Zaloguj się do konta

Nasza nowa łódz (jacuzzi)

Coś mnie podkusiło żeby znowu wypocić parę zdań na temat naszych wędkarskich wypraw. Mowa o mnie i moim bracie. Nasze wędkarskie hobby to pasmo wielu przygód ,niepowodzeń i zabawnych historii .Z wód śródlądowych przenieśliśmy się na Zatokę Gdańską. Przyczyn jest wiele, brak ryb w wodach PZW,wysokie składki ,w większości zbiorników brak możliwości zwodowania łodzi. Po zamianie naszej ostatniej pływającej jednostki (wanny)gabarytowo takie miała rozmiary, teraz mamy (jacuzzi) prawie trzy metry długości i metr sześćdziesiąt szerokości. Dziewięć koni w silniku yamaha ,dwa wiosła i duży kubek na zbędne płyny z pęcherza moczowego oraz parę pampersów w rozmiarze XXL w razie grubszych komplikacji. W gruncie rzeczy ten ostatni gadżet jest zbędny tak jak kuloodporna kamizelka którą komandos bierze na akcję do plecaka zamiast ją włożyć na siebie. Naszymi przeciwnikami są trocie,turboty,belony,śledzie a ostatnio nawet kilkuset kilogramowe, włochate foki. Jak to mówią ,jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Na te ostatnie oczywiście nie polujemy ze względu na całkowitą ochronę ,no i mają strasznie dużo sierści zamiast ości. A tak prawdę mówiąc to one ostatnio polowały na nas. Prawie każde wypłynięcie na słoną wodę daje nam nowe doświadczenie. Czasami bolesne ,czasami zabawne ale zawsze uczy nas szacunku i pokory wobec matki natury. Jak do tej pory dzięki tym darowanym lekcjom natury nie poszły one w las tylko w nas. Na jednej z pierwszych wypraw przekonaliśmy się że oglądanie horroru w zaciszu domowych pieleszy to nie to samo co przeżycie go na własnej skórze. Przeanalizowanie dokładnie pogody to podstawa aby wyjść w morze ,ale pogoda zmienną jest jak kobieca natura. Jesteś gotowy do działania,zwarty i czujny ,ale migrena partnerki krzyżuje twoje plany. To samo z pogodą ,kiedy jesteś już nad wodą warunki są zupełnie inne,twoja zwartość opada a czujność zasypia wraz z nie najlepszym humorem . Ale działać trzeba bo po to tu przytargałeś swoje cztery litery i cały ten sprzęt. 

Po zwodowaniu łodzi okazało się że niewielka mgła jest tak naprawdę klaustofobiczną ,nieprzeniknioną wodną ścianą. Widoczność ograniczona góra dziesięć metrów,choć oko wykol ni w ząb nie wiesz jak i gdzie masz płynąć. Jedyną przydatną rzeczą jaką na szczęście posiadamy jest GPS dzięki któremu udaje się wypłynąć na zatokę. Normalnie nasza dwuosobowa załoga jest zgrana, ale czasami prychamy na siebie jak uliczne koty. Tak też było w tym momencie,jeden uważał że ta wyprawa to kompletna klapa i należy zwinąć majdan ,jechać do domu i jakoś obłaskawić małżonki . Drugi miał zgoła zupełnie inne podejście do tego zagadnienia jakie stanowiła mgła. A mianowicie zero konkurencji ,cisza , spokój i zupełnie nowe doświadczenie z trudnymi warunkami atmosferycznymi. Tylko nic gamoń nie wspomniał po co tu właściwie jesteśmy,cheloł!!! mieliśmy łowić ryby a nie wytrzeszczać oczy i nasłuchiwać czy przypadkiem inni narwańcy nie zaparkują w naszą burtę. Po nieodzownej kociej wojnie, rozwinęliśmy sprzęt i dalej w trolling Po trzech godzinach błądzenia w kompletnym mleku i oczywiście bez jakichkolwiek oznak brania ryby, jednogłośnie postanowiliśmy skończyć tą nierówną walkę i zawinąć do przystani. W drodze powrotnej postanowiłem sobie poprawić humor śpiewając adekwatną szantę do danej sytuacji a mianowicie- hej ho na umrzyka skrzyniiiii w mordę dodaj gazu bo będzie po nas .Ten gamoń powinien zauważyć że mam wielkie wyłupiaste oczy ze strachu i że nie jest to zmiana słów piosenki tylko ostrzeżenie przed grożącym nam niebezpieczeństwem. Jako sternik i kapitan patrzy do przodu , a ja jako majtek siedząc na dziobie, mam widok na rufę , więc wcale się nie dziwię że nie widział wyłaniającej się z potwornej mgły, zaledwie dziesięć metrów za nami dziób kilkupiętrowego monstrum . To w takiej sytuacji przydają się pampersy , ale kto myśli w tym momencie o ich zakładaniu kiedy statek widmo zamierza cię staranować. Normalna jednostka powinna być widoczna na jego radarze , ale nasze (jacuzzi) nie ma nawet prysznica a co dopiero jakiś ekran który odbijał by jego fale radarowe. Więc byliśmy dla niego kompletnie niewidoczni . W innym przypadku dałby sygnał dzwiękowy , albo krzyknął przez tubę -ej gamonie jazda mi spod dziobu bo zrobię z was mielonkę. Ale czy słoń zobaczy małą mrówkę kiedy ta jest pod jego drodze i do tego pod jego stopą.

Opinie (3)

Expensiw

hehe ale sie usmialem , sympatycznie odrazu mam lepszy humor [2015-01-21 16:55]

darek 218

dobre!ale sie usmialem,ja widzialem morze 20 lat temu.tu tylko gory [2015-01-25 09:30]

marcinamber

Fajnie opisane i z dużą dawką humoru. Taki tekst potrafi człowieka zachęcić do nowych wyzwań :) Pozdrawiam i może do zobaczenia na wodzie. [2015-02-12 13:48]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

,,Wiesiek''

Był to piękny wiosenny poranek, przyroda już na dobre obudziła się z z…