
Mały szczupak złapany na spinning z brzegu - zdjęcia, foto - 8 zdjęć
Korzystając z faktu że właśnie „odpoczywam” na urlopie postanowiłem wygospodarować dwa dni na polowanie na szczupaka. Plan zakładał jeden dzień przeznaczyć na spinning z łodzi a drugi na zasiadkę z gruntówkami uzbrojonymi w martwą rybkę. Na łódkę umówiłem się z dwoma spinningowymi „żółtodziobami” – Tomkiem i Łukaszem (pseudonim Janek). Miał być to ich pierwszy wypad na łajbę. Z niecierpliwością czekałem na piątkowy poranek w myślach układając sobie plan miejscówek, które odwiedzimy w poszukiwaniu kaczogłowych.
Nadszedł piątkowy ranek, który niestety przywitał mnie lekkim deszczykiem i dość silnym wiatrem. No cóż – typowa szkocka pogoda. Ale myślę sobie, nic nie jest w stanie zniechęcić mnie dziś do polowania na szczupłego. Szybko ogarniam ekwipunek czyli termos z gorącą kawą i kilka energetycznych batonów i w trasę. Po drodze zabieram kolegów, którzy o dziwo nie przestraszyli się pogody i równie pełni entuzjazmu ruszają ze mną. Kierujemy się na pięknie położone szkockie jeziorko o nazwie „Ore”. Po 20 minutach jazdy jesteśmy na miejscu i rozpakowujemy sprzęt. Ja udaję się na przystań aby wypożyczyć łódź.
I tu niestety kolejna przykra niespodzianka. Dowiaduję się że z powodu silnego wiatru przystań jest nieczynna i łódki dziś nie pożyczymy. Konsternacja, co robić. Pod nosem puszczam wiązankę niecenzuralnych słów i wracam do kompanów aby obwieścić im tą wiadomość. Podejmujemy decyzję że zostajemy na tym jeziorku i pospinningujemy z brzegu. Myślę sobie dobre i to.
Więc wędki do ręki i zaczynamy pogoń za „pajkami”. Pogoda nie rozpieszcza ale niezrażeni tym faktem „biczujemy” wodę. Po niespełna godzinie Tomek wyjmuje pierwszego dzisiaj i pierwszego w karierze szczupaczka. Żaden potwór raczej pistolecik. Ale mina zadowolenia u łowcy-bezcenna. Kolejna godzinka mija bez emocji. Kombinujemy z róznymi przynętami: obrotówki, wahadłówki, woblery, kopyta- wszystko bez efektów. Aż trafiam na ciekawe miejsce, w którym moje pierwsze trzy rzuty kończą się braniami z czego dwa szczupaczki lądują na brzegu, a trzeci po efektownym salcie wypina się przy samym brzegu. Głośno mówię: „Łukasz teraz czas na ciebie”. Nie mija 5 minut i Łukasz wyjmuje swojego „dziewiczego” szczupaczka.
Zaraz po nim ja wydłubuje z wody kolejną sznurówkę. No to jest dobrze myślę, każdy zaliczył rybkę. Postanawiamy zrobić sobie spacer i obejść niedostępna część zbiornika i pospinningować z drugiej strony jeziora. Tam trafia mi się tylko jeden pistolecik i postanawiamy wracać na wcześniejszą miejscówkę, która potwierdza że są tam rybki. W tym samym miejscu co wcześniej wyjmuje kolejne dwa szczupaczki, a Łukasz dorzuca jedną sztukę do swojego wyniku. Chłopaki są zadowoleni, że coś połapali a mnie pozostaje pewien niedosyt że nie trafił nam się chociażby jeden większy egzemplarz. Ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Z Łukaszem ”Jankiem” postanawiamy, że jeśli w sobotę pogoda się poprawi to przyjedziemy na to jeziorko jeszcze raz i pospinningujemy z łodzi.
I jest chociaż raz pogoda nie płata nam figla i sobota objawia nam się pięknym słonecznym dniem. Decyzja zapada – jedziemy. W miejsce Tomka wskakuje drugi Łukasz –spinningowy wyga, mój kompan od wszystkich łódkowych wypraw. Łukasz jest najlepszym sternikiem z jakim pływałem. Więc do dzieła. O 9.00 jesteśmy na miejscu. Pakujemy się na łódź i jazda. Łukasz siada za sterem, „Janka” lokujemy na środku a ja usadawiam się na dziobie(oprócz łowienia będę odpowiedzialny za „operowanie: kotwicą). Po chwili napływamy na pierwszą miejscówkę. Biczujemy wodę rozkoszując się piękną pogodą. Po dziesięciu minutach mam przytrzymanie i zacinam coś na głębokiej wodzie ale po chwili walki ryba się spina. No cóż zdarza się. Najważniejsze że coś się dzieje. Po kolejnych bezowocnych piętnastu minutach postanawiamy zmienić miejsce. Płyniemy w pobliże obszaru gdzie dzień wcześniej pięknie brały szczupaki. Nie mija kilka chwil i Łukasz „Sternik” wydłubuje 45-tke z wody. No to myślę zaraz się zacznie. Ale tu spotyka mnie rozczarowanie bo przez dobrą godzinkę nic się nie dzieje. Dopływamy w dość ciekawe miejsce znajdujące się po środku jeziora między dwoma wyspami i kotwiczymy łódź. W końcu wyjmuję pierwszego dziś szczupaka. Też taka 45-tka. Postanawiamy wpłynąć do dobrze nam znanej i ciekawie wyglądającej zatoczki gdzie ostatnim razem mieliśmy dość dobre efekty. Efektem godzinnego biczowania był około 25-cio cm „baby pajk” oraz 40-teczka złapane na nie zawodną obrotóweczkę nr 3 w kolorze imitującym ubarwienie okonia. W dalszej części dnia obławiamy jeszcze kilka miejscówek gdzie ja wyjmuję jednego pistoleta i zaliczam dwa spady po krótkiej walce. „Sternik” Łukasz zalicza też jeden kontakt z rybą ale i jemu nie jest dane zobaczyć z czym miał do czynienia. Tylko „Janek” w dniu dzisiejszym zalicza totalną klęskę i nie ma kontaktu z żadną rybką. Ale tak bywa. Pocieszam go że z każdym następnym wyjazdem będzie lepiej i lepiej. Powoli kierujemy się w stronę przystani delektując się piękną słoneczną pogodą.
Po powrocie do domu podsumowuję dwudniowe wędkarskie wojaże. Efektem połowów było kilkanaście szczupaków w przedziale 25 do 47 cm. Oraz dość sporo nie wyjętych ryb. Większość ryb została wyjęta na obrotówki nr 3, które posiadały jakiś czerwony akcent. Ilość brań była dość imponująca ale wielkość ryb niestety nie porażała. Mam nadzieję że następnym razem trafimy na godniejszych rywali i będzie co opisywać na łamach „wedkuje.pl”. Do powyższego tekstu zamieszczam kilka fotek z piątkowo-sobotnich wypraw. Dziękuję kolegom za wspólnie spędzony czas, a kochanej żonie za wyrozumiałość jaką okazuje w związku z moim wędkarskim hobby. Jest to mój pierwszy opis więc proszę o wyrozumiałość. Z wędkarskim pozdrowieniem.
