Zaloguj się do konta

Ostatni okoń

Stanął na krawędzi pagórka i rozejrzał się dookoła. Śniegu już niewiele, już wyłaniają się zeszłoroczne zeschnięte trawy. Pojawiły się szarości kopców tworzonych pracowicie przez krecią rodzinę na pobliskiej łące. Gdyby świeciło słońce a temperatura była powyżej zera, to można byłoby powiedzieć, że już czuć wiosnę. ..
Spojrzał na jezioro, gdzie koledzy wiercili już kolejne otwory. Nie spieszył się. Założył plecak, wziął świder do ręki i torbę z kombinezonem. Spokojnym krokiem pokonywał te 300 metrów z górki do jeziora. Już nie był pierwszy na lodzie jak to bywało dawniej. Zdrowie a raczej jego brak dobitnie dawało mu do zrozumienia od kilku lat, że młodość bezpowrotnie minęła…
Nad brzegiem jeziora nałożył kombinezon, zapalił papierosa i ruszył w stronę kolegów. Na starej miejscówce, którą koledzy zdążyli podziurawić jak szwajcarski ser brań nie było. Nie był tym zmartwiony. Znał to jezioro od lat i wiedział, że okoń tu podejdzie. Trzeba było na niego poczekać. Kiedyś w ciągu dnia potrafił nawiercić i ze sto otworów, przemierzyć pół jeziora w kopnym śniegu, ale wracał często bez okazowej ryby. Potem zrozumiał, że cierpliwość jest najważniejsza i znajomość zwyczajów okoni, ich tras wędrówek i stołówek. Jak masz wytypowane stanowisko, to zaglądaj co jakiś czas do przerębli. Pilnuj pory żerowania okoni, bo ona nastąpi na pewno.
Koledzy ruszyli w jezioro a on został sam. Sam jak palec, ale nie miał do nikogo pretensji. Od pewnego czasu stał się samotnikiem z wyboru. Tylko dzisiaj dał się namówić na wspólny wyjazd kolegom, których lubił od lat , którzy go szanowali i cenili jego znajomość jeziora, wędkarski kunszt i jego barwne wędkarskie opowieści. A on był pozytywnie nastawiony do ludzi i wiele z nimi przeżył. Mimo kiepskiego zdrowia nie odmówił im...
Wywiercił pięć otworów na znanym mu blacie i kilka otworów wywierconych przez niecierpliwych kolegów wystarczyło mu na całe wędkowanie. Zasypał je śniegiem. Zawsze tak robił, od kiedy zrozumiał, że światło wpadające przez otwór płoszy ryby. Okoń nie musi widzieć mormyszki. Zareaguje na zapach ochotki i jej ruch. Ale musi być w pobliżu. Zostało tylko czekać…
Usiadł spokojnie na krzesełku i obserwował brzeg. Szukał zmian, bo dawno tu nie był. Dostrzegł jakiś nieznany kształt na przeciwległym brzegu. Jakby jakaś budka, czy domek. Czyżby ktoś wykupił ten kawałek pola przy jeziorze ? Nikt nie interesował się wykupywaniem działek rekreacyjnych nad tym jeziorem, co zawsze go dziwiło. Bardzo piękna i spokojna okolica. Przepiękne, czyste i rybne jezioro. Ale chyba jednak coś się ruszyło. Tylko co z uzbrojeniem terenu ? Szamba na działkach ? Bez centralnej kanalizacji kiepsko widział przyszłość tej okolicy. Ale to poważna inwestycja…
Jego ekologiczne rozważania przerwał ruch kiwoka. Wędka stała nieruchomo przy przeręblu, ale jednak kiwok zasygnalizował zainteresowanie ochotkami na haczyku mormyszki. Delikatnie podniósł wędkę. Wprowadził szczytówkę w drgania i podnosił wędkę powoli do góry. Delikatne przygięcie kiwoka na wysokości metra nad dnem. Już wie, że to duży okoń…
Zmienił ochotki na świeże i opuścił mormyszkę na dno. Puknął nią o dno trzy razy i drgając nią podnosił ją do góry. Kolejne przygięcie kiwoka na wysokości jednego metra kwituje zacięciem. Zacięty okoń rozpoczyna walkę o życie …
Ucieka skosem w bok w stronę głębszej wody. Nie jest źle – pomyślał. Gorzej byłoby, gdyby uciekał w bok do powierzchni, bo to grozi przetarciem żyłkii o krawędź przerębla. Poluzował hamulec i gdy okoń zatrzymał się zaczął nawijanie żyłki z jednoczesnym przytrzymywaniem szpuli kciukiem. Podciągnął okonia kilka metrów a tu znowu odjazd. I znowu powolne nawijanie żyłki i kolejny odjazd okonia…
Papieros, którego trzymał w ustach dawno mu już zgasł, ale walka nie była jeszcze rozstrzygnięta. Rozejrzał się za kolegami. Byli daleko, na drugim końcu jeziora i nikt nie przyjdzie mu z pomocą. Ale takowej nie oczekiwał. Raczej chciał, by zobaczyli jego pojedynek. Nigdy nie wiadomo, czy wyjmie się dużego okonia na żyłkę 0,10 mm. Ale po chwili naszła go refleksja. Mniejsza z tym, czy go wyjmie czy nie. Już dawno przestał udowadniać, że łowił wielkie ryby. Przecież oni wiedzą…
Okoń zaczynał słabnąć. Już nie odjeżdżał na kilka metrów, tylko szarpał łbem na boki. Spokojnie go holował, by go nie drażnić i nie dać mu powodu do ostatniego odjazdu, który bywa często dla okonia wybawieniem. Zobaczył jego pysk w przeręblu. Okoń był bardzo zmęczony, więc nawet nie zareagował na dotknięcie jego palców, które pewnie chwyciły go pod skrzela. Kilogramowy okoń przegrał tę walkę…
Wkrótce wrócili koledzy, bo dochodziła druga po południu. Nawiercili się biedacy, nasapali się a ledwie trzy trzydziestaki przynieśli. Rzucili się biegiem do otworów, bo skoro on złowił niedawno, to okoń tutaj żeruje...
On spokojnie wyjął kanapki, wypił kubek kawy i ruszył w stronę brzegu. I tak go dogonią, bo tę górkę do auta będzie pokonywał długo…

