Zaloguj się do konta

Morskiego srebra pechowe początki

Czytając wiele artykułów w prasie wędkarskiej oraz oglądając filmy z połowów troci w morzu, zapragnąłem doświadczyć podobnych wrażeń w tej odmianie wędkarstwa morskiego. Wykupiłem licencję uprawniającą do amatorskiego połowu ryb na polskich obszarach morskich i czekałem na odpowiedni moment. Najpierw na morski kołowrotek, który upatrzyłem sobie w zapowiedziach nowości na 2009 rok jednej z naszych rodzimych firm. Minęło kilka miesięcy i ku mojemu zadowoleniu na rynku pojawił się upragniony kręciołek. Nareszcie mogę wędkować w morzu. Plecionka już była, blaszki i woblery również. Teraz tylko oczekiwanie na odpowiednią porę - sztorm oraz spadek temperatury wody.

W końcu pierwsze z upragnionych zjawisk nadeszło niebawem, ale temperatura wody spadła tylko nieznacznie. Odczekawszy 3-4 dni, jak zalecały wszelkie opisy dotyczące morskiego „trociowania”, pojechałem z kolegą w znane miejsce niedaleko Gdyni. Pobliskie Mechelinki, w okolicach Mostów, to jedno ze znanych łowisk morskiego srebra. Dość ciepło ubrany, przygotowawszy sprzęt zacząłem biczować zmętniałą wodę razem z kumplem. Nie byłem zbyt optymistycznie nastawiony ze względu na wspomniane, jednak dość znaczne, zmętnienie wody. Machając i zmieniając co jakiś czas przynęty byłem coraz bardziej zniechęcony.

Muszę w tym miejscu nadmienić, że nie często, wręcz sporadycznie, mam takiego wędkarskiego dołka, nie potrafiąc dotrwać zmierzchu. Czary goryczy dopełniła strata przynęt ze słabo domkniętego pudełka, zawieszonego na smyczy. Do wody wpadło kilka blaszek i woblerów. Zdołałem zebrać z dna tylko dwie blaszki widoczne w tej mało przejrzystej wodzie. Rękaw zmoczony po samą pachę. Reszta całkiem fajnych przynęt poszła w zapomnienie, a raczej w 'otchłań' zmętniałej wody. Przemierzyliśmy jeszcze kawałek kamienistej plaży i zakończyliśmy nasze półtoragodzinne wędkowanie bez kontaktu z rybą. Zwinąłem manatki i pożegnawszy się z kolegą, lekko wkurzony wróciłem do domu. Morskie srebro nie dla mnie, przynajmniej nie tym razem.

Niebawem nadszedł ten największy sztorm tego roku. Łamał drzewa, niszczył brzegi oraz wytaczał z dna kamienie i głazy. Minęło kilka dni i postanowiłem sprawdzić inne trociowe miejsce w okolicy. Miejsce w pobliżu klifu w Orłowie, jednej z dzielnic Gdyni. Wstałem w sobotę rano i pojechałem we wspomniane miejsce, zabrawszy po drodze przyjezdnego kolegę z gdyńskiego dworca kolejowego. Kiedy zajechaliśmy na miejsce było jeszcze zbyt szaro, aby zaczynać wędkowanie. Poszliśmy więc na molo i popatrzyliśmy w stronę klifu oraz na morze. Dość wysoka fala przybojowa, około 50-60cm, nie napawała zbytnim optymizmem. Wróciliśmy do samochodu i przygotowaliśmy sprzęt. Po rozświetleniu otoczenia przez wschodzące słońce, zaczęliśmy spinningować na plaży, znajdującej się pomiędzy klifem a molo, niedaleko ujścia malutkiej rzeczki o nazwie Kacza.

Po kilku rzutach kolega poczuł przytrzymanie, ale nic dalej z tego nie wynikło. Zarzucane przynęty znosił lekko wiatr, a woda szybko niosła je pod brzeg. Fale dalej muskały nas po twarzach, rozbijając się o nasze brzuchy. Co jakiś czas wylewałem wodę z kieszeni oraz z pudełka mieszczącego moje przynęty. I tak co jakiś czas, dopóki moje pudełko nie zostało wypłukane przez fale z niedopiętej kieszeni. No i co teraz? Nie mam już ani blach, ani woblerów. To już koniec mojego „trociowania” na dziś. Wyszedłem z wody i szedłem brzegiem pośród malutkich kamyków w kierunku wędkującego z uporem kolegi. I nagle sruuuuu… Patrzę i leżę na jednym boku, trochę zbity z tropu, ale dzielnie trzymający wędzisko do góry. Tym razem najważniejsza część mojego sprzętu została uratowana przed uszkodzeniem. No tak, filcowe podeszły to podstawa, aby uchronić się przed upadkiem na kamienistych plażach. Kolejna lekcja do odrobienia. Wróciliśmy do samochodu i powoli spakowaliśmy manatki. Morskie srebro i tym razem nie dla mnie.

