Okoniowy 2015. - zdjęcia, foto - 7 zdjęć
Sezon za pasem, a mój początek nowego sezonu jest w tym roku jakiś leniwy. Czasami trzeba trochę posiedzieć w ciepłych kapciach, z herbatką w ręce i powspominać. Odnośnie okoni jest czego..
Tęsknie za tym okoniowym przytrzymaniem błystki, pstryknięciem z opadu, czy też puknięciem w nadgarstek podczas metody drop shot.
Okonie zacząłem łowić gdzieś od czerwca. Do połowy maja zajmowałem się morskimi trociami, potem przyszło szczupakowe przetarcie w moich rodzinnych stronach pojezierza Brodnickiego. Ale ja, moja podświadomość i ogólnie cały Bartek, czuł że pora wyciągnąć swój okoniowy kijek z tuby.
Przyszła pora na mojego ulubionego bohatera, sędziwego, nie modnego w czasach mętnookiego kuzyna, ale jakże sprytnego garbatego przeciwnika.
Łowiłem głównie w zapomnianym, dzikim jeziorku niewielkich rozmiarów, gdzie spiętrzony strumyk znalazł kres swojej drogi wśród lasów i łąk. W tym sezonie łowiłem najróżniej jak się dało.
Latem okonie urządzały harce na płyciznach, gdzie morderczo skuteczne okazały się obrotówki z wiązanymi przeze mnie kolorowymi chwostami przy kotwiczce. Starałem się być jak najwcześniej rano i jak najciszej podpłynąć na płytkie miejscówki, gdzie okonie urządzały swoje harce. Nie było tutaj zbyt dużo finezji w prowadzeniu. Raczej pstrągowy klimat. Cisza, precyzyjne rzuty i jak najszybsze uruchomienie obrotówki. Trzeba było podać przynęty pod naturalny przeszkody. Jeśli od razu nie nastąpił atak, prawdopodobnie w ogóle nie nastąpił. Wtedy sprawę podtrzymywała wahadłówka, którą trzeba było puścić w krótki opad tuż nad podwodną roślinnością.
Co ciekawe, moje okonie słabo reagowały na przynęty miękkie prowadzone metodą opadu. Nie wiem czemu. Chociaż wiem. To cwane ryby. Te większe sporo widziały w swoim podwodnym życiu. Gdy chciałem pograć swoją szczytówką bawiłem się jigami własnej produkcji. Troszkę marabuty, cristal flasha i można było czekać na psrtyki tuż nad dnem..
Wszystkie większe ryby w letnim okresie padły rano. Rano to zbyt duży okres; padły w okolicach świtu. Potem można było jechać do domu i spędzić resztę gorącego letniego dnia gdzieś indziej.
Następnie próbowałem street fishing"owej jesiennej "mody". Łowienie w mieście, na starówce mętnookich. Wyniki średnie jakościowo, ale ilościowy było sporo zabawy. Ciekawa alternatywa, dla osób niemogących się wyrwać poza miasto z braku czasu.
Druga okoniowa połowa nastąpiła pod koniec listopada. Sam pluję sobie w brodę. Jedynym plusem było to, że nauczyłem się łowić na drop shota w ulicznym zgiełku. I tą metodą zaatakowałem późno jesienne garbusy. Teraz łowienie było dużo bardziej stacjonarne. Nie przemieszczałem się zbytnio po zbiorniku, a kotwiczyłem na kilka godzin w interesującym mnie miejscu. Ustawiałem się tak, aby obłowić roślinny skraj płytkiej wody z tą głębszą. Miejsce jakże banalne, ale jak niezwykle przy tym skuteczne. "Dropsiłem" na tym skraju, konsekwentnie zmieniając ustawienia głębokości czy też same przynęty. Obławiałem ten skraj na całej długości, wykonując rzuty wzdłuż linii mety podwodnego skraju lasu, przechodzącego w głębsza bardziej dotlenioną wodę o twardszym dnie. Przynęty stosowałem duże jak na okonie. Od 4" w górę. Największego, ponad czterdziesto centymetrowego, a przy tym ostatniego okonia poprzedniego roku złowiłem na ponad 5" calową gumową glistę próbując znaleźć coś jak najmniej szczupakowego.
