O flądrze - anatomia i sposób sprawiania
Tomasz Radwański (xnavdar)
2010-06-12
W artykule chciałem podzielić się z Kolegami informacjami o budowie tej niezwykłej ryby oraz opisać mój sposób radzenia sobie z nią po złowieniu. Budowa flądry wynika z jej przydennego trybu życia i jest efektem ewolucyjnego przystosowania do leżenia na dnie. Ryba ta spoczywa na dnie na swoim lewym boku, wskutek czego jego struktury anatomiczne uległy przemieszczeniu na stronę „wierzchnią” - jak na przykład oko i płetwa piersiowa, lub unieczynnieniu – jak pokrywa skrzelowa, która jest zarośnięta. Spód ciała jest biały i w zasadzie gładki, wierzch za to plamisto ubarwiony wszystkimi odcieniami brązu i szarości. Flądra doskonale maskuje się na morskim dnie – czyni to dzięki możliwości zmiany ubarwienia. Ubarwiona strona pokryta jest także drobną ostrawą łuską, która sprawia wrażenie, jakby ryba była posypana ostrym żwirem.
Spłaszczenie ciała pociągnęło za sobą również zmiany w budowie wewnętrznej. Najciekawszą chyba jest to, że ości budujące klatkę piersiową ryby cofnęły się i zbiły w jeden gruby, ostro zakończony łukowaty kolec. Tym sposobem wnętrzności flądry leżą tuż pod cienką skórą i nie są niczym osłonięte – bez trudu można zorientować się co do stanu odżywienia złowionego osobnika. Pozostałe elementy szkieletu flądry to kręgosłup i grube leżące w jednej płaszczyznie ości główne oraz trochę ości krótkich, leżących w ich przedłużeniu, będących szkieletem płetw.
Flądra dzień spędza w zasadzie nieaktywna zakamuflowana w piasku, żeruje o zmroku i w nocy. Ja łowię z plaży metodą surfcastingu, jako przynęty używając szprotki albo fileta ze śledzia.
Sprawianie flądry zaczynam na łowisku po wędkowaniu. Pierwszym krokiem jest od obcięcie głowy. Tu stosuję ciekawą sztuczkę, wymyślona pewnie przez rybaków zręcznie patroszących liczne sztuki. Cięcie biegnie przez kręgosłup i grzbiet – nie przecinam brzucha ryby. Następnie jedną ręką chwytam za głowę, drugą za tułów i ciągniąc wydobywam za głową wnętrzności ryby. Przy dalszych czynnościach trzeba pamiętać o flądrowym kolcu – kto o nim nie wie, może się szybko i boleśnie przekonać o jego obecności. Ale ból sprzyja nauce i mało kto ukłuje się drugi raz. Ja na łowisku usuwam jeszcze „nerkę” ryby, która znajduje się przy kręgosłupie, pokryta jest błonką i nie jest usuwana razem z resztą wnętrzności. Usuwam ją przeciągając paznokciem kciuka po kręgosłupie od odbytu ku części głowowej. Jest to krwawa czynność po której rybę i ręce warto opłukać. Resztę czynności wykonuję już w domu.
Nożyczkami obcinam płetwy po bokach ryby a nożem płetwę ogonową. Następnie usuwam skórę części grzbietowej. Zaczynam od ogona od kilkucentymetrowych nacięć biegnących wzdłuż brzegów ryby, odrywam część skóry od ogona a resztę usuwam nawijąc skórę na nóż. Najtrudniej jest uchwycić początek skóry na nóż, potem idzie łatwo. Przy nawijaniu trzeba niekiedy oddzielać palcami skórę na bokach (wzdłuż obciętych płetw), żeby się nie urwała. Jest to krok najbardziej pracochłonny i znam kolegów, którzy go pomijają. Ja nie zdejmuję skóry z mniej kostropatych osobników ograniczając się do przeskrobania ich ostrzem noża. Nie zdejmuję skóry ze spodniej części ryby.
Kolejną ciekawostką anatomiczną flądry są gonady ukryte w głębokich zachyłkach o kształcie wydłużonego trójkąta biegnących w części brzusznej po obu stronach ciała od „grzebienia” ku ogonowi. Wyjmuje się je dość łatwo – niekiedy trzeba sięgnąć głębiej palcem do „kieszonki” w celu lepszego ich chwycenia. Ogonowy wierzchołek gonady jest czasem widoczny po stronie wierzchniej po zdjęciu skóry. Usuwam je bo usmażone mają intensyny „rybi” zapach i smak, kórego osobiście nie lubię.
Po zakończeniu oprawiania większej liczby fląder można się nieco zdziwić wyglądem swoich rąk – wskutek kontaktu z szorstką skórą naskórek palców jest gęsto poorany drobnymi zadrapaniami. Na szczęście szybko wraca do normalnego wyglądu (w ciągu dnia, dwóch).
Mimo, że flądra jest jedną z tańszych ryb w nadmorskich smażalniach uważam jej mięso za wyjatkowo smaczne i wartościowe. Jeszcze jedna rada – już przy talerzu. Jedzenie radzę zaczynać „od środka” ryby ku obwodowi – w ten sposó można ładnie oddzielić mięso od ości. Następnie rybkę obracamy na drugą stronę i postępujemy analogicznie. Kto zacznie jedzenie „od brzegu” natrafi na ości szkieletu płetw i może się nieco zniechęcić.
Artykuł napisałem z myślą o Kolegach, którzy być może na wakacjach zaczynają przygodę z wędkarstwem morskim, lub takich, którym na wczasach uda się kupić fląderkę od rybaków a nietypowa budowa tejże ryby może ich wprawić w drobne zakłopotanie. Oczywiście bardziej doświadczeni Koledzy mają na pewno swoje patenty, którymi mogą się z nami podzielić – zachęcam do tego. Nadmienię jeszcze, że „flądrę” opisałem na przykładzie storni (do której ta nazwa zwyczajowo się odnosi) pamiętając, że ten kształt ciała posiadają także inne bałtyckie ryby (np. gładzica, zimnica czy turbot).
Udanych łowów i smacznego!