Nowe miejsce, nowa metoda, nowe nadzieje

/ 12 komentarzy / 4 zdjęć


Nie dalej jak w ostatnią sobotę ok. godziny 14:30 wyruszyliśmy z ojcem i bratem na kolejną wędkarską nockę. Spakowaliśmy niezbędnę sto kilo sprzętu na każdą okazję, pogodę i rybę. Ruszaliśmy w nieznane, ponieważ mieliśmy wiadomość, że za Węgorzewem jest fajna miejscówka. Po przejechaniu 83km okazało się, że jesteśmy na miejscu bez żadnego błądzenia. Ojciec jak zwykle wybrał miejsce blisko samochodu i teoretycznie najlepiej przygotowane na połów. Brat także znalazł sobie szybko fajną miejscówkę, a ja swoim zwyczajem wziąłem siekierę i saperkę i poszedłem robić całkiem nowe miejsce, co okazało się dosyć trudne ze względu na strome brzegi, a przecież mieliśmy tam spędzić noc. Podczas, gdy ja bawiłem się ze zrobieniem czegoś w rodzaju schodków i planowałem łowisko ojciec złapał leszcza ok. pół kilo, a po jakichś 15 minutach Przemek jakimś znanym tylko sobie sposobem wyciągnął szczupłego (50cm, 1kg). Jak zwykle nie zdradził na co skusił się szczupak. Gdy miałem rozstawione wszystko, ojciec miał na koncie kilka leszczyków, a Przemek szczupaka i leszczyka. Jednak za chwilę miała zapaść cisza... Pierwsza godzina nic... Druga godzina nic... Trzecia to samo... Nie ruszało ani gruntówek u mnie, ani spławików u ojca i Przemka. Coś było nie tak... Nie pomagało nęcenie, dodatkowo denerwował ciągły wiatr i przelotne deszcze. Jako, że do tej pory nie byłem fanem spinningu, to nie chciało mi się ruszać z nim w trasę, tymbardziej gdy patrzyłem w niebo. W takiej ciszy upłynął cały wieczór. A Przemek mocno zdenerowany i zmęczony poszedł spać. Po 2h dołączył do niego ojciec. Ja dalej marzłem nad wodą. Około 30 minut po północy zaczęły się mocne walnięcia na gruntówkach, lecz nie mogłem tego zaciąć. Nie mam pojęcia co to było. Po kolei na każdej wędce było mocne uderzenie i koniec brania. I tak co 2-3 min, przez godzinę. Około 1:30 mieliśmy niespodziewaną kontrolę straży granicznej. Jednak kiedy okazało się, że wszystko gra, a my jesteśmy tylko wędkarzami, strażnik dał nam numer dyżurnego i prosił, aby dzwonić jak będziemy przyjeżdżać na ryby oraz życzył nam dużych ryb:). Jednak one nie nadchodziło, więc skoro ojciec już nie spał, to ja poszedłem pospać 30min około 2 w nocy. Wstałem o 5 z nowymi siłami i zasadą w głowie, że wędkarza poznaje się po tym nie jak zaczyna, a jak kończy. Moje krzesło było mokre, a na brzegu było błoto i się ślizgałem, więc nie zostało mi nic innego jak ruszyć ze spinningiem, którego nie specjalnie lubiłem. Obrzucałem pół zalewu i nic... Wypróbowałem około 30-40 przynęt i nic. Ojciec około 7 wołał mnie, że się będziemy zwijać, bo nic nie bierze. Powiedziałem, że jeszcze jedno miejsce. Pomyślałem, że skoro szczupak nie żeruje, to trzeba go zmusić do ataku i założyłem ciężką obrotówkę Dragon Cobra de Luxe. Pierwszy rzut i zaczep... Ale udało się wyszarpać i poszedł drugi rzut. I jest! Wtedy, gdy już zwątpiłem i rzucałem od niechcenia chwycił szczupły. Wybrałem go ręką z wody i zważyłem. Nie był jakiś powalający - 1,6kg i 63cm, ale była to miła odmiana dla tegorocznych leszczy i płotek. Przemek, gdy usłyszał o moim wyczynie, poszedł ze mną rzucać. Po 20 minutach wróciliśmy na stanowiska, a po kolejnych 5 Przemek holował pięknego okonia o,5kg i 33cm. Postanowiliśmy porzucać jeszcze trochę. Na sam koniec Przemek chwycił znowu coś ogromnego! Po 2 minutach walki złamał mu się kij, który był lekko nadłamany, ale z dwójkami i trójkami sobie zawsze radził... Ale w następną sobotę wracamy tam z nastawieniem spinningisty po tę rybę :) A ja w końcu pokochałem spinning!

