Zaloguj się do konta

Niesamowity fart czyli dziecko szczęścia

19 września wstałem wcześnie ( o godz . 4/30 ) szykując się do II Tury Zawodów Mistrzostw Koła PZW Krzeszowice . Jako , że żaden ze startujących w I turze nie złowił ani jednej rybki losy Mistrzostwa Kola miały rozstrzygnąć się w tych Zawodach . Szybka kawka + zapas do termosu i do roboty . Jako że jestem głównym organizatorem wszystkich Zawodów w Kole ( jak koń dobrze ciągnie , to mu się dokłada ) zacząłem od pakowania do auta ( cholerka , przydała by się przyczepka ) akcesoriów do organizacji zawodów : Flaga PZW + maszt , waga ze stojakiem i wiaderkiem do ważenia ryb , tabliczki do oznaczania stanowisk , stoliki i stołki , grill wraz z wałówką oraz ma się rozumieć puchary .

Jednocześnie zastanawiałem się , jak upchnę przy tym swoje bambetle , biorąc poprawkę na miejsce dla Kol. Andrzeja Kulki , którego mam zabrać z Krzeszowic . Po kilku przymiarkach wszystko zmieściło się w autku ( golf 3 1,9 TD to nie furgonetka ).po zapakowaniu biorę się za rozrabianie zanęty , którą rozczyniłem wieczorkiem na sucho .Po zrobieniu zanęty umieszczam wiadro z nią i przynętami stabilnie w autku , pamiętając, że pinka i białe robaki umieją ze wszystkiego wyleźć i wszędzie wleźć , co by później nie łapać much w aucie . Siadam chwilę i na spokoju zastanawiam się , czy aby wszystko wziąłem i wyruszam na miejsce Zawodów do Miękini zabierając po drodze Kol .Kulkę Andrzejka ( u mnie słowo droższe pieniędzy - jak mawiał Kazimierz Pawlak z trylogii Sylwestra Chęcińskiego ) .

Po przybyciu na staw w Miękini przy rozładowywaniu gratów stanąłem , jak wryty - zapomniałem wędlinki na grill - ale Koledzy mieli ubaw !!! Po chwili zastanowienia szybki telefon do Kol. Andrzeja Potoczka rozwiązał problem - nadkładając 6 km przywiózł towar ode mnie z domu robiąc przy tym pobudkę mojej Kochanej Mamuśce . Przy losowaniu stanowisk doszło do małej scysji ( oględnie pisząc ) zakończonej wypracowaniem konstruktywnego konsensusu , po czym rozeszliśmy się na stanowiska . Przeprosiny dla Kolegów umieściłem na forum Koła ( ocena , czy zdenerwowałem się z przyczyn obiektywnych , czy subiektywnych to już osobny temat ) .

Na stanowiskach od strony drogi makabra , wysoka woda i grząski brzeg po opadach . Najwięcej czasu zajęło mi stabilne ustawienie podestu , aby nie zrobić pluuummmm podczas łowienia . Jak pech , to pech - jeszcze mi rączki chodzą po wcześniejszej kłótni , a tu przy rozkładaniu rozleciały mi się rolki do tyczki - jakoś je klecę przy pomocy Super Glue modląc się , by wytrzymały 3 godziny łowienia ( uffff wytrzymały ) . Nęcenie , początek łowienia i konsternacja - biorą płotki wielkości gupików ( jak to pisze Szanowny Kol. Baldhead ) , Jedynie nasz specjalista od Stawu Miękińskiego Jaś Palimąka ciągnie od czasu do czasu jakiegoś karaśka . U mnie w siacie dosyć sporo ilościowo , ale wagowo bryndza . Mimochodem obserwując łowiących Kolegów widzę , że łapię się gdzieś w połowie stawki , a koniec zawodów już niedaleko .

Zmiana sposobu nęcenia zrobiła swoje - biorą trochę większe płocie ( Błąd w nęceniu skorygowany po przeczytaniu artykułu Kol. uklei142 ) . I to nazywa się mieć fart - niecała minuta do końca zawodów , mam branie , zacinam i po gumie widzę , że to coś większego , na niecałe 10 sekund przed końcowym gwizdkiem wyciągam karasia 0.5 kg , który summa summarum daje mi pudło !!! 3 miejsce , które mnie bardziej ucieszyło , niż wcześniejsze wygrane jakieś zawody . W punktacji Grand Prix 2010 Koła PZW Krzeszowice to 3 miejsce dało mi znaczący awans , doszedłem lidera na 1 punkt . Koniec końców punktację Grand Prix też wygrałem dzięki bożej pomocy i portalowi wędkuje.pl ( warto czytać ) wyprzedzając Kol. Sławka Radzika , którego ścigałem z wywieszonym jęzorem przez cały sezon - okazał się bardzo wymagającym , a jednocześnie szlachetnym przeciwnikiem , nie okazując zazdrości pierwszy złożył mi gratulacje , za co Go bardzo poważam . I jak tu nie wierzyć w fart . Zdjęcia dzięki przychylności , życzliwości i uprzejmości Szanownego Kolegi Redaktora Baldhead"a .( On nazwał mnie po tych zawodach dzieckiem szczęścia i jako że ode mnie uczył się " batożenia " , drugi rok pod rząd w tych samych zawodach uczeń przewyższył " mistrza " .) .

Opinie (7)

1z2z3z4

a co dalej... :) czy to już koniec wpisu ? bo jakoś brakuje mi zakończenia ;) [2010-12-12 16:03]

1z2z3z4

teraz juz wszystko ok - może u mnie przeglądarka szwankuje - wcześniej była tylko połowa wpisu widoczna [2010-12-12 17:16]

mienta

najważniejsze że rolki wytrzymały i że mięsiwo na grilla dowieźli jak zwykle ***** za opowiadanko [2010-12-12 17:34]

kopciu

PRAWDZIWE DZIECKO SZCZĘŚCIA ***** ZA OPOWIADANKO POWODZENIA W NOWYM SEZONIE [2010-12-22 09:14]

Ukleja142

Cieszę się, że moglem pomóc... Ja miałem podobne zdarzenie w lipcu ... zanęta - perfect, nęcenia zgodnie ze sztukę, inni ciągną rybkę za rybką (ale raczej maluchy, nic godnego uwagi), a ja nic... 15 minut do końca zawodów i pierwsze branie... Zacięcie i po kilku minutach 1200 gr leszcz ląduje w siatce. Po minucie drugie branie i płoć 780 gr w podbieraku... Minuta do końca zawodów i trzecie branie i kolejna płoć (760 gr) ląduje w siatce)... I tym samym daje mi to pierwsze mijesce w zawodach. Tak, potwierdzam - dzieci szczęścia zdarzają się i wśród braci wędkarskiej. Ale tak na dobrą sprawę do końca zawodów zawsze należy zachować czujność i nie należy tracić nadziei !!

[2010-12-29 15:03]

bluehornet

I o to w tym wszystkim Drogi Panie Profesorze ( to do kol. uklei142 ) chodzi , jeszcze raz wielkie dzięki i niskie ukłony . [2011-01-15 21:49]

kamil11269

nie rozumiem czego takie niskie oceny [2012-10-29 18:50]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…