Zaloguj się do konta

Niecodzienne zdarzenia 2

Zdopingowany pozytywnym przyjęciem moich poprzednich wpisów/wspomnień Niecodzienne zdarzenia - 73 oceny 5/5) – za które serdecznie dziękuję – proponuję następne, związane z naszym hobby i jego emocjami. Wszystkie opisywane sytuacje wydarzyły się w realu, żaden szczegół z przytoczonych faktów nie jest zmyślony.

Wiosenna wyprawa.

Było to dawno, w okresie kiedy jeszcze zaczynałem i kończyłem sezon wędkarski. Koniec marca, piękna pogoda, temperatura iście letnia, więc… nie ma innej możliwości – na rybki. Pojechało nas pięciu pociągiem do Natalina z nastawieniem na przyjemne spędzenie czasu: wędkowanie i kiełbaski. Pierwsza zasiadka jak tylko – stęsknieni wody – zobaczyliśmy zbiornik. Dziesięć wędek zarzuconych „na ciężko”, około godziny nadziei i nic… no niekoniecznie, przecież mamy grillować. Leszek, pierwszy kucharz naszej ekipy przygotował ognisko i upiekliśmy kiełbaski, cały czas mając wędki pod kontrolą – nic nie drgnęło. Po dwóch godzinach postanowiliśmy zmienić łowisko, przeszliśmy na zachodni brzeg zbiornika i tam sytuacja się powtórzyła, dwie godziny bez ruchu sygnalizatorów na dziesięciu wędkach. Dwóch najbardziej zdegustowanych poszło na pociąg, a reszta postanowiła jeszcze spróbować na rzece wpadającej do zbiornika. Leszek poszedł najdalej pod prąd wody, ja z Romkiem koło „suchego drzewa”. Po przerobieniu gruntówki na spławik i około godzinnym bezowocnym wyczekiwaniu, obraliśmy kierunek stacja. Przyjechałem do domku, rozpakowałem się, umyłem… pukanie do drzwi.
W drzwiach stał Leszek z miną Rambo IV i z workiem foliowym po lodówce na plecach.
W tym miejscu mała dygresja: Leszek, ogólnie lubiany kompan i dusza towarzystwa miał jedną wielką wadę, kłamał, potwornie kłamał, prawdę mówił jak się pomylił. Wszystkie jego opowieści trzeba było minimum przez cztery dzielić.
Przyjechał następnym pociągiem i rzucił mi worek pod nogi:
- Przyszedłem, bo byś mi nie uwierzył – wykrztusił zziajany.
OMG, stałem z otwartą japą, a on wyjmował z worka, karpie, leszcze, płocie – wszystkie pokaźnych rozmiarów - i opowiadał. Wynikało z tego, iż wszystkie ryby ze zbiornika skupiły się w jednym miejscu na rzece i czekały na niego!?!?
Od owego zdarzenia minęło około 30 lat, a ja do dziś nie znalazłem logicznego wytłumaczenia tego zajścia. No bo jak tu uwierzyć: pół dnia, dziesięć wędek bez najmniejszej oznaki życia w zbiorniku, aż tu nagle kilkanaście różnych gatunków ryb w jednym miejscu rzuca się na przynętę, nie bierze, tylko się rzuca… on to złowił w niecałą godzinę !!!

