Jesienny wypad na liny karasie
Ryszard Troncik (rysiek38)
2015-10-11
Nastała jesień no i pierwszy weekend pażdziernika czyli ostatki na lina i karasia a początek na konkretne ryby blachożerne :-) Zeszły tydzień ,wczesne popołudnie,patrze na gotowy spakowany sprzęt i jak mało kiedy nie mogę podjąć decyzji gdzie co i jak.. Pierwsza myśl to rekonesans gdzieś gdzie miałem okazję być kiedyś ale bez sprzętu ,lecz po zerknięciu w rozkład jazdy doszedłem do wniosku że wypad tam byłby zbytnim ryzykiem (centrum aglomeracji Śląskiej a bus jak na weesternie dyliżans czyli co tydzień plus minus dzień :-))
Ostatecznie po raz kolejny wybrałem \\\"planety\\\"no i zaprosiłem przy okazji kumpla na wspolny wypad. na miejscu jesteśmy ok.16-tej ,wiadomo że oczywiście moimi skrótami. To co ujrzałem na miejscu autentycznie wyciskało łzy,to piękne dzikie lowisko dosłownie umiera, w najgłebszych dołkach niecałe pół metra wody (dwa tygodnie temu ponad 80cm.)no ale ryzykuję,gruncik i splawik - mija godzina i jedno podciągnięcie na \\\"bombkę\\\" po kilku minutach branie na splawiku i calkiem przyzwoity karaś i tu coś co w ogólnym rozrachunku wprawilo mnie w dobry nastroj a był to tekst kolegi który stwierdził że musi opróżnić pęcherz i nawet nie sam tekst a jego konsekwencje były tego przyczyną...kumpel zniknął w krzakach a ja skupiony na lowieniu nawet niezauwazyłem jego nieobecności tym bardziej że nastepny karas i linek zagościł na moim sprzęcie (ryby tego dnia zdecydowanie preferowały skórkę chlebową trzymaną w czosnku ),a było to chyba w ciągu dziesięciu minut,łowię dalej i myśle ,już powinien wracać nawet jakby chciał zaliczyć spacerek tym bardziej że bus za godzine a tu chłopa wcięło .nic łowie i czekam....dwa karasie i następny profesorek maluszek zaliczony .nagle telefon ode mnie z pod domu i pytanie gdzie jestem odpowiedz krutka ze czekam na ciebie .
Teraz sedno co się stało : człek ów był tam pierwszy raz i tymbardziej moimi skrotami .poszedł za potrzebą i napatoczył się na jakąś parkę ,więc wszedł głębiej w lasek a ze nie ma orientacji w terenie to wracał z buta przez katowice :- Finasł taki ,dwa linki ,pięć karasi i wnioski :ani kuku ani biale nie daly brania jedynie skorka pęczak i czerwone waszysto w sumie w jednej skrzynce z czosnkiem...
WEEKEND DRUGI !
Minął tydzień -wieje i zimno ale jak tu nie wyjść tymbardziej że dowiedzialem się o pewnym stawiku który w sumie znam ale moje kije nigdy tam nie były a tu nagle z pewnego żródła wiadomość że jest tam sporo szczupaka .Staw pamiętam z dzieciństwa ,pod brzegiem zawsze stadka malych karasi ale żeby drapieżnik ? Pojechałem na rekonesans ze spinem w poludnie,z przesiadkami ,zaliczylem nawet tramwaj z Pesy i powiem że nawet calkiem fajny tabor..teraz co do lowiska ,słyszałem że zakaz wstępu ale podobno wciąz tam lowią . Dochodząc z przystanku widzę jednego ze spinem i tabliczkę zakaz kąpieli wiec wchodzę ,pierwszy rzut oka na wodę i mam pewność -TU MUSI BYĆ SZCZUPŁY-wyspa,łąki podwodne z moczarki,zatopione gałęzie,kępy trzcin no i co smutne dziesiątki opakowań z blaszek (Te posłużą mi na rozpałkę)ale zarazem dowod na obecność spinningistow śmieciarzy.. Zaczynam od małego wachadełka ale nic ,co prawda prowadząc wzdłuż wyspy coś wyrażnie zasmużyło i nawet poczułem delikatne pyk ale przez pół godzinki nic po za tym że straciłem zestaw na krzakach,czas na wirowkę a raczej na wyrok dla niej bo wziolem namiar na wiatr a w chwili rzutu ucichlo i \\\"namiar okazał się zgubą\\\"szykuję trzeci zestaw z gumą ale zaczyna tak wiać że dalszy połów nie ma sensu ,zwijam się z postanowieniem że tego łowiska nie odpuszcze _zresztą na fotach to widać co mnie tam ciągnie