Okoniowe letnie przygody (koment dla M.D) - zdjęcia, foto - 2 zdjęć
Letnie okoniowe eldorado........(wpis w sumie w ramach komentarzu do artykułu Marka Dębickiego)- bo tylko tak to chyba można ująć ale by to opisać to cofam się w czasie do 2007-go roku...moje najlepsze dni- czyli dni na Jurze,jak zwykle ze spinem czyli około trzy godzinny spacerek dookoła łowiska poprzedzony 30-to minutowym spacerkiem przez las a w nim pierwsze maślaki i niezapomniane pajęczyny a raczej ich piękno z kroplami rosy podświetlone wschodzącym słońcem. Jestem nad wodą a do wody leci f-zet 2 i tak co kilka metrów po parę rzutów,po godiznce ma na koncie kilka okoni i szczupłego tak pod 60-ąt. Mijam strefę ochronną i prze de mną niby nieciekawy odcinek jeziora ale spróbować nie zaszkodzi więc rzucam,niby tylko piach i troszkę trzcin a drugi szczupły jest...parę metrów dalej trzy rzuty i trzy pasiaczki - niewielkie co prawda bo 16-18 ale coś się dzieje,postanowiłem zafundować sobie przerwę,otworzyłem browarka ,zapaliłem fajkę (fajkę a nie potoczną nazwą papierosa)i wpatrywałem się w wodę.
Nagle jakiś ruch pod brzegiem i trzy kiełbie lądują na plaży wyskakując z wody,myśle robi się ciekawie,profilaktycznie zrobiłem w piasku mały dołek odgrodzony od wody ale na tyle głęboki że szybko napełnił sięe wodą i tam owa "zdobycz" znalazła chwilowe schronienie ja oczywiście zacząłem biczować wodę ale miernie-dwie sztuki .miałem na szczescie ze soba kulke i zwykłe haki i a co tam -delikatna żywcówka zmontowana. Na branie nie czekałem nawet minuty a finał był taki że na jednego żywca średnio przypadało po około pięć pasiastych mimo tego że po trzecim braniu trudno było rozpoznać co owym żywcem a raczej (nie żywcem)było ale działało ,niestety zapas przynęty się skończył i został spin ale ten niestety już nie dał prawie nic (to znaczy przez następne 2 godziny ze trzy sztuki) i trzeci "rekordowy"szczupły-23cm--- Tak oto wspominam wczesno letnie okonie.
P.S. okonie okoniami ,zabawa przednia ale noc przy ognisku, bez namiotu ale za to z dobrym "wusztym"i kartoflami z żaru, popite okocimiem też miało swój urok po tej wielogodzinnej
wyprawie
Autor tekstu: Ryszard Troncik
marek-debicki | |
---|---|
Artykuł przeczytałem z wielka przyjemnością i wielkim rozrzewnieniem. Ostatnie słowa na samo wspomnienie takiego dzikiego biwakowania wywołały serdeczny uśmiech na twarzy i przyniosły miłe wspomnienia dawniejszych wędrówek i wypadów. Czasami warto powrócić do starych sposobów , aby przechytrzyć rybkę. Gratuluję materiału i pozdrawiam. (2015-06-26 12:25) | |
nizgor | |
Kiedy czytam mam wrażenie , że jestem tamt razem z Tobą! TO jest piękne wędkarstwo. (2015-06-29 11:46) | |