Nocne leszczowanie.
Prawie każdy polski zbiornik przechodzi okres dominacji pewnego gatunku ryb, która wiąże się z przewagą małych, zgłodniałych form, najczęściej są to leszcze. Na Poraju było już kilka takich okresów i trzeba było znaleźć „złoty środek” aby nie łowić drobnicy. Odkryliśmy, że duże leszcze można złowić tylko nocą i postanowiliśmy przygotować im stołówkę. Padło na pomost dla żaglówek z racji dobrego dostępu i głębokiej wody w bliskiej odległości. Przychodziliśmy na nocki w różnych składach, w zależności od wolnego w pracy w ruchu czterobrygadowym. Różne ekipy miały różne wyniki, ale zawsze jak był Arek nie było mowy o nudzie. Doszło do tego, iż czekaliśmy kiedy przyjedzie i wiedzieliśmy, że zaraz zaczną się brania. Rzucał kilka kul między spławiki i przeważnie w ciągu pół godziny się zaczynało. Spławiki zakończone świetlikami najpierw nerwowo się chowały, by błyskawicznie wyjść na powierzchnię wody – to oznaka, że leszcze są w zanęcie i trącają żyłkę. Z początku zacinaliśmy te zachowania, ale szybko wyciągnęliśmy wnioski i dopiero jak spławik się wynurzył i majestatycznie wjechał w wodę, następowało zacięcie.
Odkrycie jego tajemnicy zajęło mi trochę czasu, a rozchodziło się - jak się pewnie domyślacie – o drobny szczegół w składzie zanęty. Były to czasy, gdzie nie było w sklepach tylu tanich gotowych zanęt, robiliśmy je sami, a bazą było przeważnie czerstwe pieczywo, które zbieraliśmy całą zimę. Arek kilkakrotnie pytany co dodaje do zanęty, zawsze wymieniał te same składniki – rozmoczony chleb, płatki owsiane, kasza manna, bułka tarta, olejek wanilinowy do ciast i cukier wanilinowy.
Może ten skład „zanęty” jest dla niektórych z Was śmieszny, ale uwierzcie, częstotliwość naszego wędkowania, mała dostępność gotowych zanęt a przede wszystkim koszty (każdy z nas miał rodzinę i łatał budżet jak mógł), zmuszały do takich działań, a efekty naprawdę mieliśmy.
Wreszcie po kolejnym pytaniu o szczegóły, padło:
- …kupuję chleb z piekarni „Gigant”, przychodzę do domu i go moczę ???!!!
Rozchodziło się o ŚWIEŻY chleb, to była przyczyna jego sukcesów. Teraz wszystko wydawało się logiczne.

Horror na Poraju 20.07.2007
Wczorajsze popołudnie na tyle rozbudziło ochotę kontaktu z sandaczem (mieliśmy kilkanaście uderzeń w gumy i dwa sandacze oraz szczupaka w siatkach), że nie zważając na prognozę pogody postanowiliśmy z Robertem sprawdzić ich apetyt. Wypłynęliśmy o 16.20, mocno wiało i na horyzoncie zaczęły się gromadzić chmury burzowe. Zbyt lekka kotwica spowodowała przejazd po łowisku w ciągu kilku minut, lecz nasze oczy skierowane były najczęściej do góry. Decyzję o spłynięciu pomogła podjąć niewinnie wyglądająca (dla niektórych) szara chmura. Dopłynęliśmy do lasu w zatoce obok Hutniczej Radości i po wyjściu z łodzi zaliczyliśmy pierwsze krople deszczu. Po kilku minutach rozpętało się piekło. Robert dał mi kurtkę przeciwdeszczową a sam był tylko w kąpielówkach i kapeluszu, który okazał się być bardzo ważnym atrybutem. Zrobiło się ciemno i spadł grad wielkości jaj gołębich. Korony drzew pod którymi "zaparkowaliśmy" niewiele nas chroniły. Na zmianę obaj krzyczeliśmy po kolejnych uderzeniach kulek. Widok zbiornika i szalejącej nawałnicy był wspaniały w swej grozie. Pioruny uderzały w słupy energetyczne, a grad w wodę, powodując fantastyczne fontanny. W poświacie błyskawic, ponad metrowe białe fontanny stwarzały wrażenie, jak by się podniósł poziom wody, zbiornik wyglądał przerażająco.
Widzieliśmy jak na drugim brzegu zatoki kilkoro wędkarzy schroniło się pod namiotami – tylko przez chwilę - potężny powiew zerwał dwa namioty i powiesił na konarach drzew. Płacz dzieci, wołania starszych nikły przy rozdzierającym huku piorunów. Nawałnica gradowa łamała gałęzie i strąciła większą część liści z drzew, tworząc biało-zielony dywan. Jakiś Mercedes zaparkował tuż obok mnie, gdy stałem wystraszony pod drzewem obok ścieżki leśnej, właściciel szukał schronienia przed gradem – na próżno, wgniecenia po kulkach gradowych już były widoczne. Staliśmy tam ok. 2 godzin, ponieważ burza krążyła wokół zbiornika. Choć tego popołudnia nie złowiliśmy sandacza, jednak będziemy go długo pamiętać.
Informacja z ówczesnej prasy:
Około godz. 18.30 nad Częstochową i okolicznymi miejscowościami przeszła trąba powietrzna. Największe zniszczenia dotknęły gminy Rędziny i Kłomnice. W Piotrkowie Tryb. spłonął dom.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Traba-powietrzna-obok-Czestochowy-piec-osob-rannych,wid,9042042,wiadomosc.html?ticaid=1e9c7

