Zaloguj się do konta

Pawełku, do zobaczenia...

Gdy emocje już opadną, jak po wielkiej bitwie kurz…. Perfect sączy się cicho z płyty. Siedzę przed komputerem i przeglądam maile. O jest, Irek przesłał wiadomość. Otwieram… a tu nie, to nie możliwe, chyba moje oczy nie wierzą w to, co jest w załącznikach. Tak, to są zdjęcia z mojego starego telefonu. Łezka w oku się kręci. Odpisuję szybko, bez namysłu. Irku wielkie dzięki, nawet nie wiesz ile radości mi sprawiłeś….. Szybki zapis załączników i mam. Tak, zostały mi dziś tylko te fotki. Krótka chwila zapisana na migawce…. Nie, właściwie w pamięci telefonu. Telefonu, którego już nie ma. Telefonu, dzięki któremu mam zdjęcie przyjaciela. Przyjaciela, z którym nie raz pływaliśmy.

Wrzesień 2007. Cholernie ciepły ranek, 26 stopni w cieniu, pojedyncze chmurki na niebie. Jeszcze jedno spotkanie….. Dzwoni telefon, patrzę „Paweł”. Wiem, że jest na wodzie, mam do niego dojechać po spotkaniu. Odbieram z uśmiechem, a przynajmniej tak mi się wydaje. Cześć, mówi, właśnie stoję na Narwi w naszym miejscu. Stanął, po 20 minutach holu potężnej ryby. Odpoczywa, ryba też. Nie uwierzysz, mówi, mam to coś cały czas na kiju!!!! Dzwonię do Ciebie, bo przewiózł mnie przez ponad 2 kilometry. Boże, dzięki Ci, że dane mi było słyszeć tą radość w głosie. Nagle słyszę terkotkę i głos Pawła. Kończę… Ruszył…

Dojeżdżam na spotkanie, wchodzę, witam się, pijemy kawę, ale nie w głowie mi sprawy służbowe. W międzyczasie nieodebrane połączenie od przyjaciela. Pół godziny i jestem w samochodzie… Gnam nie zważając na mandaty, punkty…. Aby do Serocka, jak najszybciej, zobaczyć wodę i kolegę…. Dzwoni telefon. Tomek, to już prawie 2 godziny. Stanął po raz trzeci w okolicy mostu w Wierzbicy. Mówię Ci, ręce mi już opadają. Podpłynął znajomy na pięknej dużej łodzi motorowej i dopinguje mnie. Ma świetny sprzęt, na echosondzie dokładnie określił wielkość tego monstrum. Ma 233cm (+-2 cm, błąd urządzenia). Wlazł, pod jakiś zaczep przy moście i stoi. Chyba go stracę…. To rura o dużym przekroju, a sum jest pod nią, nie do ruszenia. Rozmawiamy Jeszce chwilę. Słyszę smutek w głosie przyjaciela… Chyba dziś nie jest ten dzień…. Wtem, nie, nie wierzę własnym uszom…. Gwizd z kołowrotka, jednak wyszedł… Słyszę jakiś trzask, coś puknęło i cisza. Pi pi pi pi. Rozłączyło się.

Pędzę dalej. Przejeżdżam przez Nieporęt… Jeszcze 15-20 min i będę. Pogoda się psuje. Wiatr przybiera na sile. Jest 10. 45. Cały dzień przed nami. Wtem dzwonek telefonu rozbija moją koncentrację. Znowu Paweł…. Odbieram najszybciej jak to możliwe i mówię, że jeszcze tylko zjazd w dół do przystani i będę. A on na to 2 godziny 24 minuty trwał hol. Jedno wiem, na profesjonalnym urządzeniu pokazało 233cm. Silny powiew wiatru rzucił małą łódkę wędkarską za filar mostu…. Sum szedł znowu w górę Narwi. Łódka w dół za filarem….. Waga ryby, plecionka, tarcie o filar mostu, trzy rozmowy telefoniczne w trakcie holu, sekunda, może kilka sekund… z plecionki został strzęp. Niech pływa, to był godny przeciwnik...

