Nasze łabędzie i rękaw

/ 1 komentarzy / 12 zdjęć


Nasze łabędzie i rękaw. Wokół cisza i spokój. Wjeżdżamy w leśną drogę mając po obu stronach ogołocony z listowia tajemniczy, spowity w porannej mgle las. Po wyjściu z samochodu uderza w nas chłód i przenikliwa wilgoć w powietrzu. Spośród spowitej mgłą toni jeziora, dochodzą jeszcze pojedyncze odgłosy ptactwa. To łabędzia rodzinka, na pobliskiej płyciźnie stara się odnaleźć resztki obumarłej roślinności. Dwójce śnieżnobiałych dorosłych osobników, towarzyszy trójka jeszcze nie do końca wybarwionych, ptaków z tegorocznego lęgu. Wyszedłem ostrożnie na najbliższy pomost i cichutko, na przemian robiąc zdjęcia, to znowu podziwiając królewskie ptaszyska szukające resztek pożywienia, jednocześnie upajając się widokami późnojesiennego, mglistego poranka. Jak tylko ptaki zauważyły moją obecność na pomoście, znacznie się ożywiły. Najpierw jeden, prawdopodobnie samiec, majestatycznie jakby z zaciekawienia lub licząc na kęs jakiegoś pożywienia, podążył w moim kierunku. Po chwili ruszyły za nim pozostałe. Widząc jednak, że nic dzisiaj nie otrzymają na przekąskę powoli, majestatycznie jak na nie przystało, oddaliły się w pobliską zatokę, oddając się swoim czynnościom.
Zapewne i one niedługo odlecą w poszukiwaniu skrawka bieżącej, niezamarzniętej wody, która pozwoli im przetrwać zimowy okres. W ubiegły roku na jeziorze pojawiły się ponownie natychmiast, jak tylko lody puściły w przybrzeżnych trzcinowiskach. Ciekawe jak tym razem przetrwają nadchodzącą zimę?  Mogło by się wydawać, że o tej porze roku nad jeziorem nie ma już co robić. Z reguły tylko nieliczni wędkarze zapaleńcy odwiedzają wyludnione jeziorowe, czy też rzeczne rewiry, w pogoni za ostatnimi w tym roku okoniami i szczupakami. Bez łodzi lub pontonu nie jest to jednak taka prosta sztuka. W większości przypadków drobnica opuściła dawno strefę litoralu, przemieszczając się w głębsze partie wody, a za nią podążyły drapieżniki. Zdarzały się jednak niejednokrotnie przypadki, że w określonych warunkach pogodowych, jak np. słoneczne i ciepłe dni, pomimo pokrycia lodem strefy przybrzeżnej trzcinowisk, drobnica pojawiała się tuż, tuż przy szeleszczących na wietrze tafelkach pierwszego lodu. Jak drobnica to oczywiście nie brakowało wówczas i drapieżników różnej maści. No dobrze, co się jednak dzieje, że w tak niesprzyjających, wręcz nieprzyjaznych warunkach, na wędkarską stanicę regularnie przyjeżdża grupa zapaleńców. Wędki już dawno poodkładane, jezioro zarybione i powoli szykuje się do zimowego snu. Cóż więc ich przyciąga nad wędkarską stanicę w te ponure, słotne dni. Otóż zdają oni sobie dobrze sprawę z tego, że jeżeli koło gospodaruje na wodzie, a w tym przypadku dzierżawi wodę, zajęć nigdy nie brakuje. Dla tej grupy sezon wędkarski praktycznie trwa cały, okrągły rok. Jesień i zima to gorący dla nich czas, który wykorzystują na konserwacje pomostów, zabezpieczanie sprzętu pływającego, konserwacje urządzeń stacjonarnych na stanicy. Gromadzą materiały i narzędzia niezbędne do prac zimowych, a także konserwacją  i czyszczą urządzenia służące zarybianiu.
