Październikowe Ostatki Zawodnicze

/ 2 komentarzy / 16 zdjęć


Nastał październik a wraz z nim ostatnie akcenty zawodnicze , zaczynamy Pucharem Wisły  następnie dzień po Wiśle ,wewnętrzne zawody spinningowe koła a tydzień później ostatnie zawody sezonu otwarte spinningowe zawody o puchar okręgu skierniewickiego ,a więc będzie się działo no to zaczynamy .
Po kilkunastu miesiącach czekania , wreszcie się doczekałem i wraz z kolegami po kiju ruszamy na spinningowe zawody pod nazwą ogólnopolskie zawody spinningowe o  Puchar rzeki Wisły . Jak każdy z nas wie zawody miały być rozgrywane w całkowicie innym terminie , niestety musiały być przeniesione ze względu na zanieczyszczenie rzeki , i tak z końca sierpnia zawody przeniesiono na październik , czy to dobry termin ? to sie okaże . Jak dla mnie to dobry termin , tylko i wyłącznie że po moich problemach zdrowotnych zostały już tylko blizny , także z tego powodu jestem już zadowolony , co do wyników , brań , i aktywności ryb to sie okaże na koniec zawodów jak było .

05.10. W końcu  doczekaliśmy się Pucharu Wisły po zawrotnych sytuacjach związanych z zatruciem rzeki udało się . Startujemy z miejsca zamieszkania tuż po godzinie 3 , na miejscu jesteśmy jeszcze przed  godziną 4 . Mamy troszkę czasu by pogadać trochę na różne tematy na spokojnie napić się kawki , no a później to już szykowanie sprzętu , odprawa , i w drogę na rzeczne Wiślane brzegi . Najpierw czas na odebranie pakietu startowego i tego co ma nam do przekazania organizator , rozmowy z kolegami po kiju umilają kompletowanie sprzętu i omawianie najróżniejszych taktyk na dzisiejsze zawody .Organizatorzy omówili wszytko przedstawili cały regulamin , a więc pomału można się zbierać po sprzęt i ruszamy w drogę , ale to co zobaczyłem po przedstawieniu regulaminu i po otwarciu zawodów nie powiem troszkę mnie to rozbawiło , jak większość zawodników czyli kilkudziesięciu chłopa ubranych w wodery czy spodniobuty , do tego w kamizelki wypchane pudłami i większość ma po 2 kije nagle zaczyna wyścig , bieg przełajowy , walka o jak najlepsze miejscówki , to było dość śmieszne ale niestety także smutne to tylko zawody i zabawa.
Ja swoją przygodę z tymi zawodami zacząłem na spokojnie , spokojny samotny marsz brzegiem Wisły w poszukiwaniu fajnej główki z małą ilością ludzi , czy znajdę taką ? to się okaże . Łowić zaczynamy od godziny 6:30 do godziny 13:30 , także mamy jedną 7 godzinną turę , pogoda wędkarzy nie rozpieszcza zimno , pochmurnie do tego wieje silny wiatr i co i róż popaduje deszcz także szczupakowa pogoda . Miejscówka znaleziona po spokojnym półgodzinnym marszu , znalazłem fajną główkę na pół Wisły i odziwo pustą a więc już ją zajmuję zbroję wędkę i zaczynam łowić.Zestaw uzbrojony przynęta założona , na końcu zestawu ląduje na początku mepps w rozmiarze nr 3 i w kolorze złotym , zazwyczaj ta blaszka zdawała egzamin zobaczymy jak będzie tym razem . Obławiać zaczynam na początku przybrzeżną klatkę , spokojna dość głęboka woda przy brzegu porośnięta trawa , może w tym miejscu będzie stał jakiś wymiarowy szczupak , jak się okazało niestety było to marzenie ściętej głowy i nie wydarzyło się nic . Wiatr coraz bardziej się wzmaga a co za tym idzie odczuwalność temperatury jest niższa , wraz z wiatrem wzmaga się i fala na wodzie no warunki robią się konkretne . Po kolejnych rzutach które nie przynoszą żadnego skutku , postanowiłem napić się kawy siadam na kamieniu , kawka cisza spokój , jakieś pomysły na szybko co do dalszego łowienia .Pomysł już jest teraz czas przegrzebać pudełko i znaleźć 6 g spinmada w kolorze okonia , i pobawić się troszkę lżej a może skusi się jakiś okoń pomyślałem , siedząc na jednym z kamieni główki obławiam spinmadem miejscówkę  można było by rzec centymetr po centymetrze lecz to rzucanie nie przynosi nawet brania to tak jak by bić głową w stół 