Opinie (53)

krzychu64

Jak zwykle Zbyszku przyjemnie się czyta, i po chwili człowiek się zastanawia dlaczego tak krotko. Widok jakiś znajomy ;) Przygody piękne choć gradobicia nie zazdroszczę. Takie chwile wolę spędzać w domu przed TV. Co do zanęt i przynęt kiedyś były inne czasy. Idąc rano na ryby zabierałem z domu kilka kromek czerstwego pieczywa. Szedłem do piekarni obudzić piekarzy, i o 4 rano kupowałem 2 bułeczki, 1 do zjedzenia 2 na haczyk. W kieszeni jeszcze kartofelek i efekty też były. ***** [2012-06-26 09:42]

kostekmar

No co tu dużo mowić. Jak zawsze przyjemnie czyta się takie ciekawe przeżycia z wędkarskich wypraw z kompanami, które obfitowały w przygody. Zostawiam 5***** i połamania. [2012-06-26 11:19]

JKarp

Cześć Zbyszek bardzo fajnie napisane. JK [2012-06-26 12:47]

ZanderHunter

Jak zwykle Zbyszku artykuł na *****. P:) [2012-06-26 18:22]

robban

Witaj Zbyszku.A ,ten twoj kolega z workiem na plecach, to czasami z sieci nie podebral rybakom troszke ryb ;))  A, wspomnienia na piatczke.  [2012-06-26 19:43]

marek-debicki

Zawsze z nieodpartą przyjemnością, a zarazem ogromną ciekawością "chłonę" artykuły Kolegi, czerpiąc za każdym razem informacje, które świadczą o wysokim kunszcie autora i jego współtowarzyszy wypraw. Jest to piękna lekcja wędkarstwa, w całym tego słowa znaczeniu. Pozdrawiam i *****pozostawiam. [2012-06-26 20:24]

eXotic

Bardzo ładny artykuł. Pozdrawiam [2012-06-26 20:28]

camelot

Zbyszek ! Gdy widzę artykuł Twojego autorstwa, to najpierw robię sobie kawę, a potem dopiero zabieram się za czytanie ! Powiem szczerze, że trochę mnie zainspirowałeś ! Może też opiszę jakąś swoją niecodzienną przygodę ? Pozdrawiam serdecznie ! [2012-06-26 22:26]

Zibi60

Cóż nam pozostaje Macieju gdy rybki nie biorą - opowiadać. Znam Twoje pióro i z niecierpliwością czekam na artykuł. [2012-06-26 22:37]

Zibi60

Marek jak zwykle leje miód na moją duszę - dziękuję. Twoje artykuły też są poczytne Marku, może dlatego, że obaj piszemy prawdę ? [2012-06-26 22:40]

użytkownik

Oj Zbyszku cóż mam Tobie napisać...? Chyba tylko tyle że wystawiam ***** bo artykuł jak zwykle świetny a ja nie mam daru do pisania;) Pozdrawiam! [2012-06-26 23:07]

