Otwarcie sezonu 2012-Irlandia
jurek stanczyk (fishtrace)
2012-06-12
O mały włos, a tytułowe rozpoczęcie sezonu opóźniło by się o kolejny tydzień lub dwa, pogodę i warunki na oceanie śledziłem od tygodnia i wyglądało na to że w końcu trafimy okienko pomiędzy dużymi falami, silnym wiatrem i deszczem, chociaż ten ostatni jest do przyjęcia, niestety moja łódka nie wróciła z serwisu (czyszczenie gaźników) , mój kolega Rafał ( właściciel drugiej łódki )niestety musiał w tą niedzielę iść do pracy więc pozostała tylko łódka Mariusza ale i tu wystąpił problem, z jednego z gaźników ciekło paliwo, na szczęście Mariusz jest dość upartym i konsekwentnym człowiekiem wiec udało mu się to naprawić :).
Umówiliśmy się na godz. 11.00 u Mariusza, zapieliśmy łódkę na hak i w drogę, do oceanu mamy dość blisko około 14km, po około 20 minutach dojechaliśmy na miejsce i od razu pojawiły się nam uśmiechy na twarzach ponieważ ocean był wyjątkowo spokojny a na slipie nie było praktycznie nikogo co jest dość niespotykane przy takiej pogodzie jednak wiem że pustki te były spowodowane tym iż drużyna Irlandii grała pierwszy mecz w EURO 2012 z Chorwacją ( 3:1 dla Chorwacji ) i większość siedziała w domu lub pubie czekając na mecz.
Po 15 minutach łódka była już na wodzie, silnik odpalił bez problemu i po chwili płynęliśmy na naszą miejscówkę, niestety Mariusz nie posiada jeszcze echosondy i znalezienie miejsca a dokładnie obszaru ze skalistym dnem było praktycznie nie możliwe,( tutaj dodam coś od siebie , wszystkim przeciwnikom używania echosond powiem tylko tyle że łowienie w morzu, oceanie bez echosondy mija się z celem, błądzenie po 'omacku' w poszukiwaniu byle jakich ryb to czysta strata czasu i paliwa a co za tym idzie pieniędzy.
Znając głębokość łowiska, ukształtowanie dna oraz to czy jest to piach, skały czy roślinność można bez problemu ocenić jakie ryby tam występują ). Po dopłynięciu zestawy poszły do wody, a zestaw to tzw. choinka czyli 6 haków z przywiązanymi piórkami (coś na wzór zestawów śledziowych ) plus obciążenie, może to być pilker lub zwykły ciężarek, wędka o długości 2 metrów i multiplikator w moim przypadku Abu 7000i LH z korbka po lewej stronie, pierwszy na pokładzie zameldował sie mały rdzawiec wiec wrócił do wody, chociaż nie wiem jaka jest przeżywalność ryb wyciągniętych z głębokości około 40 metrów to staramy sie nie brać takich maluchów, niedługo po tym Mariusz złowił kolejnego rdzawca tym razem trochę większy, co jakiś czas na zestawach zawisały makrele ale wszystkie naprawdę małe, nie wiem dlaczego ale od trzech lat ciężko złowić porządna makrele, Irlandczycy mówili mi ze to wina pływających przetwórni ryb, podobno sporo ich jest na tych wodach, wracając do tematu, co jakiś czas łowiliśmy rdzawce na przemian z makrelami, Mariuszowi trafiła sie nawet molwa, do tego sporo czarniaków takich do około kilograma, większość czarniaków ląduje z powrotem w wodzie ale trzeba im przyznać ze są wyjątkowo waleczne i jak uwieszą sie 3-4 sztuki na raz to jest niezła zabawa i walczą do końca w przeciwieństwie do rdzawców które to w połowie drogi do góry zazwyczaj dają za wygraną, po około 4-5 godzinach łowienia mieliśmy już sporo rybek ale spłyniecie było nie możliwe ze względu na odpływ więc zająłem się łowieniem makreli a Mariusz dalej próbował złapać dużego rdzawca i prawie mu się udało, na godzinę przed końcem złowił sztukę ważącą 2,5 kg, oboje stwierdziliśmy że to okaz flagowy dzisiejszego dnia, los jednak zadbał żeby Mariusz nie wyleciał na wyżyny i po kilku minutach na pokładzie ląduje mój dublecik rdzawców 3kg i 4kg, trafił mi się również dobijak zahaczony za bok, po przekrojeniu na pół skończył jako przynęta. Przez cały dzień pilnowały nas mewy które tylko czekały na coś do zjedzenia, na szczęście mieliśmy trochę kanapek i coś nie coś im się dostało, jedyny wyjątek zrobiliśmy dla głuptaka który pływał w około łodzi jakby czekał na holowane ryby bo cały czas zaglądał pod łódkę, koniec końców zadowolił się trzema makrelami :). Wyprawę zakończyliśmy o godzinie 20.00, zmęczeni ale zadowoleni z efektów i z dnia spędzonego na wodzie i oby więcej takich dni.