Mija 15 minut, samochód zaparkowany, Paweł dobił do przystani. Witamy się, szybkie gratulacje… Boże, ten facet wygląda jakby postawił dom w ciągu kilku godzin. Koszulka mokra od potu, włosy pozlepiane, wielka radość i smutek zarazem biją z jego oczu… Tak, to Paweł, wspaniały wędkarz, idealny partner na łódce. Wyciągam z plecaka zimne piwo. Takiej radości jak ten mały flakon, to chyba nawet ten „wieloryb” mu nie dostarczył. Krótka wymiana zdań i mkniemy w górę rzeki. Czeka nas prawie godzina płynięcia na dużgo szczupaka. Kilka minut, mijam most. Paweł palcem pokazuje na filar. Zwalniamy, pokazuje mi na echu zaczep, pod który wlazł. Dla mnie to coś leżącego na dnie. Ale w zależności od zasobności portfela, można dziś kupić takie echosondy, które pokażą wszystko…. Tutaj stał prawie 15 minut, zanim ruszył do ostatniego, jakże heroicznego i zwycięskiego szturmu, przeciwnik mojego kompana…

Pędzimy dalej, silnik miarowo pyrka. Wiatr czasem mocno zawiewa. Mijamy przystań w Pogorzelcu. Mimo, że jest wtorek, to łodzi na wodzie sporo. Mijamy przekop. Ci grunciarze to chyba nigdy stąd nie znikną. Jeszcze 2 km i jesteśmy. Kotwiczymy łódź pod trzciną, na delikatnym spadzie. Jest tu może 2.3m wody. Godzina biczowania i nic. Tylko zmiany woblerów, gumek…

Nic. Krótka decyzja, nie stajemy nigdzie. Płyniemy w zgodzie z naturą. Łódka w dryfie. Na wysokości baru w Karniewku na 7cm karasia Jaxona, Paweł ma potężne uderzenie. Patrzę jak w ułamku sekundy 3 metrowy Best Master do 100 gram gnie się po sam korek. Hamulec gwiżdże. Paweł powoli pompuje, odzyskuje linkę. Ryba jest jeszcze dobre 30 m od nas. Nagle kolejny odjazd i murowanie. Znów powoli pompuje… Mamy do tego olbrzyma może z 10 metrów. Nagle rusza….. Idzie w górę. Boże to akrobata cyrkowy??? Prawie półtora metrowa świeca ponad metrowego szczupaka. W życiu czegoś takiego nie widziałem…. Luz na wędce, to koniec. A jednak nie. W ułamku sekundy kij znów wygięty po rękojeść. Jeszcze dwa krótkie odjazdy i jest. Ale widok. Leży przy łodzi. Łapię go gripem i prawie zaczynam płakać…. Krew idzie spod skrzeli… Nie mamy nawet aparatu, dobijamy do Karniewka, ale oprócz miejscowego Pana Jurka po 3 piwkach nikogo znajomego w barze nie ma.

Wracamy do Łodzi. Ryba leży już na boku. Przegrał walkę, a głęboko połknięty wobler go zabił. Uszkodził skrzela i gardło. Postanowiliśmy skończyć łowienie o 15.00 byliśmy w domu w Warszawie. Z zabitym okazem szczupaka. 123 cm mięsa. 123 cm radości, 123 cm do śmierci. Piękna świeca. Walka, śmierć i smutek. Szkoda go.

Dziś pozostało mi po nim tylko kilka zdjęć… Nie myślcie, że po szczupaku. Niestety po Pawle. Zmarł w maju, młody chłopak, z wielkim sercem i talentem dla naszej pasji. Wierzę, że jest teraz tam wysoko na swojej rzece marzeń. Że holuje kolejnego potężnego „holdegrona”, a wypuszczając go macha do mnie ręką. Widziałeś, mówi? Widziałem, odpowiadam cicho z kręcącą się w oku łezką, widziałem….W radiu Dżem, Rysio śpiewa „Mamo piszę do Ciebie wiersz, może ostatni, na pewno pierwszy, …..” A ja znowu tęsknię za Narwią, za naszą wspólną rzeką marzeń… Też tych niespełnionych. Wierzę Pawełku, że kiedyś znowu wypłyniemy razem, ale jeszcze nie dziś…

PS
Kliknij na czarne pole - kiepska fotka metrowca Pawłą....

Opinie (12)

t12tom

Aby zobaczyć to co jest na dolnej fotografi, trzeba na nią kliknąć. To wspólne zdjęcie z ponad metrowym szczupakiem. [2008-09-30 11:05]

Stachu

Kosa!Szczerze wruszyłem się po przeczytaniu Twojego opowiadania. Paweł dołączył do naszego Rysia, Mistrza i Przyjaciela. Dzięki temu, że nasza wspólna pasja i razem przeżywane nad wodą przygody tworzą takie przyjaźnie i wspomnienia wędkarstwo jest piękne. [2008-09-30 11:27]

użytkownik

cześć Tomku:) ja widzę nie wędkarza, ale talent pisarski! Co za styl, jak pięknie opisana wartka akcja, prawie tam byłam!!! Brakuje mi tylko, jak to kobiecie, wątku np. jakieś Marysi na brzegu, która z chusteczką w ręku macha do ukochanego:) Wątek miłosny jak i erotyczny w opowiadaniach jest bardzo ważny!!! Fakt, możesz powiedzieć, że miłość była... do ryb, ale co z erotyzmem??? Czyżby i ryba działała na Ciebie jak kształtna kobietka na rozbitka, który od lat tkwi na bezludnej wyspie???;) Jeszcze raz podkreślam - super opowiadanie!!!!:):):) buziaki Iwona B-N [2008-09-30 15:11]