Zamówiłem kolejną partię przynęt do połowu morskiego srebra. Czekam na kolejną rundę pojedynku z nadzieją, że będzie ona w końcu zwycięska. Z nadzieją, że chociaż przez chwilę będę miał kontakt ze srebrną pięknością morza, że w końcu kij będzie sprężyście pracował, a hamulec kręciołka zagra przyjemną dla ucha muzykę. Dla takich chwil warto być upartym i szukać, szukać, szukać……… Pomimo tego, że od czasu do czasu zaliczamy straty.

Opinie (12)

użytkownik

Mam nadzieję, że następne starcie zakończy się bardziej optymistycznym wynikiem, a wyczekane "sreberko" nie da się długo prosić. Mimo pechowych przygód bardzo miły do poczytania wpis. Pozdrawiam i zostawiam 5. [2009-10-30 23:12]

użytkownik

Początki są zawsze trudne ale w zeszłym roku i na początku tego ludziska trochę tam połowili. Była też relacja w Wędkarskim Świecie autorstwa Marka Szymańskiego, który w tamtym miejscu jakieś ryby złowił. A przy okazji czy nie zastanawiałeś się nad łowieniem w morzu z pontonu? Jak jest mała fala lub jej brak to można zwodować nieduży ponton i nie marzniesz w zimnej wodzie. Przynęty też same do wody nie spadną. Pozdrawiam. [2009-11-01 09:33]

łysy wąż

Ja już przebieram nogami, bo za kilka dni ruszam na kamieniste plaże w poszukiwaniu trotki. O ile pogoda nie spłata figla i sztormu nie będzie... W tym temacie jestem kompletnym nowicjuszem, więc Twój wpis jakby napisany dla mnie ;-) hihihiWędka stoi już przygotowana, magiczne blaszki - samoróbki trociowych mistrzów leżakują w pudełku... Pozostaje nawinąć nową plecionkę i w drogę...Jeżeli uda się trochę połazić po Bałtyku, dam znać jak było ;-)pozdr.P.S. oczywiście 5, bo nie może być inaczej. [2009-11-01 09:54]

łysy wąż

I ważny morał wynika z powyższego wpisu - zapinać kieszenie podczas brodzenia !!! Jak pomyślę, że moje " cudeńka " wypadłyby do wody ..... ło rany ....... Chyba bym nurkował..... ;-) [2009-11-01 09:57]

użytkownik

Ciekawy artykuł . Oczywiście " jak prawie zawsze i prawie wszystkim " za , chęć , styl , język , i bóle porodowe w jakich rodzi się artykuł - nie omieszkam dać 5 . [2009-11-01 12:30]

andrzej49

Gratuluję uporu,na pewno nastąpi ten wymarzony moment.Ja zaczynałem w latach siedemdziesiątych i czekałem na pierwsze "sreberko"dwa lata.Pozdrawiam. [2009-11-01 13:26]

użytkownik

Równiez w tym roku w czasie wakacji probowałem spiningowac w morzu w okolicach Wisełki i Międzyzdrojów, przy stromym klifowym brzegu. W wodzie wiele wielkich i mniejszych głazów. Czyli miejsce ok. Skutek taki sam - zero. No i trzepiały sie glony i wodorosty. Nawet jak się skompałem to byłem w majtkach. Łowiłem od świtu do godziny 9 - tej. Choć raz wydawało mi sie że mam przytrzymanie. Ale czy tak bylo nie wiem. Lato nie jest pewnie dobrym okresem, ale pierwsze koty za płoty. Czy pan Szymański łowi w morzu trocie? Być może! Zawsze duże ryby są łowione w miejscach w których nas nie ma.! Maks gwiazdek.Pozdrowienia. [2009-11-01 18:19]

użytkownik

Powinno być: Nawet jak się skąpałem.....Pozdro. [2009-11-01 18:22]

Kiris

Bardzo fajnie przedstawiłeś koszty nauki. Mam nadzieję, że już większych strat nie poniosłeś. Twoja przygoda potwierdza, że teoria "wysiada" przy braku praktyki. Próbuj dalej!!! Powodzenia [2009-11-01 18:52]

użytkownik

Mariusz a może wchodząc do wody zakładać koło ratunkowe na biodra? Wystarczy takie plażowe, byleby je do paska przytroczyć. Będzie stabilniej i bezpieczniej w razie czego. Ewentualnie z tego mola porzucać trochę. Skoro wiosną łowili tam belony to teraz może z trocią się uda. W czasie holu zawsze możesz przespacerować się do play i lądować wyślizgiem. Z tym kółkiem oczywiście żartowałem. Pozdrawiam. [2009-11-01 18:57]

Slyder

Jakbym stracil taka ilość zabawek, to chyba zrezygnowałbym z tego sportu. Ale gratuluję uporu i życzę taaaaakiej troci. Pozdrawiam. [2009-11-02 20:52]

użytkownik

5 [2013-05-20 17:47]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej