Na ryby bez kompleksów
Tadeusz Butmankiewicz (JANTA)
2009-03-01
Bardzo cenię wędkarzy profesjonalistów, uważam, że tak powinni łowić w przyszłości wszyscy. Profesjonalizm to nie tylko najlepszy sprzęt, to nie tylko markowe zanęty, to nie tylko profesjonalny ubiór, to również profesjonalne zachowanie się nad wodą, oraz profesjonalny sposób łowienia. Jednym słowem wszystko to razem składa się na profesjonalizm.
Ja do takich nie należę i myślę, że jak wielu z nas każdy ma trochę profesjonalizmu. Surfując po naszym portalu wędkarskim czytam wiele blogów i co zauważam: niektóre z nich pisane są szczerze bez tajemnic inne pisane nie po aby zdradzić jakiś sekret młodym wędkarzom, lecz aby się pochwalić, że wypuścił rybę, złowił okaz, że sypie do wody po 20 kg i więcej zanęty. Wreszcie, że odkrył łowisko. Wszystko to podane jest w takiej formie, że czytelnik czytając to dochodzi do wniosku, że aby złowić rybę musi mieć profesjonalną wędkę firmy (odpowiedniej) długość…, żyłkę firmy….., spławik firmy.
Haczyk numeracji od 1 do 22 firmy…., i musi do wody wrzucić przynajmniej 20 kg zanęty przez kilka dni wtedy okaz ryby prawie pewny. Obserwowałem kiedyś dwóch początkujących wędkarzy. Łowiłem kiedyś w swoim tradycyjnym łowisku, kiedy opodal poniżej mojego stanowiska przyszło w samo południe dwóch młodych chłopaków i wrzucili do wody duże ok. 10 litrowe wiadro zanęty i poszli sobie. Słyszałem jak jeden pouczał drugiego, że jeszcze kilka dni nęcenia i zacznie się trzeszczenie kijów. Faktycznie na drugi, trzeci i czwarty dzień dokładnie o 13 w południe znowu pojawili się ci dwaj panowie i za każdym razem tyle samo zanęty rzucali do wody. Początkowo myślałem, że już w drugim dniu będą łowić ale skąd wędki przynieśli dopiero w czwartym dniu.
Po zanęceniu tradycyjnym wyciągnęli butelki z piwem, wypili po piwku i butelki wrzucili do krzaków. Jakież było ich zdziwieni kiedy przygotowali sprzęt do łowienia i nagle woda zaczęła opadać a na drzewach koło nich zaczęły zbierać się wrony jak w filmie ptaki. Kiedy woda opadła cała prawie zanęta została na plaży i wrony natychmiast zabrały się do uczty. Panowie byli zaskoczeni zupełnie. Byli to wczasowicze, którzy nie wiedzieli, że poziom wody w Dunajcu zależy od godzin pracy elektrowni wodnej. Elektrownia po szczycie rannym stawała do rezerwy pomiędzy godz. 13 – 14 więc w tym miejscu godzinę po zatrzymaniu wody, poziom wody gwałtownie zaczął opadać.
Ja zawsze gdy poziom zaczynał opadać kończyłem łowienie, a zaczynałem natomiast gdy poziom gwałtownie zaczął się podnosić Pomiędzy 1100 a 1400 wystarczyło mi codziennie na wędkowanie 3 godziny. Kiedy kończyłem łowienie szedłem zobaczyć co tych dwóch młodych panów nasypało do wody. Była to zanęta kupiona w sklepie a na pozostawionych opakowaniach, które zostawili a ja każdorazowo sprzątałem po nich była to zanęta leszczowo - płociowa- firmy nie podaję. Widząc zatroskane twarze tych młodych wędkarzy podszedłem do nich. Zobaczyłem, że sprzęt mieli profesjonalny kije Boulogne ekstra, kołowrotki ABU cardinal. Ubiory ekstra, czapeczki wędkarskie z nadrukiem „Kormoran”.
Powiedziałem: widzę, że panowie profesjonaliści - nie zaprzeczyli lecz zaczęli się przechwalać widząc, że interesuję się ich sprzętem. Jeden wreszcie zapytał mnie: Panie co z tą wodą i rybami w tej rzece? Odpowiedziałem: - zaraz panom opowiem ale wcześniej pozbierajcie opakowania z zanęty i zabierzcie z sobą puste butelki po piwie, które rzuciliście w krzaki. To nie my naśmieciliśmy powiedział drugi, który składał sprzęt i był odwrócony do nas plecami. Obserwowałem was uważnie i przez 3 dni sprzątałem po was. Chłopaki zawstydzili się i pozbierali nawet cudze śmieci.
Drogą do domu szliśmy pewien odcinek razem, dowiedziałem się jakie to panowie ze Sosnowca mają w domu sprzęt, a jakie ryby łowią i gdzie, to tym razem ja byłem zdziwiony. W sumie nie porozmawialiśmy o tym łowisku , które tak profesjonalnie zanęcali przez kilka dni bo nie dopuścili mnie do głosu. Rozstając się powiedzieli mi, że wyjeżdżają już do domu i życzą mi sukcesów. Ja również pożyczyłem im sukcesów i połamania kijów w przyszłości tylko nie ze złości, ponieważ szkoda byłoby tak profesjonalnego sprzętu.
