Nowy sezon czas zacząć...

/ 37 komentarzy / 2 zdjęć




Nic tak nie uczy, jak zetknięcie się z problemem w realnym świecie... Innymi słowy -wybrałam się nad moją ulubioną nizinną rzeczkę. Powstające w mojej głowie ciśnienie wędkarskie, a w mojej duszy tęsknota za wolnym spinningowaniem, sprawiły ,iż zjawiłam się nad moim łowiskiem tuż po zejściu pokrywy lodowej. Uzbrojona w dziesiątki przynęt kleniowo-jaziowych wyruszyłam na spotkanie z przygodą. Tego pięknego dnia, nad wodą przywitało mnie słoneczko i ... spora ilość wędkujących.

To, że człowiek człowiekowi wilkiem wiadomo nie od dziś. Na moim łowisku tak samo jest w relacjach wędkarza z obcym wędkarzem. Co innego jak podejdzie swój chłop, dla którego zawsze miejsce się znajdzie... Przyjezdni mają do wykorzystania 2 wyjścia awaryjne – być nad wodą o 6:00 rano albo... po prostu być kobietą. W weekendy nawet wędkarzowi lenistwo czasem doskwiera, tak więc po odpowiednim wyspaniu się, postanowiłam użyć tego drugiego atutu. Nieśmiały uśmiech i cichutkie zapytanie: „ Czy mogę stanąć sobie obok Panów?” – ten zestaw jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Chwilę później posyłałam przynętę do wody , stojąc na mojej pewniakowej miejscówce, która na pozór zdawała się być zajęta .

Preferujący metodę spławikową sąsiedzi, po pewnym czasie zaczęli się zbierać, a w ich miejsce przyszła nowa okoliczna zmiana warty – z dokładnością wymiany mieszczącą się w przedziale 30 sekund. Moi nowi brzegowi Towarzysze (ta nazwa jakoś wyjątkowo pasowała) zdawali się być bardzo głodni... Niestety nie wiedzy, ani nawet przygody wędkarskiej. Najbardziej głodni byli oni wódki i rybiego mięsa. Naprawdę trudno jest ocenić, czego bardziej w danej chwili pożądali. Niczym dobrymi radami, wymieniali się ze swoimi kolegami ze stanowiska obok – pełnymi szklankami okowity.

Przy okazji wrzucając do siatki prawie każdą złowioną rybkę w rozmiarze „kotletowym”. Kilku z nich dostało już mandat 200 zł za zabieranie ryb niewymiarowych lub w okresie ochronnym. Dlatego mądry Polak po szkodzie każdą rybę z gatunku, którego nie jest w stanie zidentyfikować lub taką, która na oko jest w gronie podejrzanych , wrzuca z pogardą do wody.

Tak mija mi popołudnie, a kilka kleni i jazi z niezrozumiałych wokół powodów trafia z mojej ręki wprost do wody. Ot to zdziwienie, że koleżanka obok w przeciwieństwie do każdego tutaj zebranego – zapytana na co łowi, nie odpowiada : „Na kolację...hehe!”. Częstotliwość brań znacznie się zmniejsza, a ja odrzuciwszy kolejną propozycję napicia się z Towarzyszami - zaczynam zastanawiać się nad brakami w moim wędkarskim asortymencie. Szczerze powiedziawszy, oprócz małej ilość główek jigowych o odpowiednich na to łowisko wymiarach i wadze, byłam wyposażona prawidłowo.

Szczegółowe obserwacje nie zakończyły się tylko na mojej osobie, gdyż ewidentnie nie przygotowani do nowego sezonu Towarzysze, razili w oczy brakiem wielu niezwykle istotnych pozycji sprzętowych... Nie mówię już o np. braku robaków – zdarza się. Skleroza jako jedna z niewielu chorób , naprawdę nie boli...Są jednak rzeczy, o których powinien pamiętać każdy, kto śmie nazywać się wędkarzem.
Zminimalizuję je do czterech wyrazów biorąc pod uwagę błędy, z którymi się spotkałam:

ŻYŁKA, ZESTAW, WYPYCHACZ, SIATKA .



