Nie najlepszy a wystarczający - sprzęt wędkarski.
Wiesław Czort (Diablo)
2014-12-21
Nie najlepszy a wystarczający
Ostatnio na forum można przeczytać wiele wpisów sprzęt bazarowy vs drogi markowy sprzęt wędkarski. Trochę się nad tymi sporami pochyliłem i zacząłem dumać...
Zanim przejdę do rozważania, który sprzęt rzeczywiście lepszy w skrócie przedstawie historie, która mnie spotkała. Z racji wykonywanej pracy często w okresach letnich przebywałem w ośrodkach wypoczynkowych nad różnymi jeziorami. Jak to nad jeziorem o tej porze roku wszelkie dostępne miejscówki i pomosty łącznie z molo obstawione przez wędkarzy. Na początek upatrzyłem sobie wędkarza, który raz po raz wyciągał leszcze i liny ok 1 kg wagi podczas gdy inni łowili tylko sumiki. Sam obok łowiłem te wszędobylskie sumiki, cały wieczór tylko sumiki, jednym okiem zezując na wędkarza obok. Stwierdziłem, że zapewne ma lepszą miejscówkę i spróbuję rano tam połowić jeśli go nie będzie. Wstałem wcześnie z obawy, że ktoś może zająć miejsce. W drodze na miejscówkę tuż przy niej zobaczyłem ładnie spakowany sprzęt którym łowił ten wędkarz. Sprzęt złożony stał oparty o kosz na śmieci. Przyjrzałem się zestawowi dokładnie. Tandetnie wyglądający teleskopowy kij, plastikowy kołowrotek i czerwona żyłka. Tylko dlaczego tak zostawiony? Czyżby się wędkarz gdzieś spieszył i zapomniał? Na łowisku spotkałem znów tylko sumiki. Od tamtej pory coraz częściej spotykałem taki widok nad jeziorami. Spakowany sprzęt stojący przy koszu na śmieci lub oparty o barierkę tudzież drzewo. Co to mogło u licha znaczyć? Pewnego razu poszedłem do wędkarskiego nad jeziorem opłacić pozwolenie. Do sklepu wpada gość i od progu woła. Najtańszą wędkę na spławik, najtańszy kołowrotek i dodatki. Zaśmiałem się tylko i z zezwoleniem poszedłem na ryby. Wybrałem miejscówkę i zaczynam wielkie wędkowanie. Na hak trafiają ukleje, jazgarze i kiełbie. Po ok godzinie w moim sąsiedztwie pojawia się wędkarz, który kupował najtańszy sprzęt w sklepie. Nie widziałem dokładnie jak montuje zestaw i co zakłada na haczyk bo przysłaniały mi krzaki. Po ok pół godziny miał na koncie już dwa spore liny. A ja nadal „męczyłem” drobnicę. W nocy kiedy zaczynałem mieć dość wyprawy i drobnicy sąsiad miał na koncie trzy liny, kilka leszczy i węgorza. Tak jak i ja postanowił tym wynikiem zakończyć wędkowanie. Spakował sprzęt oparł o drzewo i sprawdził czy nic nie zostawił i maszeruje gdzieś. Zapomniał wędkę! Złapałem kij, dogoniłem go i dumnym głosem oświadczam, że zapomniał sprzętu i mu przyniosłem. Uśmiechnął się tylko pod nosem i powiedział, że mogę go sobie wziąć. Nie jest mu potrzebny. Po prostu kocha łowić i łatwiej mu kupić taki sprzęt wraz z zezwoleniem i wydać 80zł niż wszędzie wozić ze sobą klamoty. Po czym oddalił się a ja stałem jak wryty i zachodziłem w głowę jak może tak po jednym wędkowaniu zostawiać sprzęt?
Łącząc ze sobą te wszystkie doświadczenia, godziny spędzone na forum i zasłyszane wyświechtane już hasło „ nie sprzęt łowi ryby a wędkarz” można dojść do wielu wniosków. Każdy zapewne wyciągnie własne. Ja dochodzę do jednego. Tyle opinii ilu wędkarzy. Nie ma co się spierać, który sprzęt lepszy. Zazwyczaj im droższy tym lepszy. Lepszy projekt, lepsze materiały i lepsze wykonanie. Ale czy zawsze musimy mieć ten najlepszy sprzęt? Czy nie chodzi o to aby mieć sprzęt wystarczający? Wystarczający dla nas aby cieszyć się wędkarstwem i miło spędzić czas? Dla każdego sprzętem wystarczającym będzie inny sprzęt, z innej półki cenowej. Bo i wędkarze są różni.
Są tacy jak Pan Sicina, który co rok reklamuje kolejny niezniszczalny model kołowrotka. Skoro poprzegnie były niezniszczalne po co mu kolejne? Widocznie Jemu przyjemność z wędkarstwa sprawia łowienie i testowanie coraz to nowego sprzętu. Nie byłby w pełni usatysfakcjonowany łowieniem tym samym kołowrotkiem przez lata.
Są tacy co pieszczą swoje stare kołowrotki. Rozkręcają, smarują skręcają i tak z roku na rok. Dla nich największą frajdą jest łowienie ryb na ten sam kołowrotek od wielu lat.
Są tacy co wędkarstwem nazywają łowienie ryb na własnej produkcji sprzęcie. Dla nich sprzęt sklepowy to tandeta dla mas a wędkarstwo to dążenie do zrobienia kija idealnego. Takiego który zatnie 100 na 100 pstryknięć sandaczowych.
Są tacy którym wystarczy kij seryjnej produkcji który zatnie 70% pobić.
Są tacy, którzy kupują bazarowy sprzęt i na niego łowią
Wreszcie są ci którzy kupią sprzęt na dzień , tydzień czy dwa tygodnie wyjazdu i najzwyczajniej w świecie go porzucą bo to nie sprzęt łowi a wędkarz i ten sprzęt po łowieniu wadziłby im tylko w samochodzie.
Którzy z nich mają rację? Skoro każdy jest zadowolony to po co innych na siłę uszczęśliwiać?
Nie najlepszy a wystarczający – co Wy o tym sądzicie?