Okulary polaryzacyjne - bezpieczeństwo i niesamowite wrażenia
Mariusz Kościelski (kostekmar)
2009-09-27
Od tej pory brodzenie w wodzie w woderach czy też spodniobutach nie sprawia problemów, kiedy można dojrzeć wyraźnie coleży na dnie . Łatwo wtedy ominąć podwodne konary, głazy i inne przeszkody, o które łatwo zawadzić i stracić równowagę. A wtedy niespodziewana kąpiel gotowa. Jeśli to jest lato, to można przeboleć, ale wczesna wiosna czy jesień to już wątpliwa przyjemność. Można nawet ocenić zgrubnie rodzaj dna, aby nie zapaść się w jakimś mule. Podczas łowienia w rzece oprócz zawad i roślinności, można dojrzeć wszelkie wypłycenia, co z pewnością zaoszczędzi nam nadmiaru rzutów. Ryba z reguły przebywa w kryjówkach pod konarami, w dołkach i zacienionych miejscach. Pomocne również są w czasie prowadzenia przynęty, gdy widzimy jak układa się (pracuje) nam żyłka czy plecionka, jak pracuje wobler, czy też podczas holu ryby, gdy możemy zobaczyć jak nasza zdobycz jest zapięta, gdzie zmierza podczas odjazdu itp. Najciekawszą z tego wszystkiego 'chwilą' jest jednak możliwość zobaczenia misternego ataku drapieżnika na naszą przynętę. Wrażenia są naprawdę niesamowite, szczególnie podczas połowów z łodzi lub w niewielkich rzekach. Oczywiście przejrzystość wody ma tutaj również znaczenie, ale do rzeczy.
Podczas mojego wędkowania opisanego w felietonie „Skaczące kaczory” widziałem wyjścia i ataki czterech szczupaków. Z reguły branie następuje z dala od łowiącego i nie ma okazji zaobserwować tego ekscytującego momentu. Pierwsze z nich obserwowałem łowiąc z pomostu. Po dojściu mojego slidera nad piaszczyste dno zauważyłem jak coś długiego podąża w jego stronę i uwierzcie, że osłupiałem. Przestałem podszarpywać wędziskiem, a ten uderzył w mojego slidera. Nawet nie zaciąłem. Wyskoczył nad wodę poszarpał się z otwartym pyskiem i spadł, a ja stałem jak wryty. W podobny sposób zostałem zaskoczony łowiąc z łódki, ale do trzech razy sztuka. Po rzucie pod przybrzeżny pas roślinności i kilku podszarpnięciach, widzę jak wychodzi w jego stronę zębaty. Jestem gotowy do zacięcia. Ale slider zahacza o roślinkę, której kawałek wiesza się na nim. Szczupak odpuszcza. Drugi rzut w miejsce za nim, slider przechodzi w pobliżu i natychmiast następuje atak. Zacięcie zbyt słabe i po wyskoku nad wodę spada. Cóż łowię dalej i wychodzi następny (większy), atak i spóźniona reakcja. Ponowny rzut za miejsce, w którym nastąpił atak. Przejście slidera w pobliżu tegoż miejsca i nastepują dwa uderzenia jedno po drugim. Pierwsze krótkie, a drugie już zdecydowane. Tym razem szczupły wylądował w łodzi.
Ciekawe również były zaobserwowane przeze mnie wyjścia troci i atak. Pierwsze z nich jakby przybysz znikąd zjawił się przy woblerze. Jednakże wabik był już tuż pod powierzchnią i ryba pewnie mnie zauważyła, rezygnując z ataku i zniknęła w toni. Natomiast ostatnio miałem okazję zaobserwować całe „zajście”. Wobler już był widoczny jak nagle spod brzegu w jego kierunku wystartowała ryba. Przez chwilę oniemiałem i byłem pewien, że mnie zauważy i zrezygnuje. Lekko przytrzymałem woblera, a ta przeszła za nim na jego druga stronę i z impetem zaatakowała. Coś naprawdę niesamowitego i życzę każdemu spinningiście takich wrażeń.