Nie taki karpiarz straszny jakim go malują
Marek Chmielewski (maras74)
2012-12-10
Zdaję sobie sprawę, że karp nie jest rodzimym gatunkiem i czyni pewne szkody w środowisku naturalnym, ale sandacz też został sprowadzony do Polski i dobrze się tutaj zadomowił.
Karp - historia sprowadzenia:
'Początki rybactwa i hodowli karpia w Zatorze sięgają do czasów panowania Bolesława Krzywoustego , który przekazał Ziemie Zatorską swemu synowi Władysławowi a następnie rządy objął syn Mieszko, który w 1291 roku pozwolił zbudować trzy młyny na rzece Skawie, w Bachowicach - pozwolił na odnowienie zamulonego wylewem Wisły jeziora i rozpoczęcie w nim gospodarki rybackiej. Tak zasiane zostało pierwsze ziarno rybactwa w Zatorze.
Kolejny etap rozwoju rybactwa w ówczesnym księstwie zatorskim to rok 1493 kiedy to książę Janusz IV pozwala mieszczanom zatorskim na wykopanie dwóch sadzawek i napełnienie wodą, którą sprowadza sam z rzeki Wieprzówki, ponadto utworzone zostają też pierwsze dwa ' odrostaliszcza' do pielęgnowania narybku odpowiedniki obecnych przesadek narybkowych.
Ziemia ta staje się więc zalążkiem rybactwa a główny element - woda przyczyną już wówczas istniejących zatargów o prawa wodne. Klasycznym przykładem jest zatarg w 1511 kiedy to Jerzy Ziemia oddaje w zastaw sadzawki w swych dobrach Laskowa Janowi Trzecieskiemu co potwierdza książę Janusz IV. Z czasem powstają niesnaski pomiędzy Januszem IV a kasztelanem Myszkowskim o wodę na staw w Laskowej, którą Myszkowski za zgodą Janusza IV nabył od dziedziców Laskowej. Książe Janusz jednak pomimo wyraźnego polecenia króla wodę zatrzymuje. Do spotkania Księcia z kasztelanem Myszkowskim dochodzi przypadkowo w czasie objazdu posiadłości, z czego wynika gwałtowna sprzeczka i pojedynek zakończony śmiercią Księcia.
Wraz z śmiercią księcia Janusza IV księstwo zatorskie przechodzi do Polski. Odtąd królowie polscy otoczyli te krainę troskliwa pieczą by wreszcie w roku 1564 na walnym Sejmie koronnym wcielić księstwo do korony polskiej.'
Wiele innych gatunków też czyni pewne szkody w środowisku i w pogłowiu innych gatunków, co nie oznacza, że należy je tępić. Zarybianie powinno być przeprowadzone z głową, po prostu nie można do każdej wody karpia wpuszczać, a za błędy zarybieniowe nie można wyżywać się na „karpiarzach”.
Z moich obserwacji „karpiarz” to człowiek zaprzyjaźniony z naturą, to obserwator otaczającego go środowiska(poprzez to, że metoda połowu karpi daje dużo wolnego czasu). Poprzez zrozumienie przyrody wie, że należy o nią dbać i ją szanować. Nie widziałem nigdy syfu po obozowisku „ karpiarzy”, każdy ma worek na odpadki a niejednokrotnie siedzą na kilkunasto dniowych zasiadkach. Proszę wyobrazić sobie stanowisko kogoś kto po sobie nie sprząta. Po jednodniowym wędkowaniu jest syf a co by było gdyby siedział nad wodą kilka dni – aż strach pomyśleć!!! Każdy „karpiarz” stosuje zasadę C&R (tak wiem tylko po to żeby za chwilę targać go za mordę znowu ale cięższego o 2kg ;)). Dba o złowioną rybę stosując maty i dezynfekując ewentualne ranki powstałe podczas holu czy po haczyku – kto z was tak się zachowuje??? Ja sam do niedawna nie traktowałem ryb z należytym szacunkiem. Wysypywałem je z siatki robiłem fotkę i do wody. Choć ich nie zabierałem do konsumpcji to na pewno mogłem zrobić to w inny sposób. Teraz dzięki „karpiarstwu” nauczyłem się pewnych rzeczy i zmieniłem swoje podejście do wędkarstwa. Wytykanie palcem faceta, który taszczy „cały bagażnik” sprzętu niejednokrotnie używając wózka transportowego, czy też wyśmiewanie „tych wszystkich elektronicznych dupereli” i mówienie: „patrz elyta”, tudzież wyliczanie ile kasy na to wydał(miał to wydał z twoich nie płacił) nie jest na miejscu. Niejednokrotnie gościłem w swoim namiocie wędkarza, który zmókł, zmarzł podczas niespodziewanej burzy. Wielokrotnie częstowałem ich gorącą herbatą z „prądem” czy też chlebem w płynie. Ja sam od niedawna bawię się w to całe „karpiarstwo”, tak podoba mi się ten sposób wędkowania ale czy mam dlatego wyśmiewać i szydzić z innych?! NIE, NIE i jeszcze raz NIE. Sam zacząłem od spławika jak młody 7-mio letni szczyl. Były zawody łowienie tyczką. Później spinning i feeder, inne metody gruntowe, wreszcie powrót do tyczki a w lipcu „sumowe polowania”, teraz próbuje łowić karpie. Oczywiście innych metod nie zaniechałem tylko trochę ograniczyłem na rzecz ”karpiarstwa” ale wszystko to zawsze WĘDKARSTWO!!!
Reasumując proszę o więcej tolerancji, jeśli nas dany temat nie interesuje to nie wypowiadajmy się w nim, a przynajmniej nie w tak kontrowersyjny sposób. Szanujmy innych wędkarzy, wszak to koledzy po kiju, a nigdy nie wiadomo co się nam na rybach przydarzy. Toczmy wojnę z kłusownictwem, niszczeniem środowiska naturalnego, zaśmiecaniem brzegów, durnymi przepisami, ale siebie nawzajem szanujmy, choć mamy inne zdanie i łowimy innymi metodami to wszyscy jesteśmy WĘDKARZAMI.
Z wędkarskim pozdrowieniem Maras.