Zaloguj się do konta

Pechowy czwartek

We wtorek zadzwoniłem do kolegi Wojtka alias Kochaś z zapytaniem – kiedy jedziemy na ryby? Umówiliśmy się że w przyjadę po niego w czwartek o godzinie czwartej rano i pojedziemy poszukać boleni oraz sandaczy w okolicy rozmytej główki. Po wcześniejszym zrobieniu zakupów (głównie główki) byłem już gotowy do wyjazdu. Wychodząc z domy coś mi w głowie zaświtało i postanowiłem się wrócić po drugą delikatniejszą wędkę.

Tak jak się umówiliśmy o godzinie czwartej przyjechałem po Wojtka, dwadzieścia minut później dojechaliśmy na miejsce. Zaczynało świtać. Wojtek wskakuje w spodniobuty, a ja w wodery i po kilku minutach marszu przez gęste krzaki dochodzimy do wody. Jeszcze tylko mała przeprawa przez rozmyty fragment główki i jesteśmy na naszej boleniowo sandaczowej miejscówce. Zaniepokoił mnie fakt że nie było widać żadnych ataków ryb drapieżnych na drobnicę, tylko od czasu do czasu na powierzchni pokazywały się nam leszcze. Ale cóż, próbować trzeba! Szybko zbroimy kije w przynęty i do boju. Widzę że kolega uzbroił się w perłowego rippera z czarnym grzbietem ja dla odmiany założyłem boleniowego woblera i zaczynamy zabawę.
Bez skutku przeczesywałem warkocze kawałek po kawałku w poszukiwaniu boleni, które często tam łowiłem. Tak jak u mnie u Wojtka też nic się nie działo. Tylko co chwila przeklina na ostatnio przez siebie kupione główki z hakami, które się rozginają na byle zaczepie. Nagle Wojtek zacina spory korzeń, podciąga go delikatnie w stronę główki na, na której stoimy i nagle hak się rozgina! Przynęta uzbrojona w 20 gramową główkę niczym pocisk leci w jego stronę obcinając mu ok. 5 centymetrów szczytówki! Zdesperowany Wojtek mówi „to już po dzisiejszym wędkowaniu!!!” a była godzina 5:30.

Ja siedziałem oddalony od niego ok. 8 metrów (i miałem przy sobie dwie wędki) bez zastanowienia zaproponowałem mu żeby wziął moją drugą wędkę, której i tak na razie nie używałem. Do mojej wędki Wojciech założył swój kołowrotek, główkę o masie 17 gram z seledynowym kopytem i zaczyna zabawę od nowa. Po pierwszym rzucie w stronę brzegu ma branie, mocne szarpnięcia kijem i nagle plecionka zaczyna luźno zwisać i w tym samym momencie widzę wyskakującego nad wodę ładnego szczupaka. Wojtka szlak trafia i mnie również, ponieważ u mnie kompletnie nic się nie dzieje. Kolega zbroi się kolejny już raz dodatkowo zakładając przypon i jak poprzednio seledynowe kopyto. W drugim rzucie ma branie podobne do poprzedniego, zacina i… szczupak odgryza mu plecionkę powyżej przyponu!!!

Ja mało się nie posikałem ze śmiechu w Wojtka oczach widziałem potworną złość. Za chwilę w przybrzeżnej zatoczce obydwaj próbowaliśmy upolować szczupaka, oczywiście bez skutku! Po pewnym czasie postanowiliśmy poszukać na dnie sandaczy, które bardzo często łowiliśmy w okolicach tej główki. Próbowaliśmy różnych przynęt prowadzonych na wszystkie możliwe sposoby. Nic, kompletnie nic, żadnego brania!!! Patrząc w swoje pudełko z przynętami ujrzałem zielonego twistera z brokatem i postanowiłem nim trochę pociskać. Pierwszy rzut, kontrolowane sprowadzenie przynęty na dno i jadę. Podrywam przynętę z dna, dwa ruchy korbką kołowrotka i znowu na dno. Po drugim poderwaniu przynęty czuję delikatne przytrzymanie i szarpnięcie, zacinam i siedzi. Pomyślałem sobie „ładny sandacz”.

