Opowiem Wam pewną historię

/ 2 komentarzy

Historia, o której opowiem zdarzyła się w 1981 r. Było to w czerwcu, o godz. 4.00 wybrałem się motocyklem m-ki WSK-125 / takie wówczas dostępne były środki transportu na ryby. Postanowiłem powędkować na zbiorniku zaporowym "Słup" - koło Jawora, dolnośląskie. Przewiesiłem wędki przez ramię i w drogę.

Na łowisku - miałem swoje stałe miejsce, na skarpie tzw. "pod wysokim napięciem". Jak zwykle wrzuciłem do wody dwie garście parzonego pęczaku i przystąpiłem do rozkładania sprzętu. Jako, że zawsze łowiłem tam leszcze i płotki, używałem kijów teleskopowych produkcji byłego ZSRR. Po zarzuceniu wędek odczekałem swoje 15-20 minut, powinny być brania a tu nic. W pewnym momencie zauważyłem na powierzchni wody małe wiry oraz wyskakującą drobnicę. Pomyślałem, że na łowisku musi grasować drapieżnik. Czyli z połowów białej ryby nici.

W torbie wędkarskiej miałem małą błystkę obrotową, odczepiłem zestaw spławikowy i uwiązałem "blachę". Trochę to dziwnie wyglądało spining teleskopowy. A jednak się opłaciło, już za pierwszym rzutem pobicie i szczupak 41 cm - dziwnie lekko dał się wyholować. Myślę spróbuje następnych rzutów, po przeczesaniu łowiska - nic. Ale jeszcze raz rzuciłem wzdłuż brzegu i znów pobicie. Czuje większy opór, ryba odjeżdża na zalew. Po chwili fiknęła koziołka i w tym momencie pękła mi w teleskopie szczytówka. Jadnak na sztywniejszym już kiju - bez jednego elementu, wyholowałem tego szczupaka. Mierzył sobie 45 cm.

Pozbawiony sprawnej wędki, ale mający niepełny komplet, postanowiłem wrócić do domu. Analizując to zajście doszedłem do wniosku, że nie należy rezygnować z połowów, nawet gdy nie ma brań. Trzeba eksperymentować i stosować inne metody połowu, chociaż mogą wydawać się one dziwne i nie realne. Po tym doświadczeniu na następne wycieczki, zabierałem ze sobą kij spiningowy, ale nie dane mi już było złowienie dwóch szczupaków tego samego dnia.

 


3.3
Oceń
(13 głosów)

 

Opowiem Wam pewną historię - opinie i komentarze

krzycag1978krzycag1978
0
Też miałem podobny przypadek jak łowiłem z pomostu przy trzcinach po zanęceniu rybki zaczeły wyskakiwać (jak na stawach hodowlanych podczas podawania pokarmu) skoczyłem po wędke do domku i fakt złapałem szczupaczka ale był nie wymiarowy...pozdr... (2009-01-22 19:11)
lutek88lutek88
0
Ciekawa historia. Pamiętam kiedyś mój wypad na leszcze. Nęcone łowisko od tygodnia albo i dłużej. Codziennie łowiłem po kilka sztuk, czasem jakaś płoć.... pewnego dnia płynę łódką około 6 rano na wcześniej przygotowaną miejscówkę zarzucam sprzęt i czekam. Godzina, dwie,trzy i nic. Sierpień, pogoda od tygodnia identyczna słonecznie i ciepło lekki wiatr, łowisko nęcone. Myślę, kurcze coś jest nie tak. Postanowiłem się zwijać, kiedy na jednym ze spławików zauważyłem ruch. Delikatny i majestatyczny odjazd w lewo, już wiedziałem, że to nie leszcz czy płoć. Zacinam, czuję opór, ale po krótkim okresie podciągam rybę do burty. Węgorz miał 70 cm. Ciekawe czy miał jakiś wpływ na żerowanie białej ryby w tym dniu, czy to tylko zbieg okoliczności? Pozdrawiam. (2009-01-22 20:58)

skomentuj ten artykuł