Przykład numer jeden... Następuje branie, szanowny Pan zamaszyście zacina, rybka chwilę jeździ na boki , po czym następuje strzał. Chwilę później okazuje się ,że jest i po rybie i po całym zestawie. Jaka jest tego przyczyna? Ryba była na tyle duża, że przekroczyła wartości podane na opakowaniu żyłki? Oczywiście niedoszły łowca z chęcią wyolbrzymia sytuację i zapewnia wszystkich, że z jego zestawem odpłynął np. pokaźnych rozmiarów kleń... Ba!! Często nawet taki człowiek potrafi określić jego wagę – co do 10 dkg... Ci którzy bacznie obserwowali także szczytówkę wędziska, mogli się zorientować, że sęk tkwi nie w rozmiarze ryby, gdyż kij nie zaczął nawet porządnie pracować... Cała tajemnica wychodzi na jaw kiedy delikwent traci kolejny zestaw, tym razem podczas pustego zacięcia. Otóż co się okazuje : zniszczona żyłka z poprzedniego sezonu, nie wytrzymuje po prostu testu w zimnej wodzie. Rwie się ona w rękach, a lód tworzący się w uszkodzeniach jej struktury przyśpiesza proces pękania. Pamiętajmy zawsze aby przed wyruszeniem na naszą pierwszą wyprawę pozmieniać żyłki na nowe. Nie jest to aż tak dużym wydatkiem, a z pewnością uchroni nas przed jakże bolesną stratą okazowej sztuki.


Kolejna sytuacja następuje tuż po poprzedniej. Delikwent zerwał już dwa zestawy i okazuje się, że nie ma kolejnego, dodatkowego spławika i haczyków... O dziwo w plecaku znajduje opakowanie ze śrucinami, niestety o pozostałe dodatki musi prosić kolegów po kiju - tych ze stanowiska obok. Siła koleżeństwa połączona z mocą kolejnej przechylonej szklanki sprawia ,iż szybko nasz bohater powraca ze wszystkimi składowymi potrzebnymi do zmontowania nowego zestawu. Sprawa nie jest taka prosta, ruchy są mozolne, ale jednak skuteczne ,więc po kilkunastu minutach działania doprowadzają do powrotu zawodnika do gry.

Nie mija 10 minut – na stanowisku obok słychać poruszenie... Kolejny Towarzysz woląc wybrać butelkę niż nową żyłkę, nie pomyślał o konsekwencjach. Pech chciał, że okazał się on być dobroczyńcą, który w geście oddał przed chwilą koledze po kiju swój ostatni sygnalizator brań. Tak więc po chwili donośne: „ Chu.. oddawaj mój spławik!” odbijało się echem po okolicznych zaroślach. Jest to dobry przykład na to, że lepiej mieć ze sobą, nad wodą nadmiar niektórych podstawowych akcesoriów niż ich niewystarczającą ilość. Po każdej wyprawie - warto sprawdzać swój asortyment wędkarski i uzupełnić ewentualne braki.



Kiedy już przynęta powędrowała do wody, a żyłka wytrzymała cały skomplikowany proces zarzucania - na haku zawitała radośnie telepiąca się rybka w wyżej wspomnianym rozmiarze „kotletowym” lub jak kto woli „ dla kota”. Niestety i na nieszczęście ofiary zadzior utkwił tak głęboko, że oprawca chcąc odzyskać swój jakże cenny w tej sytuacji hak, wyjął go z kawałkiem rybiego przewodu pokarmowego... Nie był to odosobniony przypadek, gdyż tego dnia drobnica była głównym dobrem pozyskiwanym z wody - przez owych panów. Żaden z nich nie posiadał wypychacza, ani szczypców , które z pewnością ułatwiłyby uwolnienie haczyka jak i zmniejszyło cierpienie ryb. Ciekawa jestem ,czy którykolwiek z nich pomyślał kiedyś o zakupieniu owego magicznego przyrządu, który można nabyć za grosze w każdym sklepie wędkarskim?

Pamiętajmy – niezależnie od tego, czy zamierzamy wypuścić złowione ryby, czy nie – należy im się humanitarne traktowanie. W końcu są to żywe istoty i tak jak my odczuwają ból. Starajmy się go zatem ograniczyć do minimum, zamiast wyszarpywać rybie kawałek przełyku, delikatnie usuńmy hak przy pomocy odpowiedniego narzędzia. Przyrząd w postaci wypychacza , długiej pęsety lub szczypców powinien znajdować się w torbie każdego wędkarza – od spławikowca począwszy , na spinningiście skończywszy.