 


4.9
Oceń
(32 głosów)

 

Nowe miejsce, nowa metoda, nowe nadzieje - opinie i komentarze

darek300darek300
0
5:)i o to chodzi... (2012-05-17 19:30)
pavel-93pavel-93
0
dzięki :) (2012-05-17 19:37)
u?ytkownik32263u?ytkownik32263
0
Fajna przygoda, szkoda tylko że ten "gigant" połamał wędkę. Ale nie przejmuj się , zawsze jest szansa że dorwiecie tą bestię;) ***** (2012-05-17 23:15)
pavel-93pavel-93
0
już przemek zamówił nową wędkę i nastawia się na niego ;d (2012-05-18 09:29)
Zander51Zander51
0
No to jesteśmy rodakami Paweł, bo ja też jestem z Bartoszyc :) Nie wiem, czemu jeździcie tak daleko, gdy na Łynie piękne miejsca i ryb sporo. W tamte rejony to jeżdżę czasem zimą na Dargin z kolegami... Bardzo dobry wpis.
(2012-05-18 10:52)
pavel-93pavel-93
0
Na Łynie też od dwóch lat dosyć często łowię i bardzo lubię, mam swoje miejscówki fajne w okolicach Wilwirt, ale preferuję łapać w nocy na jeziorze i jakoś od 12 lat łapię na jeziorze ryńskim, ostatnio też okolice srokowa i jezioro jagodne za rynem, ale tylko wiosną i jesienią. Ostatnio bardzo mi się wielochowo spodobało. Ale takie wyprawy tylko w weekendy, a w tygodniu wieczorami oczywiście wybieram Łynę :) (2012-05-18 13:00)
camelotcamelot
0
Ech ! - Gdyby nie te ryby, które łamią nam nasze kije, nie bylibyśmy wędkarzami ! Życzę więc połamania ! Pozdrawiam serdecznie ! (2012-05-18 19:34)
pavel-93pavel-93
0
No racja:) ta najważniejsza ryba życia jest zawsze jeszcze w wodzie :) ale sprzęt zakupiony, przynęty gotowe, rosówki też nazbierane i jutro wracamy tam silniejszą grupą! (2012-05-19 00:04)
kostekmarkostekmar
0
Spinning to jest to. Aktywny wypoczynek nad wodą i można o wiele więcej zaobserwować niż siedzieć w jednym miejscu. Gratuluję złapania bakcyla do spina i połamania. (2012-05-19 11:21)
u?ytkownik102837u?ytkownik102837
0
fajne rybki gratuluje i życzę połamania kija (2012-05-20 15:03)
dawid19981808dawid19981808
0
ciekawa nocna wyprawa ładne i solidne rybki szkoda że brat połamał kij życzę miłych połowów (2012-05-21 21:38)
Heniek-pilotHeniek-pilot
0
Szkoda- że nas ograniczają -władze"-bo na naszym wędkarskim łowisku-dopiero pozwalają łowić drapieżniki-od 01.06.A w ubiegłym roku złapałem tylko 1 szczupaka-na żywca w toni...próbowałem różne obrotówki,gumki, blachy.../wkurzony zaniechałem spiningu-bo ręce bolały-a ryb NIET".. (2012-05-24 20:20)

skomentuj ten artykuł