Przyjechał tu tydzień później, by pożegnać się z jeziorem. Łowił krótko. Spojrzał ostatni raz na jezioro jak na przyjaciela, którego długo nie będzie widział. Ale tu przecież wróci. Jak co roku. Jak zdrowie pozwoli...

Opinie (15)

ryukon1975

Piękna historia.To już chyba wpisane w dusze prawdziwego wędkarza że unika tłumu i sam z boku w ciszy gdzie nikt mu nie przeszkadza łowi tak jak się nauczył przez lata. 5 ***** [2013-01-20 13:41]

spinmar

Ładnie opisana historia ,zima w pełni na lód panie Mirku pora na nowe wędkarskie wyprawy :) będzie o czym popisać . [2013-01-20 15:39]

grisza-78

Cudowny wpis, szkoda, że nie mogę dać 10 gwiazdek. Pozdro! [2013-01-21 12:02]

pikemeister

świetny wpis!, czekam na kolejne! Pozdrawiam - pikemeister. [2013-01-21 15:26]

ekciak

świetny wpis 5***** [2013-01-21 16:09]

roman55

Ode mnie piąteczka ***** Pozdrawiam [2013-01-21 16:29]

Lin1992

Świetny wpis - SUPER się czytało. ***** [2013-01-21 17:11]

troc

********** [2013-01-21 19:45]

marek-debicki

Trzymam kciuki, aby zdrowie pozwoliło na powrót na kolejne podlodowe wędkowanie temu niestrudzonemu wędkarzowi samotnikowi i na napisanie kolejnej pięknej, wędkarskiej opowieści. Gratuluję, pozdrawiam i *****pozostawiam. [2013-01-21 19:54]

amur2

Przepiękne opowiadanie . Gratuluję! Ja czasami czuję się tak jak ten wędkarz , bo mam już swoje lata i czasami żal chwyta za serce, że przyjdzie czas pożegnać się z ulubionymi jeziorami i wędkarstwem. [2013-01-22 10:29]

pablofryz

Mirku jak zwykle ***** jestem kolejnym twoim fanem;) Zapewne j.Tejstymy pływam tam już czwarty rok z rybą różnie ,ale okolice tak piękne ,że chce się wracać. [2013-01-23 12:18]

maciek-laskiewi

naprawde piękna historia aż łezka się w oku kręci troche podobna do takiej z szczupakiem i starszym seniorem, często ci starsi wędkarze na niedrogi sprzęt łowią naprawde piękne rybe a młodzi na bardzo drogi i wyszukany sprzęt nie mają efektów liczy się wiedza i doświadczenie które zdobywa sie przez lata [2013-01-25 11:44]

feroza

Znakomita narracja ( a może auto-narracja), znakomity psyche-portret bohatera (a może auto-bohatera?), znakomita kreacja (a może auto-kreacja?); z rybą w akcji (a może tylko w tle-fabule ?); bohater, czy podmiot liryczny? Oczywiście bohater, ale jak doskonale "językiem literackim malowany"! A propos wiedzy i doświadczenia; zawsze potrzebne, wręcz niezbędne, tak w naszym hobby, jak i w życiu. Tylko czy jest taka granica, że już je mamy, już wiemy...? Serdeczne, Mirku, gratulacje za opowiadanie z filozofią życia w roli głównej i ludzką "charakterologią" w tle. Z pozdrowieniami, symboliczne 5 silnia (!) :) [2013-01-26 16:27]

wrobelo

 Ernest Hemingway "Stary człowiek i morze" Super opowiadanie. [2013-02-01 12:35]

sammy

Wypuszczono go? [2013-02-02 11:29]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…

Kapryśny lin

Sobota-długo oczekiwany czas, po męczącym tygodniu. W końcu nadszedł c…