Często też spotykam się nad wodą z profesjonalistami, którzy będąc w kilku stojąc obok siebie z wędziskami na rolkach i sypią do wody zanętę w formie kul, które już w powietrzu rozlatują się jak granaty. Stojąc poniżej ich często wykorzystuję ich profesjonalizm, ponieważ oni mi zanęcają. Zanęta zaczyna swoje robić akurat w miejscu gdzie ja łowię, lub schodzę niżej tam gdzie zaczynają się brania. Kiedy jednak profesjonaliści widzą, że nie mają efektów a ja poniżej łowię ryby zaczynają wodę bombardować kulami zanętowymi jak wściekli wówczas ze śmiechem pytam : Panowie chcecie usypać groblę na drugą stronę? Nie uda Wam się ponieważ jest tu bardzo głęboko i jest dość mocny nurt, lub mówię zanęciliście wspaniale przyjedzcie za trzy tygodnie, to ryby zjedzą zanętę i zaczna brać!
Czasem też widzę kiedy przychodzę rano nad rzekę jak profesjonalny sprzęt stoi na podpórkach, na wysokich kamieniach gdzie jest plaża (bo po wieczornym szczycie pracy elektrowni woda opadła) na profesjonalnych haczykach wiszą w powietrzu ususzone już prawie rosówki. Profesjonalni wędkarze chrapią w namiotach po ciężkiej nocy a wokół namiotu leżą nieutulone w smutku głębokim wyroby profesjonalne polskiego monopolu spirytusowego i butelki z resztkami piwa jako reklama wszystkich profesjonalnych browarów, łącznie z niemieckimi i słowackimi.
Ja nigdy nie byłem profesjonalistą i nie dbam o profesjonalizm. Jak przychodzę czasem do sklepu wędkarskiego i słyszę rozmowy wędkarzy, którzy pytają lub wymieniają nazwy profesjonalnego sprzętu to czasem zastanawiam się jakim językiem oni mówią.
Na ogół kupuję tylko haczyki i ołowie i żyłki. Resztę mam od lat, tzn. kije, kołowrotki. Spławiki robię sam. Czasem faktycznie dokupię jakiś spławik, ale jest to sporadyczna sprawa. Robaków również nie kupuję. Jeżeli już łowię na robaki, to są to zwykle maleńkie dżdżownice jakich nie ma w sprzedaży, lub szukam przynęty nad wodą z dnia na dzień. Zanęty wykonuję sam! Nad wodę zabieram 5 litrowe wiaderko po śledziach, po drodze z kretowin zbieram z wierzchu tłustą ziemię lub glinę w ilości około ½ wiaderka. Z domu zabieram dwie, trzy kromki suchego chleba, lub zmielonego na maszynce do mięsa suchego chleba, który gromadzę przez zimę aby nie wyrzucać. Zabieram również ospę owsianą lub płatki owsiane drobne, które można kupić w młynie lub zawieźć do młyna owies.
Po rozmoczeniu chleba w wodzie z łowiska mieszam ze sobą wszystkie składniki i dodają zapachu – to jest najważniejszy składnik zanęt. Jako afrodyzjaku stosuję zmielone konopie, anyż, olejek, waniliowy, czasem trochę zapachu czosnku lub czosnku z wanilią a czasem też zapach nostrzyka. Buteleczka olejku eterycznego kosztuje poniżej 5 złotych, a dwie takie buteleczki wystarczają na cały sezon letni. Trzeba uważać aby olejek nie był zjełczały. Po wymieszaniu tych składników robię z zawartości będącej w wiaderku zanęty – 16 kulek zanętowych i to mi wystarcza na 3 godziny wędkowania w rzece. W zbiornikach używam ¼ tej porcji na korzyść małych kuleczek zanętowych już bez bazy czyli gliny. Na początek zawsze wrzucam 4 kulki zanętowe i bardziej treściwe, tzn. posypuję je dodatkowo ospą lub płatkami owsianymi. Następne po 15 minutach wrzucam 2 kulki do łowiska a następnie co 15 minut wrzucam jedną.
Jeżeli zanęcałem chlebem nie bardzo rozdrobnionym, to łowię na mały strzępek gąbki gruboziarnistej przypominającej ośródkę chleba. Taką gąbkę jeszcze można spotkać w starych siedzeniach traktorów lub w siedzeniach starych samochodów. Gąbka ta musi być nasączona tym samym zapachem co zanęta. Brania są dość częste ale mało widoczne więc trzeba bardzo czuły sprzęt i refleks nie lada, ale na tym polega cały urok wędkowania. Trzeba ćwiczyć. Na początku będą to puste zacięcia. Przy niektórych nie zdążymy nawet drgnąć, jeszcze przy innych tylko zdążymy się lekko przygiąć, ale ćwiczenie czyni mistrza. Na chlebuś biorą wszystkie ryby nawet boleń. Gąbki używam tylko na rzekach.
Na jeziorach i zbiornikach nie używam nigdy żadnych zapachów, tylko płatków z ziemią i chlebem i zamiast gliny daję tłustą ziemię z piaskiem i donęcam malutkimi kuleczkami chleba z ospą owsianą. Pamiętajcie płatki owsiane, to zarówno dobra zanęta jak i przynęta. Jako przynęta musi płatki muszą być odpowiednio przygotowane. Zwykle łowię na małe dżdżownice, jest to uniwersalna przynęta na wszystkie pory roku. W lecie duże ryby wolą płatki, pęczak, kukurydzę. Haczyków nie stosuję nigdy mniejszych niż nr 12, ponieważ są dla mnie za małe aby je zawiązać i zawiesić na nich przynętę zwłaszcza żywą. Na rzece też nigdy nie stosuję ochotki jako zanęty ani przynęty.
Janta