Umówiliśmy się na godz. 11.00 u Mariusza, zapieliśmy łódkę na hak i w drogę, do oceanu mamy dość blisko około 14km, po około 20 minutach dojechaliśmy na miejsce i od razu pojawiły się nam uśmiechy na twarzach ponieważ ocean był wyjątkowo spokojny a na slipie nie było praktycznie nikogo co jest dość niespotykane przy takiej pogodzie jednak wiem że pustki te były spowodowane tym iż drużyna Irlandii grała pierwszy mecz w EURO 2012 z Chorwacją ( 3:1 dla Chorwacji ) i większość siedziała w domu lub pubie czekając na mecz.
Po 15 minutach łódka była już na wodzie, silnik odpalił bez problemu i po chwili płynęliśmy na naszą miejscówkę, niestety Mariusz nie posiada jeszcze echosondy i znalezienie miejsca a dokładnie obszaru ze skalistym dnem było praktycznie nie możliwe,( tutaj dodam coś od siebie , wszystkim przeciwnikom używania echosond powiem tylko tyle że łowienie w morzu, oceanie bez echosondy mija się z celem, błądzenie po 'omacku' w poszukiwaniu byle jakich ryb to czysta strata czasu i paliwa a co za tym idzie pieniędzy.
Znając głębokość łowiska, ukształtowanie dna oraz to czy jest to piach, skały czy roślinność można bez problemu ocenić jakie ryby tam występują ). Po dopłynięciu zestawy poszły do wody, a zestaw to tzw. choinka czyli 6 haków z przywiązanymi piórkami (coś na wzór zestawów śledziowych ) plus obciążenie, może to być pilker lub zwykły ciężarek, wędka o długości 2 metrów i multiplikator w moim przypadku Abu 7000i LH z korbka po lewej stronie, pierwszy na pokładzie zameldował sie mały rdzawiec wiec wrócił do wody, chociaż nie wiem jaka jest przeżywalność ryb wyciągniętych z głębokości około 40 metrów to staramy sie nie brać takich maluchów, niedługo po tym Mariusz złowił kolejnego rdzawca tym razem trochę większy, co jakiś czas na zestawach zawisały makrele ale wszystkie naprawdę małe, nie wiem dlaczego ale od trzech lat ciężko złowić porządna makrele, Irlandczycy mówili mi ze to wina pływających przetwórni ryb, podobno sporo ich jest na tych wodach, wracając do tematu, co jakiś czas łowiliśmy rdzawce na przemian z makrelami, Mariuszowi trafiła sie nawet molwa, do tego sporo czarniaków takich do około kilograma, większość czarniaków ląduje z powrotem w wodzie ale trzeba im przyznać ze są wyjątkowo waleczne i jak uwieszą sie 3-4 sztuki na raz to jest niezła zabawa i walczą do końca w przeciwieństwie do rdzawców które to w połowie drogi do góry zazwyczaj dają za wygraną, po około 4-5 godzinach łowienia mieliśmy już sporo rybek ale spłyniecie było nie możliwe ze względu na odpływ więc zająłem się łowieniem makreli a Mariusz dalej próbował złapać dużego rdzawca i prawie mu się udało, na godzinę przed końcem złowił sztukę ważącą 2,5 kg, oboje stwierdziliśmy że to okaz flagowy dzisiejszego dnia, los jednak zadbał żeby Mariusz nie wyleciał na wyżyny i po kilku minutach na pokładzie ląduje mój dublecik rdzawców 3kg i 4kg, trafił mi się również dobijak zahaczony za bok, po przekrojeniu na pół skończył jako przynęta. Przez cały dzień pilnowały nas mewy które tylko czekały na coś do zjedzenia, na szczęście mieliśmy trochę kanapek i coś nie coś im się dostało, jedyny wyjątek zrobiliśmy dla głuptaka który pływał w około łodzi jakby czekał na holowane ryby bo cały czas zaglądał pod łódkę, koniec końców zadowolił się trzema makrelami :). Wyprawę zakończyliśmy o godzinie 20.00, zmęczeni ale zadowoleni z efektów i z dnia spędzonego na wodzie i oby więcej takich dni.