Niespodziewanie przyjemne zakończenie małej wyprawy
Katarzyna (Mija)
2012-07-14
Nowe miejsce... nie powiem gdzie się znajduje, bo ostatnie zdradziłam i nawet moja sąsiadka już tam przesiaduje... Nowe miejsce okazało się doskonałe - na spławik, na grunt i na spinning. Dla każdego coś dobrego i nikt nikomu nie wchodzi w paradę. Uwielbiam wślepiać się w spławik, więc rozstawiłam swoje nowiutkie Mikado (360dł), na hak nadziałam czerwonego robala i czekam...
Czekam... czekam... czekam ... Coś skubie ale leciutko i zaraz ucieka. W końcu złapałam... JAZGARZA!!! Pięknie, jak one tu są to widoków na coś sensowniejszego nie ma bo wszystko zeżrą, ale nie poddaję się.
Czekam... czekam... czekam... Okonie zaczynają ganiać maluchy! Zmieniam miejsce i po chwili mam jednego na haku. Całus i do wody (mówiłam, że nie jadam ryb?). Na wprost mnie siedzi dwóch starszych panów z dwiema grutówkami. Słucham ich rozmowy - od świtu nic nawet nie trąciło... Nie brzmi to zachęcająco ale wyciągam starą spławikówkę i przerabiam ją na lekki grunt. Zarzucam i... znowu czekam.
Tym razem doczekałam się. Z pewnością nie jest to żaden rekord, BA! nawet gdybym chciała to nie mogłabym zabrać wyciągniętych ryb ale to były dwa pierwsze w moim życiu SUMY!
Efektem tej małej wyprawy był okoń i dwa sumy, że o jazgarzu nie wspomnę ;).
Mogę być dumna bo panowie nic nie złowili :)
Jutro wybieramy się tam znowu... A dziś przedstawiam dwa 'okazy' z ubiegłotygodniowej wyprawy :)