Ostatni, ale także rażący przypadek miał miejsce najbliżej mnie... Otóż łowiący obok pan, najwyraźniej zapomniał, że istnieje coś takiego jak siatka wędkarska do przechowywania złowionych ryb. Prymitywny kołowrotek – iście oderwany od wędki bambusowej zdawał się potwierdzać, że bohaterowi ostatniej sytuacji nigdy coś takiego nie było potrzebne. Każdą wyciągniętą płotkę, klenia, jelca, czy ukleję rzucał za siebie - na ziemię... Krew zaczęła się we mnie gotować , kiedy to podskakujące na śniegu ryby, zaczęły przemieszczać się w moją stronę. W pewnym momencie dotarły do mojego leżącego na ziemi plecaka, a po chwili rzucały mi się pod nogami. Zorientowałam się, że w razie jakiejkolwiek kontroli, wina będzie leżała także po mojej stronie.

Jak udowodnić strażnikowi, że pałętające się obok ryby nie są moje? Tym bardziej, że wiele z nich było na granicy wymiaru...Nie zastanawiając się długo, darowałam życie sprytnym uciekinierom. Przypadek sprawił, że stałam przy spadzie terenu, tak więc większość bardziej ruchliwych ryb lądowała wprost pod moje nogi, a stąd do wody. Mocno zajęty częstymi braniami osobnik, dopiero pod koniec łowienia zorientował się jakie straty przyniósł mu brak siatki... Na szczęście na dziwnym spojrzeniu się skończyło. Być może owy pan pomyślał, że pochowałam sobie 1/3 jego ryb do plecaka i zniesmaczony odszedł bez słowa. Należy pamiętać, że regulamin amatorskiego połowu ryb jasno określa, iż ryby po złowieniu należy przetrzymywać w odpowiedniej siatce ( nie w reklamówce!).


Mam nadzieję, że te na pozór śmieszne sytuacje pozwolą odpowiednio przygotować się do sezonu niejednemu porządnemu wędkarzowi. Pamiętajmy, że mamy jeszcze trochę czasu na zakup niezbędnego wyposażenia. Ważne jest także abyśmy przed naszym pierwszym w sezonie wyjściem nad wodę, nie zapomnieli zabrać ze sobą podstawowych zasad kultury osobistej.

 


3.8
Oceń
(151 głosów)

 

