Zaloguj się do konta

Nurek

Jezioro Pietrzykowskie Duże. Początek upalnego lata. Żar leje się z rozgrzanego nieba zarówno w dzień jak i w nocy. W bogato okraszonym zakwitem jeziorze, tylko uklejki niezmordowanie szukają czegoś do zjedzenia. Większym rybom ani się śni „wyłazić” z wody na nasze zaproszenie. Nie skutkują żadne tajne łowieckie podstępy. Dobrze , że od czasu do czasu zdarzają się nieprzewidziane zdarzenia nad wodą, które ożywiają nudę takiego wędkowania. Dwa dni temu kolega Kazik z Warszawy, po krótkim i emocjonującym holu wyciągnął… stanik należący do przepływającej, urodziwej dwudziestolatki! Wydarzenie i wymiary zdobyczy były długo i szeroko komentowane wśród obecnych przy połowie wędkarzy. Co dociekliwsi wypytywali szczęściarza, jaka użył technikę, aby ją też zastosować w celach poznawczych, ale pan Kazik milczał jak zaklęty, mimo „podlewania” go zimnym piwem.

I znów kolejny raz zaraz po śniadaniu , biorę krótki kijaszek udający wędkę i bardziej z obowiązku- nawyku niż przekonania, człapię na pomost , aby w towarzystwie podobnych do mnie desperatów spróbować złowić jakiegoś krąpika czy płoteczkę. Te same udręczone upałem twarze. Wymieniamy się grzecznościowymi kiwnięciami głowy na znak przywitania. „Łowimy”. Mijają ze dwie butelki ciepławego piwka, bo tak my tu mierzymy upływający czas. Dochodzi południe. Klap, klap, klap! Jakby ktoś z tyłu o deski pomostu walił plastykową deską?! Odwracam się wolno, zaciekawiony. Za mną stoi nurek! Ale nie, nie, nie taki prawdziwy, taki bardziej „letni”. Sylwetka bibosza z mocno przerzedzoną wichrami życia czupryną. Na głowie ma maskę, fajkę do oddychania, na nogach ciut przymałe płetwy, którymi robił tyle hałasu. Jednak najbardziej przyciągają uwagę bogato kolorystyczne, ciut przydługie hawajskie szorty.

