Niesamowity fart czyli dziecko szczęścia
Grzegorz (bluehornet)
2010-12-12
Jednocześnie zastanawiałem się , jak upchnę przy tym swoje bambetle , biorąc poprawkę na miejsce dla Kol. Andrzeja Kulki , którego mam zabrać z Krzeszowic . Po kilku przymiarkach wszystko zmieściło się w autku ( golf 3 1,9 TD to nie furgonetka ).po zapakowaniu biorę się za rozrabianie zanęty , którą rozczyniłem wieczorkiem na sucho .Po zrobieniu zanęty umieszczam wiadro z nią i przynętami stabilnie w autku , pamiętając, że pinka i białe robaki umieją ze wszystkiego wyleźć i wszędzie wleźć , co by później nie łapać much w aucie . Siadam chwilę i na spokoju zastanawiam się , czy aby wszystko wziąłem i wyruszam na miejsce Zawodów do Miękini zabierając po drodze Kol .Kulkę Andrzejka ( u mnie słowo droższe pieniędzy - jak mawiał Kazimierz Pawlak z trylogii Sylwestra Chęcińskiego ) .
Po przybyciu na staw w Miękini przy rozładowywaniu gratów stanąłem , jak wryty - zapomniałem wędlinki na grill - ale Koledzy mieli ubaw !!! Po chwili zastanowienia szybki telefon do Kol. Andrzeja Potoczka rozwiązał problem - nadkładając 6 km przywiózł towar ode mnie z domu robiąc przy tym pobudkę mojej Kochanej Mamuśce . Przy losowaniu stanowisk doszło do małej scysji ( oględnie pisząc ) zakończonej wypracowaniem konstruktywnego konsensusu , po czym rozeszliśmy się na stanowiska . Przeprosiny dla Kolegów umieściłem na forum Koła ( ocena , czy zdenerwowałem się z przyczyn obiektywnych , czy subiektywnych to już osobny temat ) .
Na stanowiskach od strony drogi makabra , wysoka woda i grząski brzeg po opadach . Najwięcej czasu zajęło mi stabilne ustawienie podestu , aby nie zrobić pluuummmm podczas łowienia . Jak pech , to pech - jeszcze mi rączki chodzą po wcześniejszej kłótni , a tu przy rozkładaniu rozleciały mi się rolki do tyczki - jakoś je klecę przy pomocy Super Glue modląc się , by wytrzymały 3 godziny łowienia ( uffff wytrzymały ) . Nęcenie , początek łowienia i konsternacja - biorą płotki wielkości gupików ( jak to pisze Szanowny Kol. Baldhead ) , Jedynie nasz specjalista od Stawu Miękińskiego Jaś Palimąka ciągnie od czasu do czasu jakiegoś karaśka . U mnie w siacie dosyć sporo ilościowo , ale wagowo bryndza . Mimochodem obserwując łowiących Kolegów widzę , że łapię się gdzieś w połowie stawki , a koniec zawodów już niedaleko .
Zmiana sposobu nęcenia zrobiła swoje - biorą trochę większe płocie ( Błąd w nęceniu skorygowany po przeczytaniu artykułu Kol. uklei142 ) . I to nazywa się mieć fart - niecała minuta do końca zawodów , mam branie , zacinam i po gumie widzę , że to coś większego , na niecałe 10 sekund przed końcowym gwizdkiem wyciągam karasia 0.5 kg , który summa summarum daje mi pudło !!! 3 miejsce , które mnie bardziej ucieszyło , niż wcześniejsze wygrane jakieś zawody . W punktacji Grand Prix 2010 Koła PZW Krzeszowice to 3 miejsce dało mi znaczący awans , doszedłem lidera na 1 punkt . Koniec końców punktację Grand Prix też wygrałem dzięki bożej pomocy i portalowi wędkuje.pl ( warto czytać ) wyprzedzając Kol. Sławka Radzika , którego ścigałem z wywieszonym jęzorem przez cały sezon - okazał się bardzo wymagającym , a jednocześnie szlachetnym przeciwnikiem , nie okazując zazdrości pierwszy złożył mi gratulacje , za co Go bardzo poważam . I jak tu nie wierzyć w fart . Zdjęcia dzięki przychylności , życzliwości i uprzejmości Szanownego Kolegi Redaktora Baldhead"a .( On nazwał mnie po tych zawodach dzieckiem szczęścia i jako że ode mnie uczył się " batożenia " , drugi rok pod rząd w tych samych zawodach uczeń przewyższył " mistrza " .) .