Ryba nie bierze wędkarzom za to kormorany mają tu swoją wyżere , przez chwilę niebo zrobiło się czarne od tych skrzydlatych kłusowników które pewnie frunęły gdzieś na jedzenie. A na wędce nawet brania nic kompletna cisza na wodzie zero aktywności jakiejkolwiek , a w głowie myśl złowić coś wymiarowego by nie oddać czystej karty i być na zero może się uda. Po 2 godzinnych próbach złowienia ryby z główki postanawiam opuścić tą główkę , i ruszyć brzegiem Wisły by obławiać miejsce po miejscu dość skrupulatnie , oczywiście zmiana przynęty na przynętę gumową 9 cm twister w kolorze seledynu na 8 g główce tym razem to mój killer czy będzie kiler to się okażę haha . Po przejściu kilku miejscówek już wiem że teren jest ciężki mógł bym rzec bardzo ciężki , i  wyprawa tym brzegiem to nie będzie spacerek po parku , tylko przedzieranie się po krzakach i osuwających się skarpach brzegu ciekawie ciekawie , ale czego nie zrobi się by złowić swoją wymiarową rybę oczywiście wszystko w granicach rozsądku , muszę też pamiętać o tym że jestem po operacji kolana i noga jeszcze nie jest aż tak przygotowana na takie wyskoki . W końcu dotarłem do fajnego miejsca kamienna opaska z przelewami , no to ja już wiem  co będę próbował przechytrzyć w tym że miejscu , przemieniam zestaw na malutkiego wobka od dorado a jak takie miejsca to próba schwytania jakiegoś klenia.Rozpoczyna  łowienie poprzez zwijanie wobka po wachlarzu , a później przejdę do łowienia wzdłuż kamienistej opaski , pogoda cały czas niesprzyjająca i ten zimny porywisty wiatr no cóż przyjemnie to nie jest . Gdy ja stałem na brzegu i obławiałem opaskę już doszły mnie słuchy , że kilku zawodników połowiło i to nawet fajnie ryby , padło kilka boleni i szczupaków a w dodatku padł fajny szczupak z główki którą opuściłem , i to parę minut po mnie zawodnik wszedł i złowił tam szczupaka 71 cm także już fajny , nie wiadomo czy jak bym tam został to też by wziął można teraz gdybać pomyślałem i zacząłem łowić dalej. Niestety z moich kleni nici kilka zmienionych wobków nie poskutkowało , małe obrotóweczki również nie zdały egzaminu , to czas na to by przewiązać zestaw może na jakiegoś twistera i ruszyć dalej w ten ciężki teren  Teren rzekł bym cholernie ciężki ale jest fajnie , zobaczymy tylko jak to zniesie na koniec moja pooperacyjna noga oby dobrze  i idę dale  . Docieram do miejsca z ostro oberwaną burtom na której rośnie stara wierzba  i tu się rozbiję na troszkę i popróbuję swoich sił , siadam więc na zboczu burty i najpierw oddaję delikatne rzuty pod tą wierzbę , łowiąc seledynowym twisterem wykonuję opad podbicie i tak aż do skutku którego nie ma , skutku nie widać w postaci ryby więc rzucamy w koryto i tymsamymy sposobem łowiąc opad podbicie obławiam kawałek po kawałku miejscówki . Niestety jak nie idzie to nie idzie , ryba nie bierze i tyle , pora na jakieś śniadanie i kawę i tak właśnie zrobiłem siedząc na burcie pod wierzbą w pięknych okolicznościach Wiślanych zjadłem śniadanko popiłem kawką chwilę pomyślałem co dalej jakaś koncepcja i tyle dalej w drogę.
Dalsza droga to droga która chyba mija się z celem coraz gorszy brzeg którym pomału nie da się iść , coraz więcej bobrzych dziur pobunkrowanych krzakami których nie widać po prostu  a o wpakowanie się w taką dziurę i złamanie nogi to moment a tego bym nie chciał . Idę i idę i docieram do miejsca bardzo zakrzaczonego przez które nie da się praktycznie przejść a do tego że tak powiem trafiłem chyba na miejsce gdzie wypróżniają się kormorany smród jak cholera  nie pomaga nawet naciągnięta chusta na nos . Pomyślałem ta dalsza droga nie ma sensu trzeba się wracać i usiąść na główce od której zaczynałem , jak pomyślałem tak też zrobiłem zacząłem się cofać spowrotem po tych krzakach do celu jakim jest główka .
Dotarłem do główki  od której zaczynałem łowienie w dniu dzisiejszym , i znów jest pusta  a to dobrze bo zamierzam na niej spędzić trochę czasu , a potem już cofać się w kierunku bulwarów i biura zawodów by zdać kartę startową. Łowienie zaczynam od twistera seledynowego i macham nim jak najdalej się da , z tym że co do dalekiego  rzucania nie pozwala mi silnie wiejący wiatr który zmienia kierunek lotu przynęty no cóż .Cały czas próbuję przechytrzyć co kolwiek , chociaż najmniejsze punkty były by dobre niestety do tego daleka droga jak narazie , przemieniam przynęte na małego baryłkowatego wobka i obławiam niewielkie przelewiki , może jakiś klenik zaatakuję  przynęte niestety nic takiego się nie wydarzyło , siedząc tak samotnie na główce słyszę łamiące się krzaki a to znak że ktoś już maszeruję w moim kierunku , odwracam się a tu moim koledzy po kiju z grupy jeden z takimi samymi wynikami jak ja no a drugi ma 2 szczupaki także będą punkty , trochę porozmawialiśmy przy łowieniu , i chłopaki poszli dalej przetrzeć moją drużkę ciężkiego terenu no a ja zostałem na główce i obławiam dalej . 
