Otwarcie sezonu po mojemu


02.03.2014r.
Godzina : 8:00

Melduję się na łowisku. Sezon planowałem rozpocząć rozpocząć tydzień temu ale niestety lód jeszcze trzymał. W sobotę przygotowałem sobie już wszystko także jak tylko pojawiłem się nad wodą mogłem zacząć łowić - oczywiście to tylko teoria która jak to zwykle bywa trochę minęła się z prawdą. Zanim doszedłem gdzie wszystko pochowałem na koniec sezonu 2013, zanim przekopałem się przez wszystkie kieszonki i pudełeczka w torbach minęła chwila, następnym razem powinno być już łatwiej. Zabrałem ze sobą dość delikatne jak na grunt wędziska - konger medalist float 60g. Założeniem było łowienie przy użyciu siatki PVA zawieszonej na haczyku, dociążając zestaw lekkim ciężarkiem na rurce antysplątaniowej ( miał być ciężarek centryczny ale pierwszy raz łowiłem na PVA więc zostawiłem sobie otwartą furtkę żeby w razie czego szybko się dopasować). Na haczyk pierwszej wędki powędrował nieduży pasek wątróbki na drugą miała powędrować kulka monstrualny krab zadipowana wcześniej zapachem halibut. Miała, bo niestety wiertła i igły do kulek nie udało mi się odszukać. Tak więc na włos powędrował nieduży pellet hallibutowy który na szczęście miał dziurki. Zanęta składała się z gotowca fish mix, doprawionego mączką rybną, olejem rybnym, domowym pelletem rybnym i posiekaną drobno wątróbką. Zestawy do wody i czekanie ... po jakimś czasie pierwsze przerzucenie, zrezygnowałem z PVA na rzecz tradycyjnych koszyczków - zapewne ze względu na mój debiut w PVA nie mogłem zaufać siateczce, cały czas miałem wrażenie że coś jest nie tak z zestawem także zamiast się stresować wolałem postawić na coś bardziej sprawdzonego. Teraz znowu czekanie, kilka przerzuceń, nawet zmiana haczyków na mniejsze. Niestety woda była jak zaczarowana i sygnalizator wydawał z siebie dźwięki jedynie z sprawą wiatru i fali. Spodziewałem się że ryby mogą być jeszcze niechętne do współpracy dlatego nie denerwowałem się wcale brakiem brań rozkoszując się pozostałymi aspektami wypadu. Na ryby udał się ze mną kolega także było z kim porozmawiać, w okolicy nie było innych wędkarzy, pojawiło się jedynie kilku "pytaczy" którzy w większości po rozejrzeniu się i usłyszeniu że nic nie bierze odjeżdżali, zapewne pytać dalej by znaleźć to "idealne" miejsce na następny wypad. Dookoła cisza i spokój, pogoda wręcz idealna - słońce grzało, bezchmurne niebo, przyjemny orzeźwiający wiatr od wody. Czego chcieć więcej ? Do 13 nie było nic co choćby przypominałoby branie, dlatego zakończyliśmy łowienie. Sezon otwarty :) Otwarcie udane w 90% bo w zasadzie tylko ryb zabrakło do pełni szczęścia. Ale mam nadzieję jeszcze im pokaże w tym roku kto jest sprytniejszy :P

 


4.3
Oceń
(6 głosów)

 

Otwarcie sezonu po mojemu - opinie i komentarze

skomentuj ten artykuł