Rusałka 09.04.2011 - zdjęcia, foto - 7 zdjęć
Na ten wypad szykowałem się od stycznia. Tak, tak. Od stycznia. Wtedy to podjąłem decyzję o zakupie wędki i kołowrotka do metody odległościowej. Ale uznałem, że jak już coś kupić to raczej porządnego by później nie żałować. Na temat sprzętu miałem raczej blade pojęcie więc zarejestrowałem się na wedkuje.pl i zacząłem zgłębiać tajniki metody. Najpierw były pytania o sprzęt, później dyskusje dlaczego „ten”, a nie „inny” i w końcu wybór padł. Nie będę pisał na co ale Ten, z którym dyskusje prowadziłem doskonale wie na co (przy okazji podziękowania). Składki opłaciłem już w połowie stycznia i tylko czekałem, aż ta cholerna zima odpuści. Kiedy odpuściła wszyscy wiemy. Całkiem niedawno. Dodam, że pierwszy zaplanowany wypad nie doszedł do skutku bo pani Zimie się przypomniało, że jeszcze może śniegiem sypnąć. No ale co tam. W następną sobotę idę i już. Bez względu na wszystko. Więc sprzęt skompletowany, wypad zaplanowany, spławik wyważony w wazonie:), zanęta „na sucho” przygotowana dzień wcześniej bo jak zobaczyłem ile muszę wszystkiego ze sobą zabrać to stwierdziłem, że się nie udźwignę:/ i trzeba pewne przygotowania w domu poczynić. Sobota 5.15 pobudka. Szybko do łazienki zanętę dorobić, potem szybka toaleta, robaki z lodówki do wiaderka (żona o robakach na szczęście nie wiedziała:)) i cichutko by nikogo nie obudzić zbieram się wyjścia. Na łowisku byłem pierwszy! 6.00 rozwijam sprzęt. Podpórki umocowane, kij złożony żyłka przeciągnięta, stonfo zamontowane - wiecie dużo czytałem;), spławik podczepiony i zabieram się do gruntowania zestawu. Wieje jak diabli, woda wysoko i chlapie mi na buty, ale wędkarza takiego jak ja dziś nic nie jest w stanie zniechęcić. Okazuje się, że przy tym wietrze zarzucenie moim zestawem z wagglerem 2+2 jest nieco trudne, a do tego przeszkadza drzewo tuż za mną. Próbuję raz drugi i trzeci i w końcu udaje mi się wygruntować – okazuje się, że jakieś 20m od brzegu, w miejscu w którym mam zamiar łowić jest ok 80 cm. Ale dalej zarzucić ciężko przy tym wierze a i tak nie jest głębiej. Zaczynam łowić! Pinka do zanęty, zanęta do wody, przynęta na haczyk i zarzut. Spławik ląduje zupełnie nie tam gdzie chcę:/. Zwijam. Po kilku takich zarzutach myślę sobie, że chyba w tych opisach prawdę pisali, że to nie taka prosta metoda. Zmieniam spławik na cięższy 3+2 i tym o niebo lepiej. Z grubsza rzucam tam gdzie chcę. OK myślę sobie. Teraz muszę rzucić trochę dalej by zostawić sobie miejsce na zatopienie żyłki. Zamach, wyrzut i... supeł przy kołowrotku. Co wtedy powiedziałem domyślcie się sami. Ale nie dałem za wygraną. Rozplątałem – wtedy jeszcze ręce nie były zgrabiałe. No to kolejna próba i... udało się. Zestaw ulokowany tam gdzie chciałem, no może z 0,5 m w lewo. Ale wiatr po chwili zepchnął zestaw w „moje” miejsce. W sumie do ok 8.00 ani brania. Chyba, że na tej sporej fali nie widziałem. Ale po 8.00 jest pierwsze skubnięcie. Spławik nieznacznie przytopiony, potem wyjechał jakieś 5 cm w górę. Zacinam i jest!. Myślę pewnie jakiś leszczyk. Ale nie! Płoteczka 12 cm. Fotka dla kolegi i do wody. Po jakimś czasie kolejne delikatne skubnięcie. Nie zdążyłem zaciąć ale czekam. Nic się nie dzieje więc zwijam i czuję, że coś tam jednak siedzi. Wyciągam płotkę 22cm. Cwana po samozacięciu kompletnie się nie ruszała. Później było jeszcze kilka delikatnych brań ale pustych. Posiedziałem do 9.45 i zacząłem zwijać sprzęt. Zmarzłem jak diabli ale już nie mogę doczekać się kolejnego wypadu/ wypadziku. Wnioski po pierwszym razie już jakieś mam zwłaszcza jeśli chodzi o dobór spławika do warunków związanych z wiatrem. Będę dalej zbierał doświadczenie i czekał na większe rybki. Jak złowię coś godnego uwagi to postaram się opisać. Mam nadzieję, że się nie zanudziliście.
Autor tekstu: Michał Bączyk
mar83 | |
---|---|
I dobrze kolego Ci poszło,choć jak zwykle początki bywają trudne. Szkoda, ze nie podzieliłeś się informacją nt kija .Nikt z nas nie podejrzewa bowiem,że poza p. Gutkiewiczem uprawiamy kryptoreklamę a wyłącznie wymieniamy doświadczenia i spostrzeżenia.Tak bowięm się składa,że kilku kolegów jest w trakcie wymiany sprzętu lub zaczyna przygodę,a w takich razach każda informacja może okazać się przydatna. Za opis piątal. Pozdrawiam (2011-04-17 14:40) | |
czerwcowy0520 | |
Gratuluje, super artykuł:) Ciesze się że sprzęcik sie sprawdził:) to dopiero początek więc sie nie przejmuj! Oby tak dalej! (2011-04-17 23:07) | |
czarnypum | |
Zgadzam się z kolegami, w Twoim artykule widać pasję a to niezwykle istotne. Pierwsze lody przełamane, teraz jest już cieplej więc Walery3+2 jeszcze nie raz Ci się przyda. Pozdrawiam (2011-04-18 09:57) | |
Arcio | |
super opisałeś własną wyprawe był podobna do mojej daje 5 A co do naszych kochanych żon i lodówki to też musze po kryjomu chować robaczki bo jak je zobaczy to trzeba je brać i uciekać :-) najlepsza by była lodówka samochodowa na nasze robaczki . POZDRAWIAM POŁAMANIA (2011-04-24 09:39) | |