
Pierwszy karpik :) - zdjęcia, foto - 1 zdjęć
Nareszcie przyszedł upragniony piątek w pracy siedziałem jak na rozżarzonych węglach, słuchając w miarę optymistycznych prognoz pogody. Gdy tylko wybiła 15:00 wyruszyłem z kopyta w kierunku domu w rekordowym tempie nie dając szans mojej drugiej połowie na protesty udałem się nad swoją ulubiona wodę.
Tempo to zawdzięczając temu że sprzęt jeździł sobie cały tydzień wygodnie w mojej wysłużonej Feli, tak że pozostało jedynie zabrać przynęty i przygotowany przez małżonkę prowiant.
W równie ekspresowym tempie zajmuje stanowisko z wygodnym dojazdem gdyż zamierzam zostać na noc i pospać sobie wygodnie w samochodzie. O 16:00 dokonuje wpisu w rejestrze i cały pęd tygodnia gdzieś upływa jako że grzeje niemiłosiernie to rozstawiam swój fotel w cieniu młodego dębu otwieram kapselka i w spokoju go wypijam.
Już jestem powtarzam sobie, spokojnie nie śpieszę się, rozrabiam zanętę do Feederów, wbijam podpórki, rozkładam wędki i zaczynam łowić, pierwsze meldują się krąpiki i leszczyki, po dłuższej chwili notuję delikatne przygięcie szczytówki tnę i hamulec kołowrotka wydaje z siebie miłe dla ucha trrrrr, po kilku minutach walki w podbieraku ląduje karpik na oko w wymiarze oscylującym w okolicy 40 cm, buziak i pach maluszka do wody. Jeszcze nie zdążyłem rzucić zestaw a tu drugie branie tym razem mocne walnięcie szczytówka się gnie unoszę wędzisko i znowu trrrr gra kataryneczka tym razem walka się przedłuża i trwa chyba z 15 minut w końcu podbieram ładnego karpika powyżej 40 myślę sobie zabrać może, żona by się ucieszyła ale patrzy na mnie nieboraczek myślę e i gadzinkę do wody.
Nałożyłem przynęty i zanęty i pyk zestawiki do wody siadam ledwie moje cztery litery dotykają pieczołowicie rozstawionego fotela a tu szczytówka przyjemnie podryguje przycinam i ląduje znów leszczyka.
Koło 19 zjawia się kolega z pracy z którym miałem dzielić czas na nocce więc zwijam feedery, pomimo dobrych brań rozkładam karpiówki i tri-poda i przystępuje do przygotowania zanęty wsypuję do wiadra cztery puchy kuku z Biedronki kilka garści drobnego pelletu i kilka garści grubego zostawiam to na chwilkę aby przeszło miałem w zamiarze wystrzelić to wszystko procą jednak urwana guma popsuła moje plany.
Po krótkiej chwili zastanowienia wsypuje kilogram zanęty Karp Premium Gutkiewicza mieszam, lepię kilka kul i zniesmaczony zasuwam dokoła zbiornika aby zostawić smakołyki na wypłyceniu przy trzcinach po drugiej stronie zbiornika.
Na zestawy na pierwszy włos nakładam pellet a na drugi kulkę 16mm Krab, rzucam w miejsce nęcenia ustawiam sygnalizatory i zajmuje się rozpalaniem grilla.
Po kolacji bez nawet jednego piknięcia pogadawszy z kolegą postanawiam udać się na spoczynek chowam wszystko oprócz podbieraka i wędzisk do auta i ustawiam budzik na 6:00.
Noc upływa bez rewelacji i nie przynosi żadnych brań, jednak budujący widok wschodzącego słońca polepsza nastrój około 5:30 niebo się zachmurzyło i uraczyło nas ciepłym majowym deszczykiem i w czasie deszczyku wody otworzyły się i miałem dwa brania jedno po drugim przyniosło one karpie poniżej 40 cm które szybko wróciły do wody. O godzinie 7:30 zakończyliśmy łowienie z racji pogarszającej się pogody.
Po powrocie usłyszałem standardowe pytanie, zadane z nutką zawiści w głosie „Jak było?”, fatalnie kochanie prawie nic nie brało,uśmiechając się pod nosem, wróciłem na moment wspomnieniami do wyprawy.
Autor tekstu: Paweł Sąsiadek