Niezapomniane liny i karasie.
Krystian Klohs (hans914)
2009-04-25
Na początku (mój pierwszy wpis) chciałbym napisać wam drodzy wędkarze o moim połowie z przed roku.Jako że w tym roku byłem na rybkach mało i niewiele mógłbym napisać.
Otóż tak,miało to miejsce w dość dużym zbiorniku w małej miejscowości Radostowo.Wybieraliśmy się na nocke,w dzień zawrót głowy,świetliki robaki haczyki żyłki kołowrotki ciasta odpowiedni dobór sprzętu,ponieważ ryba jest tam bardzo duża głównie (karp,lin,szczupak i karaś).
Godzina 22.00 zbieramy rasówki jak zwykle z kolegą,bo najczęśćiej brały na nie w nocy karasie.Potem już tylko kawka przed tym jakże cudownym odpoczynkiem nad wodą i ruszamy.Połów zaczęliśmy o godzinie 23.30 i trwał on do 9 dnia poprzedniego.Dobieramy stanowiska,wcześniej uzgodnione oczywiście...(heh) Ja tu kumpel dalej.Nęcimy troszke (mój sposób to gotowa karma lin-karaś-karp firmy ""Traper""+chleb rozmoczony+ziemniaki oczywiście poszturane+kasza manna+bułka tarta+aromat "wanilia") wszystko na "oko".Kije zamoczone i czekamy.;) Pierwsze branie,spławik się buja wybija aż w końcu ""jedzie"" heh no i pierwszy karaś.Jak na zdjęciu*. Potem z niecierpliwością czekam już na następne branie...aż tu nagle na drugim kiju świetlika niema!Szybko zaciąłem,kij w wodzie no i tęga mina.Adrenalina i te sprawy,każdy kto łowi karpie,liny itp. wie o co chodzi, Był to potężny lin.Przez moją głupotę (źle uregulowany kołowrotek) wypiął się tóż na brzegu.;( Kolega Hieronim zdążył przybiec chciał mi pomóc,podbierak mu oddałem bo nie potrafiłem sobie poradzić,taki stawiała opór.Zdążył zaświecić tylko latarką na nią,zobaczyliśmy tylko ją i chlup..!.;( Niema jej.Nogi się trzęsą,co dalej?Musiałem usiąść i uświadomić sobie że straciłem z pewnością mój rekord.;(
No cóż to jest już wpisane w życie wędkarza.;) Łowimy dalej,branie za braniem,kolejne karasie i liny. Piękna sprawa,żadna ryba nie sprawia mi tyle radości i satysfakcji co karaś i lin.Godzina 4.00 wpartuje się po pół godzinnym przestoju w spławik no i kolejne branie,tym razem wiedziałem że to nie karaś tylko pomyślałem sobie że to lin,jakiś nieduży.Bawi się ze mną profesorek,lecz byłem cierpliwy w końcu "odjechał" no i zacięcie,ponownie kij w wodzie i to samo,lecz troszke słabiej.Myśle sobie,kurcze ale mam szczęście kolega łapie same karasie a ja już miałem kilka linów w siatce.;) Walczyłem 10 do 15 min. i linuś był już w moim podbieraku.Ślicznie ubarwiony,duży lin ląduje w mojej siatce.Potem jeszcze kilka ładnych karasi i linków i godzina 9.00 czas się "zwijać".No cóż połów udany,ryb nie zliczyłem.Więc żeby tak dalej.Przyjeżdzam do domu,jeszcze na dworzu sąsiedzi starzy wędkarze pytają gdzie kupiłem tego lina(heh).Wiem to z zazdrości. To nie wszystkie ryby które mam na zdjęciu,ponieważ mama zabrała się wcześniej za patroszenie.;(
Niestety nie miałem ze sobą aparatu i nie mogłem zrobiś fotek nad stawem.;(
Życzę wszystkim udanych połowów i więcej wpisów na temat karaś-lin.;)) Pozdrawiam wszystkich.