Nowy sezon czas zacząć... - opinie i komentarze

kalmarkalmar
0
hehe :) no widzę, że pytanie na forum zadałem chwilę za późno ;) (2009-02-25 17:37)
u?ytkownik3921u?ytkownik3921
0
Ciekawy, choć nad wyraz smutny artykuł. Aż się czasem nie chce jechać nad wodę, bo ile się można nagadać i naoglądać... Ja wybieram ostatnio miejsca coraz bardziej bezludne, bez względu na to czy jest tam możliwość złowienia czegokolwiek. Mam nadzieję, że dzięki takim osobom jak TY choć trochę zmieni się zachowanie kolegów nad wodą. Pozdrawiam! (2009-02-25 17:47)
mikadusmikadus
0
To co opisałaś jest prrzerażające.To tylko świadczy o głupocie i braku sumienia tych "wędkarzy"Ale takie rzeczy się zdarzają i będą zdarzać.Niestety!!! (2009-02-25 18:08)
angelikaangelika
0
Świetny tekst. Takie sytuacje są przerażające ale sama się spotkałam z takimi ale miejmy nadzieje iż będzie ich coraz mnie ponieważ wędkarze będą bardziej wyedukowani co do tych kwestii. A taki wypychacz, szczypce czy tym podobne właśnie nie są ciężkie ani drogie ale nie chce im się ich po prostu nosić bo wola wyrywać kawałki przewodu nie przejmując się rybami. Pozdrawiam (2009-02-25 18:16)
mieciu79mieciu79
0
Widać że panowie nie jeżdżą na rybki dla przyjemności.Raczej żeby się nachlać i zwrócić sobie za kartę biorąc wszystko co popadnie.Takim debilom siatka niepotrzebna a jak by zobaczył wypychacz to pewnie by się głowił z kumplami co to jest. (2009-02-25 18:22)
MisiaczekMisiaczek
0
A ja się specjalnie nie zbieram. Dla mnie sezon wędkarski trwa 12 miesięcy i przez te 12 miesięcy kupuję sprzęt. :) Potrafię latem kupić podlodówkę, a zimą karpiówkę :) (2009-02-25 18:38)
robson1robson1
0
Witam wszystkich.
Bardzo ciekawy i dobrze napisany artukuł.Muszę to przyznać.Niestety to co opisałaś,zdarza sie nad wodą nader często.................Daje 5 gwiazdek.
Pozdrawiam (2009-02-25 18:49)
wobek82wobek82
0
Bardzo ciekawy artykulik. Myślę że wszyscy na portalu popieraja Twoje etyczne podejście i sami je stosują. Jednak Twoi "towarzysze wędkowania" (jak ich nazwalaś) pewnie nigdy nie zapoznaja sie z tym tekstem, a więc nikt ani nic ich nieuświadomi w tym co robią . Sam spotykam takich nad wodą. Jeśli wyczówam, mówiąc kolokwialnie, że nie "wyłapie" od nich w morde to zagaduje i pochwili delikatnie, kulturalnie zwracam im uwagę. Czasami sie zawstydzą i zastanowią, a o to przecież chodzi. Trzeba "nawracać" ludzi dla naszego, szeroko pojętego dobra. Myślę, uśmiechając sie pod nosem,że jeśli kobieta zwruciłaby uwage tym panom to napewno by na długo takie pouczenie zapamietali:)Pozdrawiam (2009-02-25 19:22)
SzalonaSzalona
0
Niektórym zwracam uwagę - o ile wyczuję,że po pierwsze jest sens i jest to bezpieczne. Często pouczam wędkarzy o wymiarach i okresach ochronnych. Niestety nie zawsze jest to przyjmowane z aprobatą... Pozdrawiam (2009-02-25 19:26)
u?ytkownik5522u?ytkownik5522
0
Dobry tekst Szalona. Tego typu tematy powinny byc poruszane cyklicznie, żeby "młodzi" adepci wędkarstwa już na samym początku wiedzieli jak nie należy postępowac. (2009-02-25 19:34)
u?ytkownik2494u?ytkownik2494
0
Może i dobrze że ci "brzegowi towarzysze" nie przeczytają tego tekstu bo Monika straciła by zapewne jeden z ostatnich atutów jakim jest jej kobiecość i niewątpliwiy urok osobisty(ale cukruje)by zostać w ogóle dopuszczoną do lini brzegowej łowiska nie mówiąc już o zarzuceniu wędki w w/w akwen.Takie historie często krążą później wśród kolegów wędkarzy(oczywiście przekaz ulegnie lekkiej zmianie i będzie funkcjonował raczej jako anegdota) i zapewne kiedyś i ci niefortunni towarzysze brzegowi ją usłyszą a może nawet będą się śmiali z tych bałwanów i nieudaczników nawet nie zdając sobie sprawy z tego że to o nich.Pozdrawiam (2009-02-25 20:02)
seba284seba284
0
