Na bezrybiu
Henryk Chrzanowski (esox61)
2009-05-22
Wczorajsza wyprawa na esoxy była z góry skazana na powrót o kiju. Koledzy którzy rano byli na łowach narzekali na totalne bezrybie. Ruszyłem około południa z nadzieją że może jednak coś będzie gryzło oprócz komarzyc. Moja ulubiona rzeka kusiła czystą wodą i niskim "letnim" jej stanem. Z wiarą w sukces zacząłem łowić na początku na obrotówki różnych typów (oczywiście własnej produkcji) potem gumy i woblery. Efekty niestety były zerowe. Nic nie pomagało. Żadne skoki przynętą, zrywy i inne zdradliwe manewry mające na celu skuszenie kabanów do połknięcia wabika. Ostatnią deską ratunku miała być guma 10cm uzbrojona bez główki w dwa haki węgorzowe i wewnętrzne obciążenie ok 5gr. praca tego dziwoląga była tak chaotyczna i nie regularna że przypominała zachowanie się chorej lub rannej ryby. Otóż tym to ustrojstwem w ciągu kilkunastu minut z całkowicie martwej wody wyjąłem 3 esoxy: 48. 62 i 72centymetry długości. 62centymetrowy wylądował na patelni a pozostałe w doskonałej kondycji wróciły do wody. Cała ta historia dowodzi że ryby jak ludzie mogą mieć słabszy dzień i prawie zerowy apetyt. "Prawie" robi jednak ogromną różnicę.
Prośba ogromna do Tych którzy zdecydują się użyć tak zbrojonej gumy: nie zabierajcie kompletów.
Połamania kija.
P.S. ta Guma to Manns "Predator Maximus" ma z 10cm jest perłowa.