W tym konkretnie dniu, należało zrobić porządek z tzw. rękawem, wykorzystywanym podczas zarybiania jeziora. Rękaw ten jest pomocny przy zarybianiu jeziora rybą spokojnego żeru. Szczególnie jest przydatny w miejscach, gdzie np. ze względu na stromy brzeg lub zakrzaczenia jest utrudniony dostęp do wody. Po przybyciu transportu wyposażonego w baseny natleniane tlenem z butli, taki rękaw podłączany jest bezpośrednio od zbiornika (basenu). Dzięki niemu można wprowadzać materiał zarybieniowy do jeziora, bez konieczności używania dodatkowych narzędzi, typu kasarki, tragi itp. 
Ze wspomnianym rękawem jak się okazuje, nie jest taka prosta sprawa. Bezpośrednio po zarybieniu został on przepłukany, jednak do zakończenia jego pełnej konserwacji droga daleka. Po krótkiej roboczej naradzie, decydujemy się na nowatorskie rozwiązanie. Do przedniej, zrolowanej po zarybieniu części rękawa, montujemy specjalny walec i liny, natomiast pozostałą część postanawiamy wywieść na jezioro z pomostu katamaranem. Cylinder zamontowany w przedniej części pozwala nam na nabieranie wody do rękawa, natomiast przy pomocy lin, będziemy mogli go podnieść na pomost, wypłukując jednocześnie jego środek. 
Muszę przyznać, że porwaliśmy się na solidną robotę. Już samo wywożenie rękawa na jezioro okazało się nie lada wyzwaniem. Należało zwrócić uwagę na to, aby równomiernie był on rozkładany na powierzchni wody, z drugiej zaś strony, aby nie nabrać od czoła dennego osadu, który spowodowałby dodatkowe zanieczyszczenie. Rękaw w końcu został rozłożony. Przyszła pora na jego płukanie, a następnie zwijanie. Tadeusz i Ryszard wykonali zadanie wywożenia na piątkę z plusem. Teraz przyszła kolej na mnie, Adama, Zbyszka i Andrzeja . Pomost wąski, deski pokryte listowiem nadbrzeżnych olszyn, ślisko niesamowicie. Dodatkowo ze zwijanego rękawa ciągle opada nam pod nogi woda. Pierwsze metry zwijamy w rękach, jednak po chwili robi się nam spory balot. Adam wpada na pomysł, że nawijać będziemy materiał na solidny drewniany drąg. Ta decyzja znacznie usprawniła nam pracę, aczkolwiek po jej zakończeniu pot solidnie spływał nam po grzbiecie. Dobrze, że na stanicy mamy w kempingach dodatkowe ubrania, które zapewniają nam po przebraniu spodniej bielizny odrobinę komfortu. Robota została wykonana. Teraz pozostało tylko przetransportować rękaw do Kolegi, który w specjalnym pomieszczeniu będzie miał możliwość jego wysuszenia. Nawet się nie obejrzeliśmy jak zastaje nas nad jeziorem wczesne popołudnie. Za godzinę, niespełna dwie będzie zmierzchać. Pomimo faktu, że nie spędziliśmy czas nad wodą bez wędek, jesteśmy w pełni usatysfakcjonowani pobytem w przyrodzie. Trochę pracy na świeżym powietrzu i przedsmak dzikiej przyrody, w tym możliwość kontaktu z królewskimi ptakami w pełni nas usatysfakcjonowało. Nie wiem tylko, czy zdążymy jeszcze przyjechać nad naszą wodę przed Świętami, ale na pewno z Nowym Rokiem, się ponownie na stanicy pojawimy. Gdzie będą wówczas nasze łabędzie?

 


5
Oceń
(10 głosów)

 

Nasze łabędzie i rękaw - opinie i komentarze

troctroc
+1
Już nie powiem, kto proponował mi przechadzkę po tym rękawie rozciągniętym na wodzie. Pozdrawiam za *****. (2014-12-16 11:05)

skomentuj ten artykuł