-„ Cześć”.
-„Cześć”.
-„Biorą?”.
-„Nie”.
-„To choć pan ze mną”.
-„Niby gdzie?”.
-„Na drugą stronę pomostu”.
-„Ale po co?”
-„Bo tam są taaaaakie wielgachne płocie!”
- „Skąd pan wie?”
-„ No przecież widzi pan, że jestem nurek!”
Patrzę jak dumnie wypina brzucho – klatę.
-„ A tak, rzeczywiście, przepraszam”- mówię poważnie, choć w środku pękam ze śmiechu.
Nasza rozmowa oraz sytuacja budzi ogólne zaciekawienie i rozbawienie najbliższych kolegów po kiju.
-„Panie Piotrku, idź pan, skoro tam są takie „wielgachne” płocie, he , he, to nałów pan i dla nas na kolację”
Żeby mój wzrok umiał zabijać, to pewnie już kilku dowcipnisiów leżało by martwych na pomoście.
Gdyby nie ich podpuszczanie, to pewnie bym się jakoś wykręcił od ruszania pupska w tym upale, a tak to już nie wypada odmówić. „Nurek” się nie zraża docinkami i ochoczo zachęca, żebym z nim poszedł. W końcu kapituluję i podnoszę się z wygodnego krzesełka odstawiając z żalem piwko. Nurek człapie przede mną. Nasza para musi chyba ciekawie i sympatycznie wyglądać, bo budzimy ogólne, pozytywne zainteresowanie plażowiczów. Machają do nas wesoło. Kilkadziesiąt metrów na sąsiedni kąpielowy pomost pokonaliśmy w iście sprinterskim tempie pięciu minut, bo mój przewodnik nie dał się przekonać , że bez płetw na nogach będzie szybciej.
-„ Stań pan tu i zaczekaj”- zakomenderował „nurek”.
Ok. Kazał, stoję i czekam, obserwując co robi. „ Mój nurek” zakłada na twarz maskę , rurkę i wchodzi do wody. Co on, będzie pływał? Ale nie! „Nurek” wlazł do jeziora po piersi i się zatrzymał. Bul, bul… Wsadził głowę pod wodę , lecz zaraz ją wyciągnął.
-„Zarzucaj pan tu, są!”
-„Gdzie?”- pytam zdziwiony.
-„No tu!” – pokazuj ręką wodę na metr przed sobą.
Siłą woli powstrzymuję wybuch śmiechu. Aż zaciskam szczęki zachowując powagę, żeby nie obrazić sympatycznego faceta. Z wielce poważną miną zarzucam spławik we wskazane miejsce. Spławik wolno prostuje się na wodzie … i prawie natychmiast niknie, wciągnięty pod wodę jakąś niewidzialną siłą! Zacinam zupełnie odruchowo! Szczęka mi opada, gdy na bardzo mocno wygiętej wędce, widzę płoć, która może się przyśnić. Holuję ją do brzegu delikatnie, martwiąc się o zestawik z żyłkę główną 0.10 milimetra, choć doskonałej jakości. Jezu jak się cieszę , że mam amortyzator gumowy! „Nurek” grzecznie usuwa się z drogi. Płoć jest moja! Ogromna! Skaczę na nią jak tygrys. Cały czas nie mogę uwierzyć, że ja mam!
-„ Wracaj pan, cały czas są!”- ponagla mnie mój dobroczyńca.
Już nie pytam gdzie rzucać, tylko walę wędę przed jego brzuch.
-„ Ciach!”

Znów martwię się o sprzęt, bo druga płoć ma na pewno ponad pół kilograma. Jest bojowa jak cholera! Uff… jest udało się ! Ogarnął mnie łowiecki amok. Na pomoście przybywa kibiców. Mój kochany nureczek, nurunio, niecierpliwie przyzywa mnie ręką. Zasuwam do niego , depcząc ludziom po nogach. Rzut, branie i kolejne srebro z czerwonymi oczami trzymam w rękach. To trzecia! Biegnę na koniec pomostu, rozgarniając na siłę już bardzo gęsty tłum gapiów. Martwi mnie, że przerwą, wypłoszą, zniszczą to misterium przygody. Ale nie, wielkie płocie „pilnują nurka” jak zaklęte. Co je w tym miejscu trzyma?! Jeszcze sześć razy, uśmiechnięty, sympatyczny pan w płetwach wołał mnie na „wysokość” swojego pępka, gdzie grasowały płocie marzeń. Niestety, koniec nastąpił niespodziewanie, gdy jeden z młodych głąbowatych, podpitych kibiców, złapał za żyłkę ,gdy holowana płoć podpłynęła bliżej pomostu. Pyk! Żyłka pękła natychmiast, zanim zdążyłem krzyknąć – puść! Teraz stoi taki idiota, uśmiechając się głupkowato. Myślałem , że z wściekłości go uduszę!!! Lecz nie potrzebowałem tego robić. „Wiązanki” jaka dostał od kibiców, ba, własnych kolesi, nie będę przytaczać. Przerwał im taką fajną rozrywkę podczas nudnego opalania. Ich gniew ostudził mnie i usatysfakcjonował. Butny „byczek” rejteruje z pomostu jak zbity pies, ścigany drwinami.

