Nasze kochane żony?
WIESŁAW RYKALSKI (zubero62)
2010-09-26
Gdy lata temu zostałem żonkosiem i przyszły na świat dzieci, zatęskniłem za wędką, na pewno żona pomyślała, że umykam w weekendy, aby być z dala od rodziny. Źle się czułem w takim układzie, wprost czułem się winny, i te spojrzenia żony bez słów. Nieżyjący już kolega, podpowiedział mi proste rozwiązanie, z tej przykrej dla mnie sytuacji? Dzieci wyszły z pieluch, syn miał już 4 lata a córka 2, wtedy pierwszy raz zabrałem moją rodzinę nad wodę. Żona nigdy nie jeździła na takie wyprawy, a dzieci, były zachwycone, woda, piasek, piękna pogoda, pamiętam ten dzień i miejsce do dziś, i to po tylu latach. Moja żona powoli z wyjazdu na wyjazd, zaczęła rozumieć moją pasje do wędkarstwa, i traktowała moje hobby, jako nieszkodliwe dziwactwo, nie wiedząc, że sama, że to polubi, i wkrótce nie będzie mogła się doczekać weekendu z wyjazdem nad wodę, który dawał jej chwile odpoczynku po ciężkim tygodniu pracy.
A ile razy wróciłem mokry i zabłocony, po wielu kilometrach marszu, będąc na spinningu, i właśnie trochę wtedy padało, po powrocie rozbierałem się w przedpokoju, a żona doprowadzała wszystko do czystości. Ciche zakupy, wiecie, o czym mówię, myślę, że wy też uprawiacie tą dyscyplinę, sprzęt się zużywa, wchodzą nowości, a my jak dzieci kochamy nowe zabawki. A ile emocji w tajnym kupowaniu, do czasu, moja żona szybko się połapie, że mam inny nowy sprzęt, nie pyta, tylko uśmiecha się pod nosem. Robaki, temat rzeka, wiem, że każdy z was miał różne przygody z tymi zwierzątkami, które czasami defilowały czwórkami w lodówce, przez źle zamknięte przez zemnie pudełko.
Przerabiałem też hodowle białych robaków ( o czerwonych nie wspomnę), a ile moja żona uszyła mi ( jest z zawody krawcową) pokrowców, kamizelek, płaszczów itd., to już nie zliczę, kiedyś kupić coś w sklepie to był problem! No i temat, nasze pichcenie w kuchni: pęczak, ciasto, pszenice i inne przysmaki dla ryb? Zawsze myślę, że sprzątam po sobie bałagan, jaki robię w kuchni, ale moja ślubna zawsze po mnie poprawia, albo mówiąc lepiej zostaw sama zrobię, oczywiście chętnie wykonuje ten rozkaz. Na koniec zwrócę się do wędkarzy kawalerów lub wkrótce żonatych, ideałem kandydatki na żonę, była by kobieta wędkująca, w ramie w ramie z mężem, znam takie małżeństwa, ale jestem tylko człowiekiem i mam swoje wady, dlatego irytowałoby mnie ze moja żona jest w łowieniu była lepsza niż ja. Dlatego pragnę was wyczulić na kwestie przyszłego waszego związku, pamiętajcie, że nie każda kobieta będzie tolerować wasze hobby, nigdy nie ukrywajcie swojej pasji, kobiety w większości są tolerancyjne i wyrozumiałe, małżeństwo i wędkarstwo da się pogodzić, ja jestem tego żywym przykładem.
Pozdrawiam Wiesław Rykalski.
Felieton dedykuje dla żon wędkarzy.