Szalona tak się dzieje nad wodą w całej polsce,i nic nie zrobisz.Jest to przykre ale prawdziwe.U mnie nad wartą też spotykam takich delikwentów,którzy wszystkie pieniądze wydają na wódę a później łowią co popadnie aby mieli co jeść.Przykre. (2009-02-25 20:08)
Jak6bJak6b
0
hmm sytuacja chyba z nad wisły w okolicach siekierek tam takie dziady siedzą cały rok . dobrze zaobserwowane (2009-02-25 20:34)
pikemeisterpikemeister
0
może ich nie stać na wypychacz? może zabrakła zlotówka do wódki :P dobry artykuł! pozdrawiam :) (2009-02-25 20:42)
SzalonaSzalona
0
Żeby nie było - czasem także można spotkać tam porządnych ludzi - zazwyczaj są to Ci przyjezdni:) (2009-02-25 20:47)
konrad_leokonrad_leo
0
Na takich delikwentów nie ma rady. Zawsze trafi się psełdo wędkarz który nie idzie na ryby tylko napić się i nałapać kotletów. Ale cóż taka polska mentalność w końcu jesteśmy w czołówce tych mogących wypić. A skoro na przynęte zamiast wydać powiedzmy 5 zeta (robaczki) wyda 30 (robaczki+flaszka) to bierze wsio co się nawinie. A alkochol go znieczula sentymentalnie więc po co mu siatka na ryby. Skoro on może oddychać to pewnie ryba też. Wpier.... takiemu kilka razy to się nauczy. Ale to nie dla niewiasty robota tylko dla nas panowie. POZDRO (2009-02-25 20:55)
rysiek38rysiek38
0
taki jest niestety swiat malo kto szanuje Zycie jak juz mam je odebrac to w miare bezbolesnie i oczywiscie z sensem.b.dobry text - piatal (2009-02-26 00:28)
jurekjurek
0
U mnie Monika masz 6+ (2009-02-26 08:09)
siadolsiadol
0
Brawo dla tej Pani!!! Wędkarze płci pięknej to niestety ciągle rzadkość nad naszymi wodami. Bardzo zaimponowała mi wrażliwość i determinacja Pani Moniki. Szkoda, że opisywane w tym artykule sytuacje nad wodą związane z pijaństwem, chamstwem i okrucieństwem wobec ryb są tak częste. Nie ma to nic wspólnego z wędkarstwem.
Pozdrawiam serdecznie Hubert. (2009-02-26 10:42)
AmitafAmitaf
0
Mówi się, że człowiek uczy się całe życie! Niestety życie weryfikuje również takie maksymy, bo, jak czytam Twój tekst to mam wrażenie, że opisujesz zachowania z odległej epoki (oby nigdy nie wróciła). Tych nic nie nauczyło i nie nauczy. Szkoda, że życie nie weryfikuje takich ludków ze świata wędkarskiego, a dla nas wędkarzy pozostaje niesmak z łowiska. Cieszę się, że o tym piszesz Moniko i u mnie masz na maxa 5. Pozdrawiam. (2009-02-26 10:58)
StachuStachu
0
Witam wszystkich! Widzę, że ciężko jest Monice wysiedzieć w chałupie, a piękne nóżki same ją niosą nad wodę. Tylko pozazdrościć pasji i determinacji. Swoją drogą, to komicznie musi wyglądać, jak to kruche dziewczę poucza niereformowalnych i napitych TROLI. Pewnie biorą ją śmiechem (rozpaczliwym i pustym) i pukają się w czoło widząc, jak wypuszcza kolejne ryby - tyle mięska wraca do wody! Monia, nie rydzykuj!!! To wredne gady i złośliwce, więc może oczyść sobie łowisko przed wędkowaniem, powiadamiając strażników o złamaniu przez Towarzyszy regulaminu. Zapewniam Cię, że zmyją się szybko na widok kontrolujących, bo z uwagi na ich nabrzmiałe - jak baranie jaja kartoteki, nie mogą już liczyć na upomnienie. Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia, oraz samych sukcesów nad wodą. (2009-02-26 11:08)
u?ytkownik5105u?ytkownik5105
0
Życzę dalszych sukcesów w pisaniu i łowieniu ,tylko ta goła głowa --czapeczkę zapomniałam ?---pozdr... (2009-02-26 11:16)
PasjonataPasjonata
0
Bardzo ważny temat. Gratuluję odwagi i bardzo dobrze, że robisz ile możesz, dawanie przykładu w przypadku kobiety uważam, że jest bardzo odważne. Ile razy spotykam się z facetami, którzy stosują zasady dobrego wędkarstwa nad wodą a niestety nie są w stanie zwrócić uwagi takim różnym typkom, że źle postępują. Boją się czy co, różnie bywa ale są przecież sposoby na eliminowanie złych osób znad naszych wód. Ja nie mam z tym problemu - ważę około 120 kg i jadę z takimi równo ale Tobie gratuluję szczerze, więcej takich prawdziwych wędkarzy jak Ty i kolesie zejdą do podziemia. Pozdrawiam i połamania kijów. (2009-02-26 16:38)
YaroYaro
