Odkurzona tyczka
Sławomir Ryś (slawomir66)
2009-08-07
Dość dawno nie trzymałem tyczki w ręku. A to bo czasu nie było, a to bo podczas zawodów wędkarskich byłem sędzią. Dzisiaj postanowiłem odkurzyć swoją tyczkę. Nie wiem czy potrafię jeszcze pracować wędką gdyż przerwa była spora. Za swoje łowisko wybrałem zbiornik Kotliny. Wczoraj wypad do sklepu do Wojtka i mały zakup - zanęty, dodatki i oczywiście robaki. Choć i Wojtek i szwagier 'Wojtal' mówili, że na Kotlinach nie bierze ryba ja postanowiłem powalczyć.
Dobrze się złożyło bo dzisiaj na ryby chciał jechać drugi szwagier Mariusz oraz Adam 'Toporek'. Jak dobrze mieć szwagrów wędkujących. Jak jeden nie chce jechać to drugi nie zawiedzie.
Wyjazd o 5.00. Na miejscu jesteśmy o 5.30. Na łowisku tłoczno. Łowisko jest niedaleko Łodzi toteż jest tu presja wędkarzy z tego miasta. Znaleźliśmy miejsce i do roboty. Jak ja to lubię. Podest, rolki, siatka do wody, gruntowanie łowiska i wreszcie wiadra i dorabianie zanęty. Dzisiaj zastosowałem zawodniczą zanętę Bogusława Bruda z dodatkami zapachwymi. Zestaw żyłka główna 0.08 mm, przypon 0,06 mm, haczyk nr 18, spławik 0,4 g.
Po godzinie przygotowań tyczka idzie w dłoń. Pierwsze ruchy są mało precyzyjne. Gdzieś plączą się dłonie ale kolejne wyjścia sprawiają, że to co zapomniałem samo wraca w pamięci. Kilka kul do wody i są pierwsze brania. Powiem szczerze, że liczyłem na płotyki a tu leszczyki jak dłoń. No cóż i z taką rybą trzeba poćwiczyć.
Po ósmej wyszło słonko więc trzeba się rozebrać bo dobrze grzeje. Można rozprostować nogi. Poszedłem zobaczyć co u Mariusza. Siedział za krzakiem jakieś 15 m ode mnie. Szwagier też ćwiczy małe dłoniaki leszczyki. Płotka nic zero. Brania są tak delikatne, że tylko 3 mm wystawiały spławik i to już branie do zacięcia.
Poszedłem do Adama mijając innych wędkarzy, którzy preferowali drgające szczytówki. U nich też tylko małe leszczyki. A u Adama niespodzianka. Jedną z wędek postawił z grubą przynetą licząc na duży okaz i miał rację. Jedno branie i piękny okrągły, dobrze wygrzbiecony karaś na nasze oko około 1 kg. Super gratulacje. Po rozprostowaniu kości siadam do tyczki licząc, że coś się zmieni. Owszem po donęceniu weszło kilka zgrabnych płoci ale za chwilę znów łowisko opanowały leszczyki. Zabawa przednia do godziny 11. W tym czasie doszliśmy do wniosku, że nic większego nie złowimy i czas wracać.
Cieszy mnie fakt, że znów mogłem pojeździć tyczką. Fajna sprawa i ciekawa metoda połowu.
Tyczka została odkurzona i myślę, że już nie dopuszczę aby odstawić ją na długo.