Ograniczanie dostępu do wody wędkarzom
Piotr Głażewski (joker)
2014-03-25
Zanim nastąpią dni skąpane obfitym słońcem niepozwalającym ludziom na normalne funkcjonowanie bez zanurzenia się w pobliskiej wodzie, zostaną wprowadzone zapewne podobne unormowania dotyczące korzystania z akwenów jak we wcześniejszych latach.
Wędkarze ceniący sobie prywatność i intymność rzemiosła nie będą mieli nic przeciwko niedotyczącym ich uchwałom ograniczającym dostęp w pełnym zakresie do zbiorników występujących bardzo blisko dużych skupisk ludności, natomiast grono uzależnione od środków transportu, wieku, czy też czasu do dyspozycji, spotkają się ponownie z szarą rzeczywistością.
Nie dążę do oczerniania personalnego i krytykowania decyzji administracyjnych wydanych przed laty, a raczej mobilizuję zainteresowanych do ubiegania się o swoje prawa oraz poszanowania wspólnych celów. Otóż bez podawania konkretnych przykładów przytoczę jedną z dość dziwnych moim zdaniem sytuacji, których napotkałem bliźniaczo wiele w naszym kraju.
Ograniczanie dostępu do wody wędkarzom
Korzystając z zaproszenia wybrałem się na dość ciekawy i zróżnicowany pod każdym kontem akwen celem przetestowania nowych przynęt na żarłoczne mętnookie. Zanim jednak zarzuciłem pierwszą z nich ok. godziny 17.00 spotkałem się z upomnieniem jednego z przechodni, cyt. „przepraszam ale ten brzeg decyzją administracyjną w godzinach od 9.00 do 20.00 należy do wczasowiczów jako kąpielisko miejskie”. Szanując gościnność i wytyczne przemierzyłem lekki dystans i przystąpiłem do testów na przeciwległym brzegu. Moje eksperymenty w ostateczności nie trwały zbyt długo, poddając się niezręcznej sytuacji pomyślałem, że zanim zrobię komukolwiek krzywdę spakuję sprzęt i przełożę testy na inny zbiornik choć nie ukrywam, że to właśnie ten był mi dedykowany do rodzaju posiadanych akcesoriów.
Miejscowi wędkarze niejednokrotnie nie brali pod uwagę mizernych lub zerowych wyników i zupełnie nie utożsamiali tego faktu z poczynaniami wczasowiczów. Nie rozumiałem zupełnie nic, kiedy to wędkarze zasiadający od wczesnych godzin porannych po zanęceniu miejscówek musieli w drodze kompromisu rezygnować ze stanowisk, które z uporem maniaka nawiedzane były jak nie przez pływających upojonych wczasowiczów to przez urządzenia do pseudo pływania, sterowane chaotycznie niczym rowerek w dniu pierwszej komunii.
Szanując potrzebę obopólnego relaksu uważam, że w takich przypadkach kiedy stojące zbiorniki posiadają zwężone ukształtowanie, powinno wprowadzać się konkretne sektory a nie linie brzegowe, a jeśli już coś takiego zaistnieje to również określenie doraźnego nadzoru wraz z konsekwencjami tak aby nie stawiać żadnej ze stron w niezręcznej pretensjonalnej sytuacji.
Mili Państwo jeżeli widzicie podobne lub bardziej „poronione” pomysły, wydane i zatwierdzone często przez ludzi chcących jedynie przez chwilę zaistnieć nie zważając na jakiekolwiek konsekwencje, reagujcie w miarę swych kompetencji jeśli posiadacie jakąkolwiek moc w tej kwestii. Uprzejmie proszę dla wspólnego dobra skontrolujcie plany w swych okręgach zanim zabrzmi dzwonek na obfitą przerwę i wyczekiwany relaks.