-„ No szybciej, wiąż pan nowy hak i łap pan dalej” – popędza mnie rozemocjonowany tłum.
Patrzę na „nurka”. W milczeniu kręci przecząco głową. Już wiem , że to koniec tego niecodziennego spektaklu… Szkoda, wielka szkoda.
Najpierw dotaszczyłem te płocie do kumpli na sąsiednim pomoście, żeby zobaczyć ich miny. Nie zawiodłem się! He, he… Pewnie ciekawi Was ile ważyło tych osiem płotek? No dobra, powiem. Waga w Ośrodku pokazała cztery kilogramy dwadzieścia dziewięć deko! Przypomnę, że połów miał miejsce pomiędzy 12, a 13, przy temperaturze powietrza 40 stopni! A sympatyczny „nurek”? Hm… Okazał się świetnym kompanem, marynarzem o imieniu Zbyszek. Poznaliśmy się bliżej tego wieczora po udanym połowie, gdyż zaprosiłem go na rybkę, a jako, że rybka lubi „pływać”, popłynęła, aż miło. Oczywiście na mój koszt…

Opinie (13)

Diablo

Opowiadanie ciekawe ale zdjęcie mi sie nie podoba. Strasznie zmarnowane płetwy przez siatkę mają te płocie, Złowione w południe a fotografowane o połnocy. To nie mogło się udać. [2015-01-28 09:16]

PanciOxD

Po twoim komentarzu zorientowałem się ,że jest zdjęcie tych półkilogramowych płotek :) [2015-01-28 11:06]

barrakuda81

Nie ma jak zgrany duet choć trzeba przyznać ,że osobliwy:-)Pozdrawiam. [2015-01-28 11:16]

piotr_berger

Zdjęcie dodawane do materiałów nie zawsze dotyczą opisywanego zdarzenia. Płocie na zdjęciu złowione zostały w pobliżu umocnień betonowych w Świnoujściu. Tamtejsze płocie żerujące w nocy w większości są takie \"oskrobane\" i \"wystrzępione.\" Chciałem udowodnić mojemu przyjacielowi, że w nocy można skutecznie łowić je na spławik. Stąd zdjęcie. Jeszcze raz życzę wszystkim Kolegom samych ciekawych i ekscytujących połowów w 2015 roku... [2015-01-28 11:49]

kaban

Kilkanaście lat temu przeżyłem coś podobnego z okoniami (bez nurka ale w samo południe) nad pewnym zalewem obok mnóstwa kąpiących się wczasowiczów. Może kiedyś to opiszę... .Pozdrawiam. [2015-01-28 12:42]

Haryyy5

Mnie to tylko zastanawia jak można łowić w takich warunkach. Chocbym miał pewność brań raczej nie zdecydowalbym sie łowić wśród tłumu gapiów. Sytuacja jak opisałeś ... tak właśnie wyobrażam sobie wędkarskie piekło :P [2015-01-28 13:03]

krisbeer

Zarąbiste opowiadanko. A nie zawiązaliście przypadkiem jakiejś spółki przy kolacji? Tak bywa gdy oprzeć sprawę o barek. Będzie ciąg dalszy? pozdrawiam [2015-01-28 13:32]

blocke21

Fajne, miło się czytało. Pozdrawiam ;] [2015-01-28 14:22]

blocke21

................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................ [2015-01-28 15:22]

rysiek38

Też tak kiedyś miałem w Kaczorach,pływałem łodzią jak nawiedzony z tydzień i nic konkretnego a po poradzie miejscowego miałem niezły ybaw i to do 10-ciu metrów od przystani skąd wypływałem [2015-01-30 22:03]

Zander51

Piotrze, piszesz tutaj najlepsze teksty. Jest humor, ironia, refleksja, emocje puenta i wiele cennych rad. Pisałem podobnie... [2015-02-02 07:37]

Psycholog

Świetny tekst. Uśmiałem się. Dzięki! [2015-03-23 11:47]

troc

Super, ta brzucho klata jest powalająca. Rewelacyjny, pełen humoru opis- kolejny raz wszelkie reguły połowu płoci \"poszły do lasu\". Pozdrawiam za *****. [2015-10-24 20:58]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej