Najwyższy czas na doładowanie baterii !
Ryszard Troncik (rysiek38)
2017-03-28
Od wyjścia ze szpitala ciągle mnie nosiło z kąta w kąt jak przysłowiowego wilka
do lasu ale jak tydzień temu dowiedziałem się że czeka mnie "powtórka z
rozrywki"czytaj szpitala to klamka zapadła - przedtem muszę zaliczyć choćby krótki
pobyt nad wodą ,tylko kiedy i gdzie - karty jeszcze niemam więc pozostaja jakies
dzikole i to w moim zasięgu lub przynajmniej gdzies gdzie jest w miare dojazd,po
namyśle pozostały tylko planety teraz tylko trzeba zaczekać na poprawę pogody i
liczyć na cud że karachy juz ruszyły (pewniakiem byłby Haldex) z niezawodna tam
krasnopiórką ale niestety za daleko od drogi.Od końca zeszłego tygodnia
zapowiadają ciepły wtorek - oby tym razem się nie mylili !!!
Poniedziałkowa,wieczorna prognoza zdawała sie to potwierdzać więc wziąłem się za
"rychtowanie sprzęciwa"wszystko ograniczone do niezbędnego minimum, w planie
delikatny spławik i lekki gruncik.
Można powoli kłaść się spać i liczyć na nie mniej niż pietnaście.
Wita mnie całkiem słoneczny ranek choc temperaturka jeszcze nie za bardzo ale
wziałem namiar na ostatnia zmianę czasu i myśle sobie -bedzie dobrze co stało sie
faktem około jedenastej gdy termometr przekroczył owa granicę.
Transport załatwiony co prawda w jedna stronę bo kumpel na druga zmiane do roboty
ale to i tak juz sporo a o powrót będe martwił się potem . Na miejscu jestem po
dwunastej,na poczatek postanawiam odwiedzić moje stare sprawdzone miejsce na
drugiej,mniej zarośnietej części - to w sumie dwa stawiki przedzielone mostkiem.
Troszkę zanęty do wody ,na pierwszy ogień grunt i biore sie za spławik co nie
było takie proste bo dosyć silnie wieje ,nigdy wczesniej wiatr nie był tam
dokuczliwy za sprawa kilku rosłych drzew i krzaków ale od zeszłego roku nie
wiedziec czemu je wykarczowali,na domiar złego na tym i tak płytkim stawie jest
wyjatkowo niski stan wody.
Mija pół godziny i cisza co na tym stawie jest rzadkościa ale z drugiej strony na
planetach ryba zawsze była spóźniona,w końcu nieśmiałe podciąganie na grunt chwila
przerwy i znowu ,trwało to może kilka minut i cisza a na spławiku nadal nic mimo
częstych zmian miejsca i gruntu.wiatr sie wzmaga a na dodatek co chwile zmienia
kierunek,postanawiam przenieśc sie na zarośniety do znajomej przecinki a tam mimo
ze też wykarczowane ale zdecydowanie wieje słabiej za sprawą lasu za mną.
Grunt z wielkim ryzykiem poszedł w waską przecinkę a spławik w oczko w trzinkach
i po chwili pierwsze skubnięcie na spławik i jest coś - niestety a może i na
szczęście rybka sie wypina (nie miała wiecej jak 12-cie cm -prawdopodobnie srebrny
bo nawet ją widziałem pod wodą) na jednej z wystajacych suchych trzcinek no ale na
tym niestety koniec.
Rzut oka na zegarek i czas pomyśleć nad powrotem, niby w planie była taksówka ale
po pierwsze szkoda kasy mimo ze to nie daleko ale poza tym warto samego siebie
sprawdzić na co mnie stać - normalnie do przystanku droga zajmowała mi około
piętnastu minut więc jak sobie to podzielę i dodam ze dwie przerwy to spokojnie
dam rady.
Do autobusu mam ponad pół godzinki więc szybkie fotki (przy okazji zobaczyłem
pierwsze kwiatki w tym roku) i w drogę - do zobaczenia jak sie wodo obudzisz na
dobre , zdąrzyłem na spokojnie z piecio minutowym zapasem i za kolejny kwadrans
jestem w domu - TEGO MI BYŁO TRZEBA !!!
BATERIE DOŁADOWANE !