Nie mówiąc nic Wojtkowi, który był odwrócony w drugą stronę spokojnie holuję rybę w stronę główki i nagle się zaczyna walka. Ryba zaczyna odjeżdżać wyciągając mi plecionkę z kołowrotka słyszący to Wojtek odkłada wędkę obserwując te wspaniałe odjazdy. Po kilkunastu minutach holu naszym oczom ukazuje się ogromny bardzo delikatnie zacięty szczupak. W kieszeni spodni miałem chwytak, który chciałem podać Wojtkowi i właśnie w tym momencie szczupak się odpiął. Po prostu pech!!! Wędkowaliśmy jeszcze ok. dwóch godzin, ale niestety już żaden z nas nic nie złowił.

Ze względu na brak złowionych tego dnia ryb dołączam zdjęcia sandaczy, które kilka dni wcześniej złowiłem z tej wspaniałej, obfitującej w różne gatunki ryb główki.



Opinie (11)

kostekmar

No, cóż i tak czasami bywa. Myslę jednak, ze sama frajda z ryb bedących na kiju jest. To lepsze niż totalna klapa bez brań, a tym bardziej chociaż krótkiego holu. [2009-08-23 16:40]

spines21

wyczerpaliści już cały zapas pecha-teraz tylko piękne łowienie i wspaniale okazy na Was czekają:)pozdrawiam [2009-08-23 21:45]

pisaq

No nie... Czy na stronie ukaże się coś nie traktującego o spinningu na rzece?! Załamujecie mnie wszyscy, żyletki już przygotowane...Faktycznie, mieliście pecha, ale tak jak Kol Spines21 napisał - limit pecha wyczerpany i teraz będzie z górki.Z drugiej strony zawsze to jakaś zabawa, jakieś emocje(niekoniecznie pozytywne:D). Lepsze to niż bezowocne machanie kijem przez kilka godzin bez pobicia....Lektura poprawiła mi humor i samopoczucie - mam nadzieję - na cały dzień, toteż daje 5.Pozdrawiam! [2009-08-24 08:47]

użytkownik

A swoją drogą na pewno tam wrócicie albo jeden z was z całym pudłem zielonych gum .* * * * * [2009-08-24 09:05]

Stawarz

Czasami tak jest po prostu pech!Ja kiedyś wyjeżdżając na jedną z wypraw, wyciągnąłem z bagażnika już ułamaną szczytówkę w dopiero co kupionej wędce.Myślałem że ......mnie strzeli!A kiedy masz coś naprawdę ładnego na kiju to albo -obcinka-albo się wypnie!Nic na to nie poradzimy,taki urok naszego hobby!A Sandaczyk ładny!!Pozdro..! [2009-08-24 09:21]

Andre27

Czasami i tak bywa, że ryby z mami wygrywają . Najważniejsze że jakieś brania były i to na pewno cieszy !!! [2009-08-24 10:33]

podzyg

Jak pech to pech ostatecznie jakieś straty muszą być następnym razem będzie lepiej pozdrawiam życząc sukcesów [2009-08-24 11:33]

dsplawik

Nie ma co się łamać. Znam to autopsji. Ja , coprawde łowię na spławik, ale też miałem ostatnio nieciekawy dzień, ale kilka dni póżniej, na tym samym łowisku......... poprostu marzenie. Tak więc raz jest gorzej, a raz lepiej.......... :) Po za tym każdy wyjazd z czasem miło się wspomina i jest co opowiadać :) Pozdrawiam i życzę samych takich sztuk jak na zdjęciu. [2009-08-24 15:54]

MasterCash

A może czasem lepiej miec pecha ? A żeby potem wracać w to samo miejsce z nadzieja na lepszy dzien ? :) [2009-08-24 23:59]

Kochaś

Fajny artykuł kolego! Mam nadzieję że już nie bedziemy mieć takiego pecha. Aha już naprawiłem wędeczke i jest gotowa do nastepnej wyprawy! Pozdrowienia dla wszystkich wytrwałych spiningistów! [2009-08-25 14:24]

użytkownik

Za artykuł 5 :) [2009-08-25 19:08]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…

Klenie i jazie ?

13 sierpnia dzień trochę lepszy od innych, bo po pracy mieliśmy podjecha…