W tym sezonie złowiłem kilkadziesiąt ponad trzydziesto centymetrowych pasiastych zbujów. Każdy, który zdołał dorosnąć do tych rozmiarów zasługuję na swoją osobną historię, ale z uwagi na dobry sezon nie jestem w stanie tego zrobić. Mam nadzieję, że chociaż w jakimś stopniu, tym najmniejszym udało Wam się przekazać, to co czułem podczas ostatniego, okoniowego sezonu..
Autor tekstu: Okoniowy Bartuś
Diablo | |
---|---|
W jakim celu wpychasz wszystkim okoniom paluchy do pysków? (2016-01-22 14:37) | |
luxxxis | |
Fakt,dziwny uchwyt,mordę mozna mu urwać...Ale jak na pierwszy raz spoko,też jestem "street fisherem"?,chyba tak się to pisze...Łowię potokowce w centrum StG. (2016-01-22 17:47) | |
grisza-78 | |
Gratuluję 40-stki i z góry życzę magicznej 50-tki w tym sezonie. A uchwyt za pysk był już tu wałkowany, z resztą nie tylko tu, bo chyba na każdym znaczącym forum wędkarskim. Tu mały przykład : http://jerkbait.pl/topic/52839-oko%C5%84-za-pysk-czy-pod-brzuszek/page-2 (2016-01-23 13:11) | |
TheBill | |
Okonie piękne ale sposób prezentacji karygodny. (2016-01-23 13:36) | |
okoniowy_bartus | |
Myślę, że dobrze iż zwróciliście mi uwagę. Temat do przemyślenia; nie mam zamiaru się kłócić bo konstruktywna krytyka jest jak najbardziej na plus. A trzymałem tak, bo po prostu było mi wygodnie. Robiłem zdjęcia z samowyzwalacza bo byłem sam na łodzi i jakoś tym chwytem operacja przebiegała mi szybciej. Kwestia przyzwyczajenia. Aczkolwiek moim zdaniem i tak nie będziemy nigdy przyjaciółki ryb, bo zadajemy zwierzakom ból dla własnej satysfakcji, nawet je łowiąc i wypuszczając. Więc jakbyśmy delikatnie nie podchodzili do ryb to i tak nie jest to samo w sobie etyczne. Ale inną prezentację ryb jak najbardziej rozważę ; ) (2016-01-23 15:05) | |
aldente | |
No to tak dla przypomnienia : kiedys cos tam skrobnalem na ten temat :-))) Pozdrowionka https://wedkuje.pl/wedkarstwo,chwyt-okonia-za-zuchwe-problematyka,71882 (2016-01-23 16:24) | |
Jakub Woś | |
Ładne okonie, przeczytaj wpis kolegi aldente i wciel go w życie, nie rozważaj (2016-01-23 17:33) | |
barrakuda81 | |
Piękne pasiaki Kolego. Według mnie ryba bardziej "cierpi" w oleju na patelni niż po takim chwycie za pysk ale jak widać jakaś moda powstała by tego nie stosować... Może z haczyków też zrezygnujmy bo przecież kaleczą:-) Jakoś o zakazie łowienia na żywca nikt nie wspomina a przecież wtedy ryba dostaje często hak w bebechy a tu chwyt niewłasciwy.... Pewnie...,można złapać inaczej ale najpierw trzeba w ogóle złapać! *****.Pozdrawiam. (2016-01-23 23:36) | |
okoniowy_bartus | |
Dzięki za dobre słowo. I to jeszcze takiego, żeby ten kciuk tam się wgl zmieścił.. ; ) (2016-01-24 00:45) | |
gravediggie | |
Fajny wpis, piękne ryby. 5ka! (2016-03-14 21:01) | |