Okiem sprzedawcy
Sebastian Kowalczyk (Sebastian Kowalczyk)
2013-03-09
Przez ostatni rok miałem przyjemność pracować w jednym z największych sklepów wędkarskich w Warszawie. Był to bardzo ciekawy okres w moim życiu. Wędkarz oddany swojemu hobby w niemal stu procentach, w pomieszczeniu wypełnionym wędkami, kołowrotkami, zanętami i przynętami, czuje się właściwie jak ryba w wodzie. Dodatkowo możliwość bycia na bieżąco z wszystkimi nowościami i ciekawostkami wędkarskimi sprawiał, że do pracy przychodziłem z przyjemnością i raczej nigdy się nie nudziłem. Najważniejszym dorobkiem sprzedawcy są jego stali klienci. Jeśli są zadowoleni i czują, że nikt nie chce nabić ich w przysłowiowe bambuko, z czasem co niektórzy stają się również kolegami po kiju i towarzyszami wędkarskich wojaży. Dzięki takim znajomościom dotarłem do wielu fantastycznych łowisk, których istnienia nawet nie podejrzewałem. Dodatkowym atutem takiej pracy jest codzienne obcowanie z kolegami z pracy. Każdy z nich miał fioła na punkcie jakiejś konkretnej wędkarskiej metody. Dzięki temu zostały wygenerowane odrębne działy. Powstał świetnie rozbudowany dział karpiowy, spinningowy, morski, wyczyn, mucha oraz klasyczny grunt i spławik. Ogarnięcie tych wszystkich metod na tip top zajęłoby jednej osobie prawdopodobnie parę lat, a i tak człowiek wszystkiego do końca by nie wiedział. Zgrany zespół uzupełniający się swoją wiedzą i zainteresowaniami to podstawa.
Dlaczego o tym piszę? Opowiem Wam krótką anegdotkę. Przychodzi facet do lekarza... tfu co ja plotę! Przychodzi facet do wędkarskiego i mówi do sprzedawcy:
- Dzień dobry. Poproszę kołowrotek.
- Jakiś konkretny model? - pyta się sprzedawca.
- No właśnie nie, chciałbym aby mi pan coś doradził.
- A gdzie pan będzie łowił, jaką wędką i jakie gatunki ryb? - podpytuje sprzedawca.
- No sandacze będę łowił, w Wiśle, ciężkimi główkami. - odpowiada klient, widząc już oczami wyobraźni walczące w wiślanym nurcie mętnookie potwory.
- No to już wszystko prawie wiem. Jeszcze jeden ważny szczegół, jak często pan będzie łowił i w jakim przedziale cenowym chce pan kołowrotek kupić.
- Oj często będę łowił, bo wie pan, ja nad wodą to prawie każdą wolną chwilę spędzam odkąd z żoną się rozszedłem. A na kręcioł to bym nie chciał wydać więcej niż 150zł! - odparł z nadzieją w głosie, pełen entuzjazmu klient.
Właściwie tekst powinienem raczej zatytułować "Rozterki sprzedawcy". No bo co może sprzedawca w takiej sytuacji zrobić.
a
Można klienta olać i sprzedać mu kołowrotek do 150zł, który mu się rozleci w połowie sezonu. (Kołowrotki w tym przedziale cenowym sprawdzają się raczej przy łowieniu jazi, kleni i okoni lekkimi przynętami)
b
Poświęcić mu chwilę czasu i wytłumaczyć, że jeśli nie zainwestuje w zakup minimum 350zł to po prostu wyrzuci kasę w błoto.
Olanie potencjalnego łowcy sandaczy skończy się stratą klienta. Udzielenie dobrej rady zaowocuje wstępnie podejrzliwością. Klient najczęściej myśli, że chcemy go oszukać, naciągnąć lub coś z tego osobiście mamy. Jeśli się jednak uda, nasz łowca wkrótce wróci zadowolony, kupi wędkę, przynęty, torbę i co tam mu jeszcze do głowy przyjdzie.
Praca sprzedawcy sprzętu wędkarskiego nie jest prosta, lecz przy okazji bardzo satysfakcjonująca. Co ciekawe, średnio tylko jeden na dziesięciu wędkarzy przychodzących na zakupy, wie co właściwie chce nabyć i posiada odpowiednie doświadczenie i wiedzę na temat sprzętu i samego wędkarstwa. Tak samo jest na naszym portalowym forum. Speców którzy zjedli zęby na wędkarstwie, połamali w życiu całą masę wędek i zarżnęli kilogramy kołowrotków jest prawdopodobnie tylko kilkuset. Użytkowników mamy prawdopodobnie kilkadziesiąt tysięcy.
Obserwując pytania zadawane na forum mogę śmiało stwierdzić, że niewiele się różnią od tych zadawanych na co dzień w sklepie wędkarskim. Nie zawsze mam czas śledzić wszystko co się dzieje na forum. Dodatkowo część wątków spada ze strony głównej w czeluść zasobów serwera. Jeśli zadacie pytanie na temat sprzętu w komentarzach, postaram się w wolnej chwili na nie odpowiedzieć w następnym tekście. Moim konikiem jest spinning. Jeśli spytacie się o inne metody mogę skonsultować się z ekspertami z którymi pracowałem. Wiadomo nie da się wiedzieć wszystkiego ale chyba warto spróbować. Celowo będę unikać wymieniania konkretnych marek, bo moim celem nie jest reklamowanie jakiś konkretnych firm. Mój wpis kieruję głównie do wędkarzy, którzy robią dopiero pierwsze kroki w naszym pięknym hobby, a starych wyjadaczy i speców przepraszam za śmiałość i mam nadzieję, że nie wywołałem i nie wywołam u Was zgrzytania zębami.
Pozdrawiam użytkowników portalu,
oraz moich wszystkich stałych, byłych klientów.
Sebastian