliwość częstych zaczepów, jeśli dno jest mocno kamieniste (a zwykle na trociowych miejscówkach takie właśnie jest) oraz wyciągania kilogramów morskiego zielska. Jeśli chce się ich używać, trzeba być przygotowanym na ostre kręcenie korbką kołowrotka. Za rekompensatę tego dyskomfortu uważam jednak naprawdę dalekie i celne rzuty.

Woblery bezsterowe Jaxon Tabias Minnow Holo Reflex 23 g
Te woblery również są tonące, ale można je prowadzić zdecydowanie spokojniej i dokładniej. Rzuty nimi są również zadowalające. Używam podstawowych kolorów, chociaż ich wybór jest bardzo duży. Zdecydowanie najczęściej spotykane w pudełkach wędkarzy.

Wahadłówka Cormoran Isef 25 g
Ta blacha jest zdecydowanie tzw. killerem w moim trociowym pudełku i dała mi fajne ryby. Ma klasyczne czerwono-czarne barwy, spód srebrny i delikatnie wygięty profil. Rzuty nią są dosyć dalekie i ładne nawet przy silniejszym wietrze. Jeśli chodzi o prowadzenie to musi być w miarę energiczne. Wahadłówka jest już raczej nieosiągalna na rynku, no chyba że w jakimś sklepie zalega jeszcze pojedyncza sztuka na dnie magazynu. Zdarzyło mi się ją raz stracić przy wyjątkowo paskudnej pogodzie, ale cudem odkupiłem ostatnią sztukę, jaka była w ofercie sklepu.

Wahadłówki Hansen 20-24 g
To zdecydowanie moje ukochane przynęty kapitalnej duńskiej marki Hansen, których nie mam nigdy dosyć. Charakteryzuje je wąska budowa i jaskrawe kolory. Błaszki są lekkie i sprawdzają się najlepiej w bezwietrzne dni, ewentualnie przy słabym wietrze. Trzy z nich doczekały się już miana killerów w moim pudełku. Na zdjęciu kolejno od lewej: dwie wahadłówki Flash 20 g, dwie Silver Arrow 24 g i Lotus 22 g.

Wahadłówki Zebco Impact Spoon Rainbow Trout 16 g, Westin 26 g, Trofast Morska Troć 18 g
Na koniec pozwoliłem sobie na mały miks, a to z tego względu, że umieściłem tu blaszki, które nie są najgorsze, ale ja osobiście za nimi nie przepadam. Pięknie kolorowa wahadłówka Zebco (w oryginale jest oczko, które u mnie odpadło) jest moim zdaniem trochę za lekka na morze nawet w bezwietrzny dzień. Ewentualnie można ją wykorzystać po zmroku, kiedy troć podchodzi naprawdę blisko brzegu (i kiedy brzegiem nie przewala się tabun spacerowiczów). Tutaj muszę zaznaczyć, że często łowię wbrew przyjętym regułom, według których im ciemniej się robi, tym ciemniejsza przynęta powinna być użyta. Grubo po zmroku trafiłem pod samymi nogami ładną troć jaskrawozielonym Hansenem. I to nie jeden raz! Moim zdaniem trzeba eksperymentować, próbować wszystkiego bez skrępowania. Wracając do Zebco: przy jej gramaturze, kształcie i kolorze można z powodzeniem spróbować łowić nią na większej rzece. Dalej mamy wahadłówkę Westin 26 g, jedno z moich największych rozczarowań. Wydawać by się mogło, że przy tym kształcie (na zdjęciu widok od spodu) i gramaturze będzie cięła powietrze niczym kosa, albo chociaż nóż. Nic bardziej mylnego. Blacha jest toporna i strasznie opornie się ją prowadzi. Być może to wina mojej techniki rzutu, ale i tak się uprzedziłem. Jakby mało tego było, po pierwszych dwóch czy trzech rzutach odprysnął lakier, co już w ogóle uważam za porażkę... Ostatnia wahadłówka to Trofar i nie oszukujmy się: to zwykły badziew. Zakładam ją w chwilach totalnej rozpaczy, gdy nie ma żadnego kontaktu z rybą, a spróbowałem już wszystkiego, co miałem w pudełku. Co najdziwniejsze: mam srebrną wahadłówkę tej firmy i z powodzeniem można używać jej w maju przy połowie belony.

Wahadłówki handmade
Wielu doświadczonych wędkarzy wykonuje własnoręcznie bardzo łowne, choć niekiedy dziwacznie prezentujące się wahadłówki. Jeden z moich kolegów wycina sobie blaszki, które przypominają mi kształtem otwieracze do konserw z dzieciństwa i nazywam je potworkami. Blachy te są tak łowne, że w zasadzie kolega nie używa sklepowych przynęt. Osobiście czaję się na takiego potworka. Miałem nadzieję, że spotkam kolegę podczas spaceru i za jego pozwoleniem zrobię zdjęcie, no ale nie udało się. Prezentowana na zdjęciu wahadłówka jest autorstwa innego wędkarza i bywalca plaży orłowskiej. Znalazłem ją w kłębie zielska, które wyrzuciło morze i przywłaszczyłem prawem znaleźnego. Wymaga oczywiście czyszczenia i polerki.

Oprócz zaprezentowanych na zdjęciach blaszek mam ich więcej, ale pudełko też ma swoje ograniczenia pojemnościowe. Podczas łowienia troci sprawdzają się również jak najbardziej klasyczne blachy srebrne i miedziane, wąskie i szerokie, długie i krótkie. Wszystko jest kwestią sprzyjających warunków pogodowych, pory dnia, umiejętności wędkarza, a także odrobiny szczęścia, które pozwoli nam przechytrzyć kapryśną Jej Wysokość Troć (jak pieszczotliwie mawia kolega od potworków). Jedno jest pewne: pierwszego brania tej ryby w morzu i emocji związanych z jej holem nie sposób zapomnieć...
Pozdrawiam serdecznie Koleżanki i Kolegów po kiju!

 


5
Oceń
(7 głosów)

 

Moje ulubione przynęty morskie na troć - opinie i komentarze

kabankaban
+2
Pomijajac morskie trocie to zdobycie wabika zrobionego przez miejscowego wędkarza na jakiejkolwiek wodzie może być kluczem do sukcesu. (2020-12-16 18:34)
arasshaterarasshater
+1
Dokładnie jak piszesz! Jako miłośnik brodzenia gdzie tylko się da, często wyławiam przynęty innych wędkarzy, czy to gumy czy blachy, a także spławiki i koszyczki. Zwracam bardzo dużą uwagę na to, jakiego kształtu i koloru są przynęty i jakiej gramatury główki posiadają. To daje szersze spektrum na łowisko, w szczególności dopiero poznawane, a przynęty (jeśli jeszcze nadają się odo użytku) otrzymują drugie życie. (2020-12-17 12:43)

skomentuj ten artykuł