Mucha rozpaczy, czyli Tanew i jej skarby
Kacper Kucharek (Kacper44)
2012-09-23
Pierwszy dzień, wielkie pokłady nadziei, o godz. 6 jestem gotowy do wyjścia. Na miejscu szczerze mówiąc spodziewałem się większej rzeki, ale jest czysto, nurt w miarę bystry, zaczynam. Z reguły jestem zwolennikiem suchej muchy tak więc zaczynam od suchych chruścików. Rezultatów żadnych. Zamieniwszy parę zdań z miejscowym postanowiłem przejść się w górę rzeki. Tanew jest w tym miejscu wąska aczkolwiek nurt jest szybszy a i głębokość znaczna jak na taką rzeczułke. Po drodze obserwuje niewielkie stada średnich kleni i jelców jednak nic nie reaguje na sucharki. Gdzie są pstrągi? Lipienie?...upał zrobił swoje do czego doszła masa kleszczy i innych insektów, miałem dosyć. Końcówka kija wyglądała jak wata cukrowa od samoczynnego ściągania pajęczyn .
Dzień drugi. Nie tracąc czasu powiem ze sytuacja się powtórzyła. Sucha, mokra,streamer nic. Nie uśmiechało mi się sięgać po nimfy ponieważ nie przypada mi do gustu ta technika. No cóż...burza mózgu, gdzie są ryby!! Dnia trzeciego nadzieja na złowienie czegokolwiek znacznego prawie odeszła w zapomnienie. Prawie bowiem znów udałem się od rana nad Tanew. Widząc małe oczka i będąc bezsilnym praktycznie przypomniałem sobie pewną muszkę trafnie nazwaną przez Wojciecha Węglarskiego ,,Muchą Rozpaczy'' w poradniku ,,Sztuczne muszki''. Jest to nic innego jak drobna sieczka, w moim przypadku ogonek z bażanta, brązowa jeżynka i na ,,szybko'' przewiązane tułowie złotą tasiemką a wszystko to na haczyku #18. Zaczęło się!! Śladów pstrąga zero ale za to Lipienie pojawiały się znikąd, chętnie i zdecydowanie wychodząc i łapiąc skromnie ubraną w piórka 18.
Po godzinie miałem 7 lipionków w przedziale 15-20cm. Nic wielkiego ale radość ogromna patrząc na to że to moje pierwsze lipienie w życiu, mieszkając na nizinach oprócz kleni,jazi, wzdręg itp nie mogę liczyć zbytnio na nic więcej. Idąc w dół rzeki zauważyłem 2 większe lipienie które niestety zaskoczone moja obecnością, równie jak ja ich, schowały się w roślinności. Dwa małe jelce i cisza. Puściłem muszkę między krawędzią brzegu na zakręcie a bujnym warkoczem roślinności. Odcinek dość głęboki, 1/1,5m wody i szybki nurt i nagle znikąd wyskakuje ryba po muchę!! Okazał się to lipień 33cm, ładnie, ciemno ubarwiony. Byłem skromnie mówiąc mocno zadowolony z ryby i tego dnia złapałem jeszcze dwie sztuki podobnej długości, ryby wróciły do wody. Niby nic wielkiego patrząc na dokonania wędkarskie ale Tanew nauczyła mnie pokory.
Mała czysta rzeczułka dobrze broni swoich zasobów i nie jest to łatwe łowisko ale im trudniej, tym większa satysfakcja. I o to właśnie chodzi w wędkarstwie muchowym które na każdym łowisku jest wyzwaniem i uczy nas obserwacji natury i samych ryb. Każde łowisko jest inne jak i zwyczaje ryb więc rozszyfrowywanie danej wody jest najpiękniejszym elementem w.muchowego. Próba, porażka, wyciągnięte wnioski, rzeka troszkę mnie ,,przeczołgała'' po ziemi dopiero otwierając się ze swoimi skarbami w 3dniu ale, było warto, i to jest piękne ;)