Szumik

Już widzę te twoje wzruszenie, Też kocham wędkować ale to już nie będzie to samo jak u ciebie zawsze jeździłem na rybki z moim świętej pamięci dziadkiem niestety umarł 7.09.2008. Niech spoczywa w pokoju razem z Pawłem z opowiadania kiedyś się z nim spotkam i tak jak ty z Pawłem popłyniesz tak ja z nim jeszcze kiedyś powędkuje twoja opowieść mnie wzruszyła. Pozdrowienia. [2008-09-30 15:55]

t12tom

Kochani, ale to jest opowiadanie o metrowym szczupaku.... Iwonka, następnym razem będzie Maryśka z chustką na brzegu, a co do przyjaciela, to najlepiej zacytuję Rysia Rydla z utoworu o malarzu...Jeśli go nie znałeś to nie żałuj, jeśli go nie znałeś to nie żałuj, bo przyjaciela stracił byś, bo przyjaciela stracił byś, jak ja.." No, to podziwiajcie okaz metrowca, jeden z ostatnich w naszych wodach. Dziękuję za miłe komentarze, Tomek [2008-09-30 17:03]

Stachu

To w końcu nad którym mamy się pochylić? Metrowiec na tle bloków mnie nie wzrusza...Mogliście go chociaż nad wodą biedaka sfotografować! [2008-09-30 17:29]

Bop

muszę przyznać. piekny tekst... mocno wciągający... no i piękny szczupak. ah tak sobie poholować na wędce takie wielkie ryby, to jest przeżycie. [2008-09-30 17:53]

linek

Witam kolege naprawde piekny opis ale to zdjecie w dużej czesci odbiera caly urok opowiadania -pozdrawiam [2008-09-30 18:45]

z@mela

Gratuluje szczupa bo to ładny okaz. Szkoda że skonczy zywot ale nie ma co sie za bardo podniecać to jedna rybka na jakis czas a w stosunku do lamaczy regulaminu to zadna strata dla rzeki. Najbardziej chciałbym zobaczyć zdjęcie tego suma bo takiego kloca to widywałem tylko na zagranicznych portalach. ZYcze sukcesów i pozdrawiam . [2008-09-30 23:32]

użytkownik

Kosa, Wieszcz. [2008-10-01 08:59]

t12tom

Bardzo dziękuję wszystkim za tak pozytywny odbiór tego opowiadania. Dodam, że jestem zwolennikiem wypuszczania, szczególnie dużych ryb. Nie zawsze ma to niestety sens. Nie zawsze również jest możliwość zrobienia zdjęcia nad wodą. A to padnie telefon, a to zapomnimy aparatu, tak to bywa. Powiem jeszcze jedno, życzę wszystkim, aby mieli okazję wyjąć tyle dużych ryb co Paweł i zwrócić im wolność. Na przestrzeni ostatnich kilku lat do wody wróciło kilkanaście metrowych szczupali i ponad 30 dwucyfrowych sumów z jego ręki. Ryba ze zdjęć nie przeżyła. Tylko dlatego została zabrana. Namawiam was wszystkich do wypuszczania ryb, daje to prawdziwą satysfakcję. Oczywiście z wyjątkami, gdy np teściowa zamawia sumka, to jedziemy, łowimy (ale takiego 70-100cm, poza okresem ochronnym!!!), sprawiamy rybkę i sami smażymy, udowadniając nasze zdolności kulinarne. Pozdrawiam wszystkich i dziękuję. Tomek. [2008-10-01 10:03]

Piotto

Dobre i jednocześnie wzruszające opowiadanie. Zakręciła się łza w oku. I to opowiadanie pokazuje że wędkarstwo ma większy sens niż samo łapanie ryb i zabieranie na kolacje. Wędkarstwo zawiązuje nowe przyjaźnie i umacnia stare. Wędkarstwo jest bardzo wartościowym zajęciem. Nie tylko odpoczywamy lecz uczymy się cierpliwości i pomocy dla innych. Dlatego min. pokochałem wędkarstwo. [2008-10-02 14:49]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…