0
Odemnie koleżanko masz 5 ! a jeśli chodzi co o niektórych ( wędkarzy ) taka jest szara rzeczywistość! Niektórzy jadą na ryby żeby się tylko nachlać... POZDRAWIAM! (2009-02-26 17:01)
YaroYaro
0
Odemnie koleżanko masz 5 ! a jeśli chodzi co o niektórych ( wędkarzy ) taka jest szara rzeczywistość! Niektórzy jadą na ryby żeby się tylko nachlać... POZDRAWIAM! (2009-02-26 17:01)
piokwasiorekpiokwasiorek
0
Bardzo ciekawy artykuł opisujący realia nad naszymi wodami,chamstwo i prostactwo które ja też często widzę nad wodą.Co niektórzy wypad na ryby traktują jako uwolnienie się od całego świata i zapominają że są wędkarzami przeistaczając się w pijaków i totalnych ignorantów w całym tego słowa znaczeniu. To już nie są wędkarze tylko którym po zwróceniu uwagi na różne ich czasem ciekawe wyczyny słyszy się ''spier...'' "chu... ci do tego"itp.Może jak my prawdziwi wędkarze będziemy zwracać więcej uwagi takim ludziom na te rzeczy oraz przypominać o zasadach wędkowania to coś się zmieni.Chociaż to wątpliwe.Pozdrawiam prawdziwych wędkarzy (2009-02-26 18:25)
andrzej49andrzej49
0
Nic dodać, nic ująć, tak wygląda większość (przykre)polskich "WĘDKARZY". (2009-02-26 19:26)
SzalonaSzalona
0
Żebym założyła chociaż opaskę na uszy, musiałam dzień wcześniej przewiać sobie zatoki... Trzeba się hartować Panowie:) Nie lubię czapek,gdyż ograniczają mi widoczność... Nad wodą zawsze warto mieć oczy szeroko otwarte - może to zaowocować w czas zaciętą rybą lub artykułem podobnym do omawianego:) Pozdrawiam serdecznie (2009-02-26 19:31)
StawarzStawarz
0
Witaj Moniko!powiem tak, tacy ludzie to nie wędkarze raczej "TROLE"tak jak napisał kolega wyżej,poza tym strażnicy za rzadko patrolują rzeki i jeziora,bo kto ma walczyć z takimi ludzmi jak nie oni!Kiedyś zwróciłem uwagę takiemu gościowi po tym jak zobaczyłem w jaki sposób wyciągał kotwice małemu szczupakowi,nie dość że zrobił mu z pyska "ZAJEZDNIE TRAMWAJOWĄ"to wyrzucił go do wody jak śmiecia ,nie wiesz jaką miałem ochotę zrobić mu to samo ale rozeszło się po kościach!Mam nadzieje że takich KILLERÓW będzie coraz mniej!Pozdrawiam5! (2009-02-27 10:39)
michu96michu96
0
EXTRA (2009-02-27 14:41)
g.longg.long
0
Powiem szczeze po dłógiej przerwie (od czeaów młodzięczych) wdkuje od 5 lat, i przez ten okres byłem kontrolowany tylko 2 razy.
BRAKUJE MI KINTROLI NAD WODĄ !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
oczywiście 5 (2009-02-28 01:24)
jurekjurek
0
Brawo Moniko zawsze interesująco oddajesz w formie pisemnej podpatrzone sytuacje. Zawsze miło czyta mi się Twoje felietony, może niektórzy by wzięli przykład od sprytnej "kobitki'' I TEŻ PISALI COŚ Z SENSEM.........pozdrawiam Jurek. (2009-02-28 10:39)
loli_83loli_83
0
Rewelacja! Świetnie się czytało twój artykuł. Masz talent do pisania i do łowienia ryb. Moja ocena to 5. Pozdrawiam (2009-03-17 22:05)
zuzazuza
0
Swietnie napisane....co do kolegów tych pazdziochowatych z zalanymi japonami- to i tak cud że sie w cholere nie potopili....-bo ja czesto widuje te akcje cwaniackie kończace sie wleczeniem na brzeg, tragedia .....bo naurkuje sie to, napajacuje ....a w końcu kończy katastroficznie ....Za całokształt opisu piątal . (2010-01-19 17:40)
blutublutu
0
Witaj Moniko!
Posiadasz bardzo dużą wiedzę,  wszystko  co piszesz to prawda dotyczy wszystkich wpisów. Nie którzy panowie (wędkarze)nie powinni być wędkarzami.Dobrze , że Twoją stronę dużo osób czyta.Serdecznie pozdrawiam oraz wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Wielkanocnych.

(2010-04-03 02:58)
baloonstylebaloonstyle
0
Piąteczka :))
(2010-11-23 08:30)
g.longg.long
0
to jak w starym dowcipie: -Franek jedź ze mną na ryby. -nie bo nie potrafię łowić. -Franek, no nier przesadzaj jedź ze mnąś na ryby. -no ale mówię że nie potrafię łowić. - nie potrafię, nie potrafię - co nie potrafię - po porostu lejrsz i pijesz (2012-02-09 01:04)

skomentuj ten artykuł