Okoniowy zawrót głowy
Mirosław Kusyk (wedrowiec)
2010-12-02
Postanawiam się przenieść do tak zwanego portu. Na wpływie gdzie zawsze stały okonie nic się nie dzieje. Przesuwam się kanałem do pobliskiego rozlewiska. W kanale mam kilka brań lecz są to małe okonie do 10 cm. Po dojściu do rozlewiska mam kilka delikatnych skubnięć lecz nie mogę zaciąć ryb. Jak się okazało główka grzązła w dnie zabierając różne kawałki zielska i patyków. Zmieniam główkę na wagę 2 gramy i to był strzał w dziesiątkę. Co rzut na brzegu ląduje okonek. Wielkościowo były różne od 15 cm do 25.Przez dwie godziny w każdym rzucie na brzegu lądował okonek. Czasami trafił się też mały szczupaczek. Po dwóch godzinach stwierdziłem że mam dość .Wybrałem kilka okonków a reszta trafiła do wody. Wreście po takim czasie z apetytem zjem smażoną rybkę.
Postanowiłem po trzech dniach sprawdzić jeszcze raz rozlewisko. Bałem się że nie dojdę do łowiska bo podające deszcze bardzo szybko podnosiły poziom wody w rzece. Jednak dane mi było kolejny dzień przeżyć okoniowy zawrót głowy. Były tam znowu ale brania nie były już tak intensywne. Przez półtory godziny złapałem kilka ładnych pasiaków lecz podający deszcz zmusił mnie do odwrotu. Planowałem jeszcze jeden dzień poświęcić na okoniowe eldorado lecz śnieg i mróz zniweczył moje plany. Ale i tak jestem bardzo zadowolony. Spędziłem w tym sezonie kilka wspaniałych chwil z okoniowym zawrotem głowy.