
Po kilku dniach mrozu, w piątek 14 grudnia wybrałem się na gliniankę obok której codziennie przechodzę sprawdzić grubość lodu. Okazało się że na tafli lodu pierwsi wędkarze już próbowali swoich sił, o czym świadczyły wykute przeręble. Wieczorem zadzwoniłem do kolegów Czesława i Grzegorza i umówiliśmy się na wyjazd do Zalesia na sobotę rano. Ranek wstał mglisty, sprawdziły się przepowiednie że idzie odwilż. Nie zrażeni tym jedziemy w dobrych humorach i z nadzieją na pierwsze okonie. Na miejscu okazało się że ślady stóp prowadzą przez całe jezioro. Więc i my udajemy się pod drugi brzeg. Zbliżając się do drugiego brzegu widzimy śnieg nasączony wodą. Widocznie pod śniegiem były jakieś pęknięcia i woda wypływała. Wiercimy pierwsze otwory i miny nam trochę zrzedły, bowiem lód był grubości zaledwie kilku centymetrów. Na wszelki wypadek mamy rozwinięte linki. Pierwsze próby na różne metody nie dają żadnych rezultatów. Ryby nawet nie powąchały naszych przynęt. Zniechęceni i trochę z ulgą idziemy na środek jeziora. Tu lód jest trochę grubszy, ale i tak ustawiamy się w znacznej odległości od siebie. To tak dla złudnego bezpieczeństwa. Czesław pierwszy melduje, że ma okonia. Po chwili ma drugiego. Dostał je na błystkę, a ja jak nic to nic. Po dłuższej chwili, kiedy nie widzę efektów, zmieniam metodę na mormyszkę. Ale tu mam problem -nie mam ochotki, więc zakładam czerwoną wołowinkę. Maleńka ociupinka mięska od biedy może imitować ochotkę. I mam rację, bo po kilku próbach,widzę i czuję pierwsze ugięcie kiwoka. Po chwili na lodzie ląduje pierwszy, pięknie wybarwiony okoń. Niedługo po nim drugi. I na tym koniec. Oba mierzyły po około 20 centymetrów. Duże nie były, ale dały trochę radości. W międzyczasie zaczęli zbliżać się do mnie miejscowi zaciekawieni wędkarze. Krzyknąłem aby się nie zbliżali bo lód jest cienki i z przerębla wypływa woda. Posłuchali,i jak to bywa zaczęliśmy wymieniać uwagi. Od nich dowiedziałem się że latem z braku tlenu padło dużo dorodnych okoni i linów, więc na wielkie sukcesy nie ma co liczyć. Wreszcie około południa pogoda zaczęła się zmieniać. Po tafli jeziora hula wiatr i chichocze w bezlistnych gałęziach drzew, naśmiewając się trzech wariatów, którzy uparli się utopić na pierwszym cienki lodzie. Jak by tego było mało, zaczyna padać marznący deszcz. Zwijamy się ,a droga będzie trudna, bo jezdnia zrobiła się śliska. Na dzisiaj wrażeń i świeżego powietrza mamy dość.
Autor tekstu: kazimierz słomski
![]() | troc |
---|---|
Ładne rozpoczęcie sezonu...Pozdrawiam za *****. (2012-12-21 16:24) | |
![]() | marek-debicki |
Lubię podlodowe wędkowanie, jednak miał bym po prostu przysłowiowego pietra. Pozdrawiam i *****pozostawiam. (2012-12-21 21:37) | |
![]() | u?ytkownik28560 |
Oj Kaziu ryzykant z Ciebie ale artykuł niezły. (2012-12-22 20:33) | |
![]() | bogdanmny |
bardzo ładnie opisane ,ciekawie się czytało, dzięki. (2012-12-22 20:51) | |
![]() | Spawciu |
po cienkim lodzie strach chodzic;p (2012-12-23 18:44) | |
![]() | manisz45 |
Przepraszam za 1 gwiazdę, ekran jest dotykały przez przypadek został dotknięty. Oczywiście 5 powinna być. (2012-12-28 16:26) | |