Bobbie

Może i ja kiedyś będę miał co opowiadać :) [2012-06-26 23:43]

wirus7

Ciekawe opowiadania, niczym "Niesamowite historie" ( stary serial, niestety nie pamietam reżysera).Lata doświadczeń.U mnie jeszcze jest ubogo w takie przeżycia wędkarskie.pozdrawiam [2012-06-27 07:04]

slash

Kolego Zbyszku pamiętam tą trąbę przetoczyła się przez naszą gminę. Nie zapomnę w Adamowie i Hubach widoku zniszczonych domów i poukręcanych drzew. Grad był wielkości piłek tenisowych oj wiało grozą... [2012-06-27 08:18]

pawlo698

Bardzo przyjemnie się czyta, można sporo z tego wyciągnąć... Pozostawiam *****. :) [2012-06-27 09:04]

Pawelski13

Interesujące historie. Zostawiam *****. [2012-06-27 09:17]

krisal

Nie pozostaje mi nic innego ,jak szybko nadrobić zaległości i przejść do "Niecodziennych zdarzeń 1" Oczywiście ***** [2012-06-27 09:59]

Morciaty

O matko! Taki grad tylko raz w życiu widziałem - na zdjęciach! A Pan tam był podczas takiej nawałnicy! Niecodzienne zdarzenia 2 to świetny artykuł! pozdrawiam serdecznie;) [2012-06-27 10:13]

maras74

Czyta się znakomicie tylko jedno małe ale...czemu kończy się tak szybko...takie opowiadania można czytać całymi dniami. [2012-06-27 11:08]

Zibi60

Jeśli rybki będą nadal tak brały jak do tej pory, to zapewniam, że w ciągu 10 dni będzie trzecia część [2012-06-27 12:25]

Granademis

z przyjemnością się czyta Pański wpis:) [2012-06-27 12:35]

roberto

Przyjemnie się czytało. 5***** [2012-06-27 13:11]

gwarek55

Bardzo fajnie się czytało,powrócił czar wspomnień z dawnych lat.Parę razy zdarzyło się przeżyć burzę nad wodą,ale coś takiego to horror.Oczywiście ***** [2012-06-27 15:02]

Zander51

Jak zwykle teksty wspomnieniowe górą. A pisane wprawnym piórem, to sama przyjemność takie wspomnienia czytać. Piszesz Zbychu o horrorze na Poraju. Przypominam, że w tym czasie "biały szkwał" na Mazurskich jeziorach zabrał 29 żeglarzy... [2012-06-27 15:18]

Zibi60

Mój akwen ma tylko 500 hektarów, ale widziałem żaglówki kładące się w czasie wichury, oczywiście nie tej opisywanej przeze mnie - wtedy nikogo nie było na wodzie. [2012-06-27 15:26]

kossakowski95

bardzo ciekawy artykuł"Horror na Poraju 20.07.2007 ". Bardzo mi się spodobał najbardziej jak kolega był w samych kąpielówkach i kapeluszu a tu grad(kondolencje dla kolegi). Od złowionej ryby ważniejsze są wspomnienia. Daje 5+. Oby takich więcej przygód..... [2012-06-27 15:28]

comtrol

Pozdrawiam ***** [2012-06-27 17:23]

survivalkuba

Bardzo ciekawy i fajny artkuł . Oczywiście ***** i połamania kija [2012-06-27 18:23]

krystianoo

Bardzo fajny artykuł , przyjemnie się go czytało . Pozdrawiam [2012-06-27 18:26]

outta82

Witam, rzeczywiście historie jak z książek, ciekawe z dreszczykiem emocji:) Mam nadzieję że i ja kiedyś będę miał przyjemność podzielić się wspomnieniami z dawnych lat. Pozdrawiam i 5* [2012-06-27 18:38]

piotrekelk

Z tą burzą na prawdę coś przerażającego i pięknego za razem... czytało się z wielkim zaciekawieniem:) [2012-06-27 18:48]

wachu94

Jak ja lubię takie mocne wrażenia :D Ile bym dał żeby być na miejscu pana Zbyszka. Tylko pozazdrościć takiej przygody. Widok nawałnicy i gradu nad wodą musi być naprawdę niesamowity. Kiedyś wybiorę się nad wodę w taką pogodę ale na ten moment chyba nie mam odwagi :) [2012-06-27 19:30]

