Nie tylko grochem wiosna żyje
Cezary Perzanowski (czaro93)
2016-02-17
Większość naszej wędkarskiej braci lubującej wędkarstwo rzeczne, wczesną wiosnę zaczyna ze spławikówką w ręku oraz solidnym słojem grochu. Ja mimo tego, że jestem zapalonym spinningistą i zdecydowaną większość czasu poświęcam tej metodzie, to zawsze kilka wypadów na przedwiośniu rezerwuję dla przystawki. Od czasu do czasu każdy człowiek potrzebuję małej zmiany, w tym także spinningiści. Chyba nie ma nic lepszego niż zaplanowanie pierwszego wypadu na przystawkę. Śledzenie pogody w oczekiwaniu na plusowe temperatury, namaczanie oraz gotowanie grochu, no i ostatnie, szukanie potencjalnych miejscówek do obsypania grochem. Ahhh… ten zapach ugotowanego grochu w połączeniu z rześkim powietrzem przeplatanym co jakiś czas cieplejszym powiewem. Tak właśnie czuję bliskość nadchodzącej wiosny.
Na co łowić?
Często łowiąc na przedwiośniu w małych nizinnych rzekach jako przynęty używałem grochu i znacznie rzadziej bardziej „białkowych” przynęt jakim jest szeroko rozumiane robactwo. W tym roku przed pierwszym wypadem, także odprawiałem całą ceremonię jaką jest przygotowanie grochu. Lecz kolejne wypady należały już to tych z rodzaju spontanicznego. Nawał obowiązków i ciągle zmieniające się warunki atmosferyczne robiły swoje i byłem zmuszony do użycia kukurydzy konserwowej, która często jest nr. 1 podczas lata. Co najlepsze, podchodziłem nieco sceptycznie do tej przynęty o tej porze roku jednak po ostatnich wypadach pokazała, że ryby tęsknią za nią po zimie i dała mi całkiem przyzwoite ryby.
Gdzie łowić?
Tak jak już wspomniałem na wstępie, moim łowiskiem docelowym będzie mała/średnia rzeka. Zawsze szukam miejsc z wolno płynącą, niemalże stojącą wodą, gdzie woda graniczy z głównym nurtem. Takie zatoczki z prądami wstecznymi powinny charakteryzować się minimalną głębokością w granicach 1,2 m - 1,5 m. Z moich obserwacji wynika, że na przedwiośniu im głębiej tym lepiej i wraz z głębokością zwiększają się szanse na leszcza. Numerem jeden są dla mnie zewnętrzne strony zakrętów rzeki. Prawdopodobnie wynika to z tego, że większość pokarmu wypłukiwanego z rynny właśnie ląduje na zewnętrznej stronie zakrętu.
Jak łowić? 12.0pt;line-height:115%;font-family:" times="" new="" roman","serif""="">
Zasadą nr. 1 jest dla mnie zachowanie całkowitej ciszy i zachowanie dystansu 1 m -1,5 m od brzegu nawet, jeśli nie jestem na potencjalnym stanowisku, z którego będę łowił. Mimo podwyższonej i bardziej mętnej wody o tej porze roku, zawsze kieruję się ta zasadą. Sama istota łowienia jest prosta. Jeśli mamy możliwość wcześniejszego kilkudniowego nęcenia, to robimy to. Jeśli nie mamy takiej możliwości, wtedy przed samym łowieniem odwiedzam każde stanowisko i wrzucam garść, maksymalnie dwie garści grochu, bądź kukurydzy. Dlaczego tak mało? Dlatego, ponieważ trzeba mieć to na uwadze, że ryby o tej porze roku są bardzo ospałe, tak samo jak ich przemiana materii. Na obfite nęcenie przyjdzie jeszcze czas. No i zaczynamy maraton od pierwszego stanowiska. Zestaw należy umieścić w głębokim miejscu zatoczki, gdzie kołuje woda i cierpliwie czekać. Na hak zakładam zawsze jedno ziarno kukurydzy, czy grochu. Uważam, że pojedyncze ziarna lepiej prezentują się na haku, gdzie od czasu do czasu prądy wodne będą unosić przypon z przynętą. Na każdym stanowisku łowię od 30 min do 1 godziny. Czas jest zależny w szczególności od tego jak dawno zima odpuściła, od średnich dobowych temperatur co w sumie ma wpływ na temperaturę wody. Dodatkowym aspektem jest to czy już złowiłem rybę na danym stanowisku. Jeśli tak, to opuszczam stanowisko. Klenie oraz jazie szybko się płoszą. Dodatkowo negatywny wpływ ma na to wielkość zatoczek, gdyż są to najczęściej małe zatoczki.
