Obchód miejscówek wędkarskich
Kamil Skwara (kamil11269)
2013-02-21
Rano o godzinie 9:00 trening, a reszta dnia wolna. Co by tutaj porobić? Kołowrotki wyczyszczę jutro, sprzęt wczoraj wypakowałem ze snu zimowego i co na dzisiejszy dzień? Może pójdę zobaczyć co się zmieniło na Lubatówce? Wracam z treningu, chwilkę na komputer, biorę psa i ... ruszamy. Nie była to zbyt daleka droga. Od domu do rzeki mam około 900-1200 metrów. Wcześniej jeszcze sprawdziłem sobie inną rzekę, a właściwie Iwonicki Potok, lub jak kto woli rzekę Iwonkę. Rzeczka niezamarznięta, trochę nowych miejscówek, są różnego rodzaju dołki, zwalone do wody pnie drzew i nawet całe drzewa. Na tej rzece tak jak na jej koleżance z trochę dalszej odległości nie ma śladów działalności bobrów. Pomyślałem - trzeba korzystać z tej rzeczki póki nie została jeszcze wyregulowana, co się już zbliża, ponieważ na górnych odcinkach, tuż przy miejscach gdzie się ona rozpoczyna, już jest regulowana. Czy można by było coś z tym zrobić - wątpię. Kto patrzy na to, żeby rzekę zostawić w takim stanie jaki chce utrzymać Matka Natura? Szybka odpowiedź - nikt! Ale koniec rozczulania się nad tym tematem, choć można by było coś z tym zrobić albo przynajmniej spróbować. Idę dalej. Nic ciekawego się nie stało, wszystko tak jak przed zimą. Wołam psa (jeszcze przed rozmyślaniem go spuściłem, żeby sobie pobiegał) i idę dalej. Doszedłem do najlepszego - moim zdaniem - miejsca na pstrągi w tej okolicy. Niestety nie "zbadałem" całego odcinka, ponieważ na około 20 metrowy odcinek trzeba by było dojść tam wodą. Czyli tamto sobie odpuszczamy do czasu chodzenia po wodzie. Idziemy wyżej. Zakręt, dołek, zakręt dołek z silniejszym nurtem, płytka woda i uwaga... bobrza tama o wysokości około metra, która wytrzymała od jesieni. Tylko drobna dziurka zrobiła się po jej środku. Ale z tym sobie poradzą. Oczywiście mowa tu o bobrach. Dzięki nim powstała jedna z nielicznych, dobrych miejscówek. Końcem jesieni, po meczu poszedłem z kolegą w to miejsce. Chyba było to około godziny 17. Rzuty woblerkami i blaszkami obrotowymi i nic. Zmienię na wahadłową pomyślałem. Była to samoróbka, jakiegoś gościa z allegro, którą kupiłem za 3 zł., razem z woblerkami, które też sam wykonywał. Rzuciłem w kierunku płytszej wody, która jest troszeczkę wyżej tejże tamy. Prowadziłem ją powoli. I zaraz jakby zaczep. Odruchowo zaciąłem. Nic się nie ruszał, ale nagle puściło. Ale nie tak do końca puściło. Ruszył jak torpeda w górę, nagle wyskoczył. Piękny, gruby potokowiec. I oczywiście się spiął przy wyskoku. Błystka była na kotwicach bez zadziorów. Oby jeszcze pozostał na ten sezon.
I to chyba już na tyle. W najbliższe dni, kiedy woda tam rozmarznie, ponieważ był tam jeszcze lekki lód to wybiorę się na pierwsze rzuty w tym sezonie i oby na pierwszego kropkowanego drapieżcę. Pozdrawiam Kamil[/p]