'Pechowa ' życiówka czyli co dało mi Mikado
Ryszard Troncik (rysiek38)
2016-06-22
Pierwszy pomysł na tytuł wpisu po planowanej wyprawie brzmiał tak :Co mi do Mikado??:? Mam kręciołek Solaris 207, a wczoraj okazyjnie nabyłem nieużywany kijek Sensei tele match 420, czyli delikatny komplecik byłby spasowany. Dla pewności kupiłem nówkę żyłkę 0,16. W planie najmniejsza kulka.
Drugi zestaw to typowy (barbarzyński zestawik)czyli gruntówka Konger 390/150 i kręciołek Robinson Carpex 603- zestawik na rekiny.
W planie wypad z Hajnelem ok.5.30. Tym razem to jednak ja zawaliłem- przyspałem.
Co prawda nie na tyle by się nie wyrobić ale porannej kawki już bym nie dopił. Po za tym Heniek wybrał inne łowisko a ja w domu przy śniadanku i kawce no i dylemat co jak ,gdzie i kiedy. Pierwsze co mi przyszło na myśl to potwierdzenie zasady ,że na rybach nie ma zasad. O czym doskonale napisał kolega Piotr Berger w swoim artykule. Po namyśle postanowiłem po kawce zaliczyć drzemkę i dopiero przed południem zrobić wypadzik z możliwością zaliczenia zmroku.Padło na bunkier.
Jestem na miejscu... na początek poleciał gruncik a na haku kawałek chlebowej skórki plus czerwony ,za moment czas na chrzest zestawu Mikado z kuleczką. Rzut i połówka kija poleciała do wody - co padło z mych ust pozostawiam waszej wyobraźni. Otwarłem browarka,zapaliłem fajkę,wyciągnąłem szczątki wędziska.Kombinuje - dwa cięcia,kawałek znalezionej żyłki i coś z tego będzie. No i się udało ,mało tego wpadłem na pomysł jak na stałe już w domu zreanimować kijek.
Po jakiejś godzince przyzwoity karaś na zestaw "pancerny" no i odnotowuje jakieś zainteresowanie kulką co daje efekt w postaci pasiaczka ,po kilkunastu minutach konkretne przywalenie na gruncik i znów karach i to nawet dość spory.
Nastaje godzinka ciszy i znów seria na grunt dwa i trzy na kulkę z tym że na grunt dwa puste ale na kulę 3-0 dla mnie .znów trochę przerwy i następna zabawa za sprawą kolejnej serii.
Tak w miarę dobrze się bawiąc myślę przy okazji jaki tytulik zapodać ale wszystkie wątpliwości rozwiało nastepne branie bo na kiju nie byle co bo jakieś 15 metrów od brzegu coś daje mi nieźle popalić wszak kijek złamany reanimowany na tzw krotko a tu coś konkretnego i tym konkretem okazał się wypasiony karaś 36cm (moja życiówka)wiem że w tych czasach taki mutant to nie wyczyn ale w czasie gdy zaczynałem przygodę z wędką to WW za trzydziestkę przyznawalo brąz (sam dostałem chyba w 12/86)
Banan na gębie to mało powiedziane bo rekordzik życiowy niby w tak ZRYTYM dniu z powodu kijaszka przywrócił humorek i to moim zdaniem całkowicie uzasadniony :-)
Więc z tond tytuł "pechowa" życiówka
P.S ów rekordzik padł na czerwonego a jego fotka na tle zestawu pancernego tylko po to by udokumentować rozmiar (niestety skali na miarce z mej komy nie było widać)
Tak czy owak jednym słowem wypadzik uważam za całkowicie udany a teraz kończąc ten tekst spojrzałem na coś co zainspirowało mnie do następnego wpisu - pewnie stwierdzicie że mi całkiem odbiło jak go odpalę ...bo niby jaki związek ma flaszka gorzałki ,Mickiewicz i Nasze hobby :-)