Zibi60

To jest piękne, jak się wspomina, wtedy nie było ciekawie, strach i przerażenie w jednej chwili. Krzyk dzieci z namiotu po drugiej stronie zatoki długo mi brzmiał w uszach. [2012-06-27 19:43]

toma7802

Wspaniały artykuł,aż chciało się czytać.Piąteczka z pozdrowieniami. [2012-06-27 21:02]

niutek40

Bardzo lubię burze, do tego stopnia, że potrafię ( właściwie potrafimy wszyscy razem) iść nad jezioro i z kapliczki ja oglądać. Słuchać głośnych grzmotów i podziwiać piękne błyskawice. Dopiero jest frajda jak dwie lub trzy, się zejdą razem jest dosłownie jeden trzask i błysk non stop. Uwielbiam burze, ale też wiem jak niebezpieczny jest to żywioł. Oczywiście Zbyszku piąteczka się należy. Jednemu Bozia dała urodę, innemu piękny głos, jeszcze innemu dar pisania, komuś innemu wszystkie talenty naraz, a mi co? O mnie to chyba Stwórca zapomniał :)) [2012-06-27 21:26]

PiernikTorunski

Bardzo fajny artykul, pozdrawiam [2012-06-27 22:05]

Momo

Naprawde ciekawie napisane pozdrawiam i licze na więcej takich artykułów. [2012-06-28 00:24]

egzekutor

daje 5 nie tylko za artykuł ale też za ogolną postawe na forum [2012-06-28 01:02]

ZbiBul

Zbyszek, czyta się lekko i przyjemnie, tym bardziej ze chociażby moczony chleb i własne zanęty to była i również i moja młodość. A że ryba wchodziła wtedy "inaczej" w zanętę... [2012-06-28 10:37]

klos

5 Zbyszku, ja niestety zamarłemw artykułach, chociaz wypraw jest bardzo duzo :) [2012-06-28 12:40]

iggi

Bardzo zabawne ,dramatyczne, swojskie jakieś, aż miło się czytało - piąteczka :) [2012-06-28 13:46]

Lin1992

Super się czytało. Zostawiam 5. [2012-06-28 15:17]

pyrek1960

fajne teksty ale przezyc takie cos niesamowite ......zostawiam 5 [2012-06-28 17:28]

arturMD

Myśle,że rozwiązanie pierwszej zagadki znam.Jeżeli poszedł na wejście Warty do zbiornika w te trzciny to na 100%siate miejscowym zakosił z rybami.Raz na bezczela stawiali pod mostem i na rozlewisku koło wału. [2012-06-29 06:33]

krzych5

fajne , fajne.***** [2012-06-29 08:13]

erykom

***** ;) [2012-06-30 09:48]

amur2

Moje gratulacje. Piękne opowiadania. Lubię czytać takie wspomnienia. [2012-07-01 11:08]

edyta35

Witaj Zbyszku:) Piękny i fascynujący wpis,a zarazem pełen strachu i sprawdzenia ludzkiej wytrzymałości. Burza to piękne i za razem bardzo groźne zjawisko, ale ja się nie boję i daje za wszystko *****i czekam na więcej takich:) [2012-07-01 22:05]

burza10000

super artykuł swietnie sie go czyta. znam ten zbiornik (Poraj) na nim wystarczy niewielki wietrzyk aby powstała fala wiec moge sobie wyobrazić co sie działo przy silnym wietrze pozdrawiam [2012-07-02 20:49]

lewicki

co do wpisu to ok;ale worek karpi i leszczy to klusownictwo bo też pamientam takie czasy albo i lepsze ale ryba wracala do wody a nie worka ci którym sie to podoba robią tak samo. [2012-07-03 11:44]

Tomekoo

Takie zdarzenia utykają w pamięci,kiedyś również nas złapała burza na zasiadce trzy dniowej i to była najdłuższa noc w moim życiu masakra:) Zbyszku super się czytało jak zawsze ;) ***** [2012-07-09 17:52]

kamil11269

***** [2012-11-02 09:05]

użytkownik

5 [2013-05-09 10:36]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Brzana z rynny

Przy podwyższonych stanach wody w Rabie, po opadach, gdy woda jest lekko &…