Otwarcie sezonu na Loch Venachar (Szkocja)
Maciej Baranski (maciejb81)
2011-02-21
Nad wodą zjawiamy się parę minut po 9-tej. Załatwiamy „sprawy biurowe” i pakujemy sprzęt do łodzi. Ruszamy ku nieznanej przygodzie. Ja oprócz spinningu postanowiłem spróbować skusić „pajka” na martwą rybkę. Pozostali koledzy skupili się na biczowaniu wody sztucznymi przynętami. Próbujemy obławiać niezbyt głębokie miejsca w zatoczkach oraz głębiny na środku jeziora. Niestety do godziny 12-tej nie mamy żadnych rezultatów. Mówię do pozostałych załogantów: ’płyniemy na drugą stronę!”. Mam jakieś dziwne przeczucie że tam siedzi ryba. Koledzy z drugiej łodzi zostają. My po około 10 minutach kotwiczymy na pierwszej miejscówce, która jednak jest totalnie nietrafiona. Bardzo płytka woda i masa zaczepów, sugeruje nam że jest to zalana łąka.(woda w jeziorze z racji deszczów i roztopów jest znacznie podniesiona.) Zaczyna wiać coraz silniejszy wiatr, który niemiłosiernie kołysze łodzią. Rozglądając się, naszą uwagę skupiamy na malej zatoczce, która jest osłonięta od wiatru. Płyniemy tam.
Ja rzucam zestaw z martwą rybką i zabieram się za przygotowanie spinningu. W tym momencie następuje branie. Żyłka ucieka z kołowrotka, przyjemny dźwięk wolnego biegu sugeruje że szczupak na dobre zainteresował się przynętą. Odczekuję kilka chwil i zacinam. Jest, jest czuję przyjemny opór. Szczupak walczy w toni i nie pozwala się podciągnąć do góry. Jednak po kilku minutach już czuć u niego objawy zmęczenia. Powoli odzyskuję żyłkę i z wody wylania się „bomba’ a zaraz po niej pod powierzchnią dostrzegamy esoxa. Jeszcze kilka chwil walki pod samą powierzchnią i dwa piękne wyskoki nad wodę i „pajk” za drugim podejściem ląduje w podbieraku. W końcu można go realnie ocenić. Miarka wskazuje 84 cm. Gruba ciężarna samica po sesji fotograficznej wraca do wody. Początek sezonu a ja już pobijam swój dotychczasowy rekord. Jest pięknie. Na pamiątkę zostają mi fotki i kilka ran na dłoni po ząbkach tego predatora. Kolejne godziny mijają bez emocji i około 16-tej zawijamy do portu.
Czekamy na kolegów z drugiej łodzi. W ciągu całego dnia zaliczają jeden „spad” kaczogłowego i jednego około 30cm potokowca. Podsumowując, wyjazd uważam za bardzo udany. Miło spędzony czas w gronie przyjaciół , niesamowite widoki oraz rybka dostarczyły mi niezapomnianych wrażeń. Jeszcze nie raz tam wrócę. Może właśnie tu czeka na mnie wymarzona „metrówka”. Kto wie?
P.S. Szczególne podziękowania dla dwóch Łukaszów, którzy asystowali przy holu szczupaka. Jeden sprawnie podbierał, a drugi pstrykał fotki. Dzięki chłopaki.