Czym łowić?
Osobiście jestem zwolennikiem wędek typu match. Raczej są to wędziska o c.w. do 25-30 g i długości 3,90 m. Od dwóch sezonów używam wędki, która latem świetnie sprawdza się przy połowach linów oraz niedużych karpi, a jest nią Dragon Express Specjalist 30 o długości 3,90 m. Wędka ta ma mięsisty blank i ładnie pracuje na mniej więcej połowie długości pod średniej wielkości kleniem, bądź jaziem, a jej dolnik pozwala na spokojne wyholowanie o wiele większej ryby nawet, jeśli pomaga jej w tym nurt. Jednak jak najbardziej nadadzą się do tego tradycyjne teleskopy jak i bolonki. Bolonki w szczególności zdadzą egzamin na głębszych miejscach. Moją wędkę dopełnia kołowrotek matchowy wielkości 4000 z żyłką o przekroju 0,18 – 0,20 mm. Kolejnym elementem jest spławik o baryłkowatym kształcie i wyporności od 3 do 6 gram. Wyporność spławika dobieramy w szczególności do siły prądów wstecznych. Im silniejsze tym większa wyporność. Co do samych spławików polecam spławiki z tunelem w korpusie, przez który przechodzi żyłka. Czasami przez brak takiego tunelu przytrafiło mi się zjawisko cięcia korpusu przez żyłkę podczas zmiany gruntu i w efekcie szybsza destrukcja naszego wskaźnika brań. Poniżej spławika umieszczamy przelotową, ołowianą oliwkę z igielitem oraz mały gumowy stoper, który będzie chronił węzeł łączący żyłkę główną z krętlikiem. Istotnym elementem jest waga oliwki. Łowiąc na przystawkę ciężarek musi być znacznie cięższy, niż wyporność spławika. Zawsze stosuję oliwkę, której masa przewyższa 2-3 gramy wyporności spławika i w zasadzie takie przeciążenie wystarcza w zupełności na łowienie wśród prądów wstecznych. Ostatnim elementem, jest przypon z haczykiem. Przypon długości około 30 cm wiążę z miękkiej żyłki o przekroju 0,14-0,16 mm. Na końcu wiążę hak z grubego drutu o okrągłym łuku kolankowym. Mówię od razu, że płociowe cieniutkie druciaki odpadną przy rybie powyżej 45 cm. Stosowane rozmiary w szczególności zależą od stosowanej przynęty. Najczęściej stosuję rozmiar nr. 10 przy łowieniu na kukurydzę oraz nr. 8 i 6 przy łowieniu na groch.
Taki zestaw pozwala mi na walkę z każdą rybą żyjącą w małych i średnich rzekach, a bliskość zaczepów nie jest mi straszna. Z innych akcesoriów warto wziąć ze sobą podbierak na długiej sztycy (często nasze miejscówki na zewnętrznych zakrętach są położone poniżej wysokiego brzegu), podpórkę pod wędkę oraz lekkie siedzisko.
Przystawka spławikowa wczesną wiosną jest skuteczną metodą na chimeryczne ryby, a w szczególności na klenie i jazie. Często łowiąc w tym okresie na spinning i spławik, jako maniak spinningu mogę śmiało powiedzieć, że zdecydowanie lepsze wyniki w połowach kleniojazi notowałem właśnie na przystawkę. Jednak podczas łowienia trzeba być skoncentrowanym. Zdecydowana większość brań to delikatne puknięcia, notorycznie zagłuszane przez prądy wsteczne. Często po takim puknięciu spodziewamy się co najwyżej średniej płoci lub małego klonka czy jazika, a po zacięciu okazuję się znacznie większą rybą, która nagle ożywa pod wpływem adrenaliny. W zdecydowanie głębszych miejscach potrafi nas zaskoczyć dorodny leszcz. Na koniec zachęcam wszystkich do wypuszczania ryb, gdyż duża część białorybu w kwietniu i maju będzie przystępować do tarła.