Autor tekstu: Maciej Baranski
![]() | femea24 |
---|---|
Kochanie teraz to prynajmniej wiem, co dokładnie porabiacie z chłopakami. Świetny atukuł, czyżby jakiś ukryty talent?:) (2010-10-31 10:35) | |
![]() | karpiarz1997 |
Ciekawy wpis piąteczka***** . Ryby nie były duże ale ważne , że coś się działo . :))) (2010-10-31 10:37) | |
![]() | u?ytkownik26041 |
ciekawe opowiadanie szczupły brał nie duży ale zabawe mieliście fajną nie zawsze łowi się duże sztuki ale już taki jest piona za wpis (2010-10-31 11:27) | |
![]() | ESOXS1977 |
Mam nadzieję że wróciły do wody bo do wymiaru 45 cm to im chyba brakowało trochę. (2010-10-31 16:25) | |
![]() | maciejb81 |
Oczywiście że wróciły do wody. A tak dla ścisłości to w Szkocji szczupak nie ma wymiaru ochronnego ale ogólnie jest tu przyjęte że rybki wracają do wody. C&R. Pozdrawiam. (2010-10-31 16:36) | |
![]() | mlotek2222 |
Czytało sie bardzo fajnie masz piąteczkie na zachęte ,rybki nie były to okazy ale sie coś działo i to najważniejsze.Pozdrawiam (2010-10-31 16:48) | |
![]() | an2212 |
Najważniejsze,że coś się wyciąga.Ja w tym sezonie również wyciągałem same maluchy(największe 2 to 55cm) ,a ile radości jak się widzi te szczupaczki odprowadzające przynętę do brzegu.Mam nadzieję że może w listopadzie trafi się jeszcze coś większego.Pozdrawiam i życzę sukcesów. (2010-10-31 17:54) | |
![]() | swiezy |
Jak w Szkocji biorą takie gluty ,to ja powinienem być dummny z dzisiejszego połowu .3 gluty szczupakowe ,kilka małych okoni i jeden większy.Największy 40 cm ale widzę że u was wcale nie lepiej .Pierwsze koty za płoty na zachętę do dalszej pracy oczywiście. ***** (2010-10-31 20:17) | |
![]() | maciejb81 |
A w Szkocji bywa róznie w zależności od łowiska. Jest masa wspaniałych jezior na północy kraju gdzie 10-15-to kg kolosy to normalka. Niestety z braku czasu i większej ilości chętnych na dalszy wyjazd ja obławiam zbiorniki w mojej okolicy. Ogólnie nie narzekam bo ryby jest dużo. I pośród mniejszych egzemplarzy czasem trafi się większa sztuka jak choćby ta, którą mam na zdjęciu profilowym. Pozdrawiam. (2010-10-31 20:44) | |
![]() | zdrapek |
Najważniejsze, ze czas spędzony w kijkiem i pozdrowienia dla żony ;) (2010-10-31 21:18) | |
![]() | kaban |
Przyznam,że po tytule spodziewałem się opowieści o metrówkach z okładem.Szara rzeczywistość -są bo są ale małe.Mimo wszystko macie dużo większe szanse na okazy łowiąc tam a nie tu.Mój brachol jest w Anglii od pięciu lat i zdał mi relację jakie mamy różnice(mam na myśli narodowość) w podejściu do wędkarstwa(ogólnie rzecz ujmując)i w czym Anglicy są od nas lepsi a w czym nie dorastają nam do pięt.Pozdrawiam. (2010-11-01 16:11) | |
![]() | wichura75 |
opowiadanie fajne ;) ,ale jak Wy z takimi obrotóweczkami wybieracie się na dużego szczupaka to ja dziękuję hehe ;) ,powodzenia następnym razem i spróbujcie na gumy minimum 15 cm pozdrówka (2010-11-02 04:07) | |
![]() | baloonstyle |
Fajnie napisane:)) Piąteczka i pozdrawiam :)) (2010-11-02 08:22) | |
![]() | maciejb81 |
Do kolegi wichura75. W tych jeziorkach gdzie my łowimy sprawdzają się tylko takie przynęty. Było wiele prób łowienia na ogromne wahadłówki, kopyta ale jedyne co dało sie na to złowić to glony i wodne roślinki. W mojej okolicy nie ma dużych i głebokich strikte szczupakowych jezior. Wiec jedyne co nam pozostaje to nadzieja że posród tych mniejszych sztuk trafi się jakiś dorodny esox. Jak napisalem wyżej wiem że na północy Szkocji jest masa jezior idealnych do polowania na dużego szczupala ale brak czasu i kilka innych czynników nie pozwala mi na dalekie wyjazdy na północ. pozdrawiam. (2010-11-02 17:15) | |
![]() | wichura75 |
Nie ma takiej wody w której nie ma dużych ryb ;),trzeba ich szukać i selektywnie dobierać przynęty ,może jerki pływające lub jeśli jest bardzo zarośnięte to zostaje poper ,na obrotówki to same pistolety będą siadały ;) ,spróbuj a sam zobaczysz ps : a tego co miał 25cm na jaką przynętę został złowiony? ;) jeśli możesz to napisz mi w jakich okolicach mieszkasz oki pozdrawiam (2010-11-02 20:38) | |