To teraz czas na klasyke pomyślałem , przynęty stare jak świat ale za to skuteczne mowa tu oczywiście o wahadłach od których wielu z nas odbiega , zakładam srebrne wahadło które mimo takiej pogody można posłać daleko i zwijam wolniutko , oddaję kilkanaście dalekich rzutów z nadzieją na jakie kolwiek branie , niestety brania nie widać za to widzę chłopaki się wracają chyba stwierdzili że teren za ciężki i nie ma po co iść . Ja również stwierdziłem że schodzę z główki i maszeruję z kolegami pomału w stronę bulwarów , zatrzymujemy się koło mostu i zaczynamy oddawać rzuty , nagle słyszę Damian coś jest podchodzę do kolegi a ten walczy ze szczupakiem , patrząc co robi z wędką szczupak jest wymiarowy i te charakterystyczne świece wykonywane przez szczupaka tylko by się nie wypiął pomyślałem , naszczęście szczupak już w podbieraku teraz czekamy na sędziego by zmierzył rybę i ruszamy dalej . Szczupak zmierzony miał 55 cm także kolega który był tak samo jak ja na zero ma już punkty , z naszej trójki zostałem tylko ja bez jakiej kolwiek ryby może jeszcze się uda oby .                                        
  Jesteśmy na pobliskiej główce nie daleko biura zawodów , prawdopodobnie ostatnia miejscówka w tle widać już schodzących zawodników udających się do biura zawodów , a my jeszcze dalej walczymy w tej nierównej walce  może coś się skusi w końcu  i weźmie , na moim zestawia mepps long rozmiar 2 , blaszka ostatniej szansy może poskutkuję. Niestety były to tylko nadzieje , na dodatek zerwałem longa więc dla mnie stwierdzam że jest już koniec zawodów schodzę z wody zmarznięty i bez ryby , a ze mną maszerują koledzy po kiju zdajemy karty w biurze zawodów i ruszamy na obiadek ,  a potem czekamy na rozdanie nagród i na poznanie zwyciężćów .                                                                                                                                                          
Cała  ceremonia rozdania nagród odbywa się w jak najlepszy sposób , a do tego w jak najlepszym klimacie , najpierw nagradzane zostają firmy sponsorujące cały zawody oraz ludzie związani z pomocą przy Pucharze Wisły . I przyszedł czas na to na co każdy czekał nagradzanie najlepszych zawodników oraz zostaję wywieszona lista zawodników punktujących , ja jestem na zero także moja obecność na tej liście jest tam gdzieś na dole jak przystało na zawodników którzy nie punktowali , za to moi koledzy z grupy wypadli dobrze jeden 14 , drugi 23 , także uważam że są to dobre wyniki . Osobiście mi przypadło cieszyć  się  z nagrody niespodzianki którą mi wylosowano , także chociaż to dobre .  Podsumowując całe zawody , uważam że były to bardzo dobre zawody jedne z największych w Polsce rozgrywanych  z brzegu i na pewno wrócę na nie za rok by zapunktować , a tym czasem jutro i 13 października kolejne próby by dobrze wypaść na zawodach .                                                                
Niestety i 6 października na zawodach wewnętrznych mojego koła nie udało się zapunktować  choć starałem się jak zwykle to po prostu w tym dniu nic nie szło i skończyłem na zero . Tak samo 13 października na ostatnich zawodach spinningowych pod nazwą otwarte spinningowe zawody o puchar okręgu skierniewickiego na rzece Bzurze , tu już byłem bliżej złowienia ryb i zdobycia punktów , niestety przez swoje błedy straciłem 2 ryby w ostatnich 20 minutach zawodów i wyzerowałem po raz trzeci , całe szczęście że sezon zawodów już mam za sobą bo aż strach pomyśleć co było by dalej .                         

 


4.7
Oceń
(9 głosów)

 

Październikowe Ostatki Zawodnicze - opinie i komentarze

kabankaban
+2
Kiedyś traktowałem starty w zawodach dość poważnie ale teraz startuję już tylko w zawodach mojego koła i zupelnie nie zależy mi na wyniku a tylko na spotkaniu z kolegami. Powodzenia na przyszłość życzę. (2019-10-24 07:23)
wyprawy brzegiem wyprawy brzegiem
+2
kaban dokładnie tak jak mówisz w całych tych zawodach chodzi o spotkanie się z kolegami po kiju by pogadać a do tego powędkować ,ale czasem też miło jest zająć jakieś miejsce nie koniecznie te na podium .Pozdrawiam (2019-10-24 10:58)

skomentuj ten artykuł